piątek, 29 marca 2013

Czy homo sapiens to egoista?


Według teorii ewolucji człowiek to skrajny egoista, który dąży do maksymalizacji zysków i minimalizacji wszelkich strat. Z drugiej strony bardzo często możemy zaobserwować, na ulicy czy też w telewizji, ogromną liczbę bezinteresownych zachowań prospołecznych. Chętnie udzielamy pomocy chorym dzieciom, których rodziców nie stać na rehabilitacje, przesyłamy SMS na działalność jakiś fundacji, czy też w styczniu wspomagamy Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.  Co ciekawe, często badacze owe empatyczne i dobroduszne zachowania interpretują jako przejaw skrajnego ludzkiego egoizmu.  Jednym słowem pomagamy po to, by poczuć się lepiej, by uniknąć wyrzutów sumienia itd. Można więc założyć, że jesteśmy z natury samolubni. Jednak czy naprawdę tak jest?

W psychologii od wielu lat toczy się spór, z jakich pobudek wynika nasz często trudny do wytłumaczenia altruizm.

Według Batsona, naukowca zajmującego się właśnie tym zagadnieniem, to co człowieka motywuje do działań dobroczynnych, można zawrzeć w trzech punktach - hipotezach:

1.Bilans zysków i strat - oczekujemy nagrody za pomoc lub kary za brak jej udzielenia.

2.Redukcja własnego stresu – dostrzegamy innego człowieka i kategoryzujemy go jako potrzebującego, czyli samolubnie minimalizujemy własny dyskomfort psychiczny.  

 3.Wywołana empatią poprawa stanu innego człowieka – empatia powoduje spojrzenie na sytuację potrzebującego „jego oczami”.

Spór psychologów toczy się wokół punktu trzeciego. Czy człowiek jest zdolny do absolutnie altruistycznego, nienagrodzonego zachowania?

Większość badanych uważa, że altruizm w istocie jest tylko szumnym hasłem, nie mającym faktycznego racji bytu, a jeżeli już przyjmują jego istnienie, to tylko jako skutek uboczny naszego własnego egoizmu. Smutna, zdehumanizowana teoria. Jednak wcześniej wspomniany Batson zaciekle bronił swojej trzeciej tezy, przytaczając rozmaite z życia wzięte przykłady zachowań empatycznych.  Przeprowadził serię badań i wykazał, że poziom naszej wewnętrznej empatii ma duży wpływ na czy decydujemy się pomagać (osoby mało empatyczne zazwyczaj się wycofują).  Jednak zupełnie inny naukowiec Cialdini uważa, że przeciwnie, empatia to tylko rodzaj odczuwanego smutku, który wewnętrznie zmusza nas do zachowań dobroczynnych.  Przeprowadził badanie, bliźniaczo podobne do eksperymentu Batsona, z tą tylko różnicą, że dodatkowo zmierzono poziom smutku (nie troski!) osób pomagających.  Ponadto w swoim badaniu umieścił element rozweselający badanych, gdy zaobserwowały cierpienie człowieka zostawały nagradzane nagrodą pieniężną lub zwykłą pochwałą. Wyniki eksperymentu pokazują, że po otrzymaniu określonej nagrody, smutek pomagających malał, a oni sami byli o wiele mniej skłonni do pomagania. Po pewnym czasie przeprowadzono inny eksperyment, podczas którego badanym rzekomo podano lek, którego skutkiem ubocznym jest zmiana nastroju (tak naprawdę nie było żadnego leku). Okazało się, że te osoby prawie w ogóle nie były skłonne do pomagania, mimo że stworzono bardzo realistyczne warunki wzbudzające empatię.

Kolejnym argumentem przeciwników pojęciu altruizmu jest to, że możemy nieświadomie włączać osobę potrzebującą do poczucia naszego ja. W tym wypadku reagujemy na jej smutek i cierpienie jak na własne. Chociaż osobiście uważam, że właśnie na tym altruizm polega – na świadomym przyjmowaniu cudzej perspektywy. Nie każdy ma dar utożsamienia się z potrzebującym.

Rozważania na temat tego problemu są trudne, nie możemy przecież porównywać amerykańskiej gwiazdy, która czasami wpłaci na cel charytatywny jakąś sumę, z osobami, które całe swoje życie poświęcają pomocy potrzebującym, np. Matka Teresa.

Ciekawym i niezwykle rzetelnym badaniem okazał się eksperyment przeprowadzony z użyciem neuroobrazowania. Przebadano osoby, które wpłaciły pieniądze na cel charytatywny. Badani na samym początku otrzymali 100 dolarów, a potem miały za zadanie przeglądać się ekranowi komputera, gdzie pokazywano moment przelewania ich pieniędzy na konta fundacji (to był obligatoryjny podatek, które rzekomo musiały zapłacić, by otrzymać pieniądze!). Następnie te same osoby zapytano, ile dolarów z tych, które im zostały po zapłaceniu podatku, są w stanie przeznaczyć na podobne cele charytatywne. W tym samym czasie badania ich mózgu w obu sytuacjach (kiedy płaciły podatek i kiedy dobrowolnie przekazywały pieniądze) wykazały aktywność dokładnie tych samych struktur: jądra ogoniastego oraz jądra półleżącego, które są podkorowymi ośrodkami przyjemności, aktywowanymi  przy zaspokajaniu potrzeb podstawowych, takich jak np. jedzenie. Wyniki te sugerują więc, że pomaganie innym sprawia nam czystą przyjemność, co bezwarunkowo wskazuje na istnienie prawdziwego altruizmu.  „Człowiek nie jest w ogóle ani egoistą, ani altruistą, ale bywa jednym i drugim”- B. Wojciszke.

Źródło informacji: "Psychologia Społeczna" Bogdana Wojciszke
Źródło grafiki: www.wykop.pl

niedziela, 24 marca 2013

Prawda czy mit? Miłość. Nieromantyczny punkt widzenia


„Mów szep­tem, jeśli mówisz o miłościWilliam Shakespeare (Szekspir)

„Nie mów nic. Kocha się za nic. Nie is­tnieje żaden powód do miłości.” Paulo Coelho


Współczesny człowiek to produkt długotrwałej ewolucji, która wykształciła pewne trwałe schematy postępowania. My, wykształceni ludzie XXI wieku nadal nieświadomie realizujemy najprostsze motywy ewolucyjne, choćby te dotyczące doboru partnera heteroseksualnego. Przekazywane geny naszych przodków podlegały mutacjom, tym powołanym, które wyposażały nas w coraz to doskonalsze „narzędzia” umożliwiające przetrwanie (np. dostosowanie się do danego środowiska - Afrykańczycy mają ciemną skórę i szerokie nozdrza) i niepowołanym, powodującym rozmaite choroby, które natura skutecznie eliminowała. Oprócz znanego wszystkim doboru naturalnego, wyróżniamy także dobór seksualny, czyli wybór partnera o jak najdoskonalszej puli genów. Np. z punktu widzenia samego przetrwania ogromny, piękny pawi ogon jest niepotrzebny, ponadto może być przyczyną jego śmierci z łap drapieżnika spowodowanej utrudnioną ucieczką. Mimo wszystko jest niezbędny w rywalizacji wewnątrzpłciowej, gdzie jedynym celem staje się pozyskanie potomstwa. Istnieje także preferencja międzypłciowa, dlatego pawie o małych ogonach nie uzyskają żadnego zainteresowania ze strony samic. 

Stwierdzenie: Mężczyźni częściej od kobiet chcą angażować się w związki krótkoterminowe.

Odpowiedź: Prawda. To pozostałość ewolucji. Mężczyźni podświadomie dążą do przekazania swoich genów, natomiast kobiety przeprowadzają odpowiednią selekcję potencjalnych kandydatów i zdecydowanie preferują związki długoterminowe, gdzie mogą liczyć na pomoc i opiekę partnera. Badania pokazują, że przeciętnie mężczyźni chcieli mieć aż 20 partnerek w jednym roku, natomiast tylko kobiety 5. Wskaźnik jest zmienny, jednak zawsze u mężczyzn zdecydowanie wyższy.  Ponadto panowie domagają się kontaktów seksualnych po krótszym okresie znajomości (niektórzy nawet po 3 dniach) tymczasem kobiety dopiero po pół roku.  Okazuje się także, że mężczyźni są mniej wybredni, jeśli chodzi o dobór partnerki, ale tylko w przypadku związku krótkoterminowego. Podczas badania (wybierając potencjalną partnerkę) większość panów wskazała aż połowę kobiet, podczas gdy panie tylko co trzeciego mężczyznę.

Stwierdzenie: Wybierając kandydata do związku małżeńskiego przeprowadzamy (zarówno kobiety jak i mężczyźni) niezwykle ostrą selekcję.

Odpowiedź: Prawda. Panowie są mniej wybredni w wyborze partnerki, ale tylko i wyłącznie w związkach krótkotrwałych, a małżeństwo to przecież zupełnie co innego. Poszukują partnerki średnio aż 65% inteligentniejszych od innych.  Kobiety natomiast zawsze są tak samo wybredne. Poszukują przecież odpowiednich genów dla swoich dzieci.

Stwierdzenie: Nie rozróżnia się zdrady seksualnej i emocjonalnej.

Odpowiedź: Nieprawda. Dla większości mężczyzn liczy się tylko zdrada seksualna, natomiast kobiety są w stanie zakończyć związek nawet po zdradzie emocjonalnej. Nieważne czego się nie zrobiło, istotny był sam zamiar! Istniała możliwość przeniesienia zasobów partnera (zasoby są dla pań niezwykle ważne) na inną kobietę. Przeprowadzono badanie, gdzie naukowiec mierzył siłę kurczliwości mięśnia odpowiadającego za ruch brwi. U kobiet podczas wyobrażania sobie zdrady emocjonalnej mięsień kurczył się 2,5 razy mocniej niż u mężczyzn.

Stwierdzenie: U kobiet liczy się uroda, u mężczyzn zasoby.

Odpowiedź: Prawda. Najważniejsze jest omawiane a propos atrakcyjności wcięcie w talii, które jest biologiczną zapowiedzią wysokiej zdolności reprodukcyjnej. Ponadto liczy się ogólna aparycja. Kobiety inwestują aż 5 miliardów rocznie w kosmetyki! U panów zdecydowanie ważniejsze niż uroda (mimo wszystko nie należy jej lekceważyć) są zasoby, które mogą zapewnić odpowiednią przyszłość zarówno kobiecie jak i jej potencjalnemu potomstwu. Odpowiednie dobra materialne ( i zapowiedź licznych inwestycji)  partnera dają poczucie bezpieczeństwa.

Stwierdzenie: Mężczyźni kochają dwudziestki.
Odpowiedź: Prawda. Kobiety wolą partnerów w tym samym wieku, ewentualnie do 5 lat młodszych lub o 10 starszych, natomiast mężczyźni preferują kobiety jak najbardziej płodne (nieświadomie). Warto dodać, że nie chodzi tu tylko o 40latków w kryzysie wieku średniego, ale także o 15latków czy 18latków preferujących starsze, dwudziestoletnie kobiety.

Kobiety są bardziej monogamiczne od mężczyzn, co niesie ze sobą określone korzyści biologiczne, jednak w momencie nieodpowiedniego doboru stałego partnera (różne są błędy młodości), każdy przelotny związek z kimś atrakcyjniejszym może być dobrą okazją do pozyskania lepszej puli genów dla potomka. Około 2% dzieci pochodzi ze zdrad.

To, jak bardzo jesteśmy nieświadomi swojego biologicznego postępowania ilustruje prosty eksperyment. Uczestniczki miały za zadanie powąchać koszulki różnych mężczyzn i określić, zapach której jest najprzyjemniejszy. Okazało się, że kobiety wybrały koszulki mężczyzn najbardziej przystojnych, symetrycznych, którzy mogli zaoferować najlepszą pulę genów (oczywiście nie widziały tychże panów).

Stwierdzenie: Kobieta w czasie owulacji dostrzega inne pozytywne cechy swojego partnera niż w innym okresie.

Odpowiedź: Prawda. W czasie owulacji wzrasta upodobanie kobiet do tych najbardziej męskich cech każdego mężczyzny, takich jak obfity zarost, wysoki wzrost, odpowiedni ton głosu, dominacja. Po tym okresie panie preferują cechy idealnego partnera długoterminowego: inteligencja czy opiekuńczość wobec dzieci.  W czasie owulacji kobiety czują także się bardziej atrakcyjne, często bardziej skąpo się ubierają, by wyeksponować swoje wdzięki. Są bardziej skłonne do zawierania nowych znajomości. Aż 59% płodnych pań zaakceptowało zaproszenie nieznajomego rówieśnika do tańca, natomiast kobiety niepłodne tylko  w 37%. 

Źródło informacji: "Psychologia Społeczna" Bogdana Wojciszke
Źródło grafiki: www.fanpop.com 

piątek, 22 marca 2013

Ciekawostki z życia wzięte: Świadek – nie taki obiektywny


Zeznania świadka jakiegoś wydarzenia, np. przestępstwa mają bardzo istotne znaczenie w sprawie w sądzie. Skoro twierdzi, że widział coś na własne oczy, to znaczy, że jest bardzo wiarygodny, prawda? Tymczasem sami sędziowie uważają, że świadek jest najmniej pewnym materiałem dowodowym.

Dlaczego?

Być może świadkowie nie zawsze są obiektywni, a jeśli tak, to z czego ten brak obiektywizmu wynika?
Elisa Loftus, naukowiec, otrzymała niegdyś propozycję przeprowadzenia badania, które dotyczyło wypadków drogowych. Wcześniej jednak zajmowała się problemem zapamiętywania, więc nie była pewna czy w tym przypadku jej pomoc może przynieść komuś jakieś korzyści. Mimo wszystko chciała sprawdzić zależność pomiędzy wypadkami a wyrazami, które ludzie używają do ich opisania.

Co ciekawe, badaczka stwierdziła, że relacje świadków nie odzwierciedlają obiektywnie tego, co tak naprawdę się wydarzyło. Ich opowieści zależały od doboru słów i innych pytań poprzedzających. Loftus pokazała ludziom wypadek samochodowy, po czym zadała im rozmaite pytania dotyczące tylko tego, co zobaczyli. Np. „Z jaką prędkością jechały samochody, zanim zderzyły się ze sobą?”. Innym postawiono dokładnie to samo pytanie, aczkolwiek zostały troszkę inaczej sformułowane: „wpadły na siebie z hukiem”, „jeden uderzył w drugi”, „uległy kolizji”. Okazało się, że w zależności od wylosowanego pytania odpowiedzi były różne. Dodatkowo tydzień później zapytano te same osoby badane, czy na miejscu wypadku widziały odłamki szkła.  Na filmie przedstawiającym kolizje ich nie było. Ludzie, którzy twierdzili, że zobaczyli takie odłamki, w większości wcześniej otrzymali pytanie o „wpadaniu na siebie z hukiem”. Zdecydowanie mniej pomyłek zdarzyło się osobom, które zetknęły się ze stwierdzeniem „zderzyły się ze sobą”.

Warto więc pamiętać, że świadkom nie powinno się zadawać pytań, które mogą wprowadzić ich w błąd. W kolejnym badaniu Loftus zapytała, czy na miejscu wypadku świadkowie widzieli uszkodzone reflektory. Mimo że reflektory obu samochodów były całe, większość świadków odpowiedziała twierdząco. Natomiast na to samo pytanie, w którym występuje liczba pojedyncza „reflektor” a nie reflektory odpowiedziano głównie przecząco.

Formułowanie pytań ma więc ogromny wpływ na relacje świadka. Pomimo tego, że eksperymenty Loftus były w późniejszym czasie kwestionowane, istnieją inne niezbite dowody, że poprzez odpowiednie formułowanie pytań można manipulować świadkiem. Generalnie człowiek sam w swojej istocie nie jest racjonalny, o czym świadczy wiele innych dowodów dotyczących zupełnie innych problemów, które wkrótce przedstawię na blogu w odrębnej notatce.

Oprócz wypadków samochodowych możemy być świadkami zupełnie innych zdarzeń, takich jak np. kradzież. Zazwyczaj sam fakt dla świadka, że jest osobą (czasami jedyną), która obserwuje zdarzenie wielce niepożądane społecznie jest dość stresujące (nawet jeśli nie dotyczy jego samego). Podnosi mu się ciśnienie, a serce przyspiesza. To wszystko co odbieramy ze świata zewnętrznego zmysłami, a więc zdarzenia zmysłowe, pod wpływem takich czynników jak gwałtowny wzrost adrenaliny, mogą nie być poprawnie przeniesione przez nasz mózg do pamięci długotrwałej. Oprócz tego już sam fakt bycia kobietą czy mężczyzną powoduje, że jako świadkowie zwracamy uwagę na zupełnie inne szczegóły zdarzenia. Panowie zapamiętują tak istotne fakty, jak np. marka samochodu., natomiast kobiety często zwracają swoją uwagę na liczbę uczestników przestępstwa. Dodatkowo stwierdzono, że często zeznania świadków różnią się od tych przedstawionych na policji, adwokatowi czy prokuratorowi. Kiedy wielokrotnie analizujemy przebieg jakiegoś zdarzenia, sami już nie jesteśmy pewni, co tak naprawdę zobaczyliśmy. 

Źródło informacji: "Wprowadzenie do psychologii" Gerda Mitzel'a
Źródło grafiki: www.canalplus.pl

wtorek, 19 marca 2013

Kto jest szczęśliwy?

Zanim odpowiem na to pytanie, musimy sobie uświadomić (co raczej nie będzie trudne), że każdy z nas chce być szczęśliwy inaczej. Powinniśmy o tym pamiętać, ponieważ podejście do szczęścia jest w pewnym sensie sprawą indywidualną - zapewne moje wyobrażenie o nim jest inne niż Twoje. Badania i wskazówki, które tutaj umieszczam są wynikiem działalności naukowej psychologów społecznych, którzy szukają w społeczeństwie pewnych cech uniwersalnych, które nie zawsze mogą odzwierciedlać nasze własne poczucie szczęścia.

Zastanówmy się więc na początku nad ideą szczęścia… Oto kilka poruszających cytatów:

Są ludzie, którym szczęście mig­nie tyl­ko na mo­ment, na mo­ment tyl­ko się ukaże po to tyl­ko, by uczy­nić życie tym smut­niej­sze i okrutniejsze.”  
Stanisław Dygat

„Jest tyl­ko jed­no szczęście w życiu, kochać i być kochanym.” Aurore Dudevant (George Sand)
Ze szczęściem cza­sami by­wa tak jak z oku­lara­mi, szu­ka się ich, a one siedzą na nosie.” 
Phil Bosmans

Oto klucz do szczęścia; nie brać rzeczy zbyt tra­gicznie, ro­bić co możecie naj­lep­sze­go w da­nej chwi­li, życie uważać za grę, a świat za boisko.”
Robert Baden-Powell

Nie ma uniwersalnej recepty na szczęście, ponieważ aż w 50% zależy ono od naszej osobowości, a nie sfery materialnej, która ma tutaj znaczenie tylko w 10%! Studenci uczestniczący w badaniu, które sprawdzało, jakie wartości życiowe liczą się dla nich najbardziej, odpowiedzieli (aż 44%), że to właśnie szczęście jest najważniejsze.

Od czego zależy nasze szczęście?

Szczęście jest odczuciem subiektywnym, zależy od tzw. reguł wartościowania zdarzeń. Pierwsza z nich to reguła kontekstu. Wyobraźmy sobie Polskich sportowców uczestniczących w lekkoatletycznych zawodach sportowych. Stawką jest tytuł Mistrza Świata. Sportowiec A, dobrze nam znany, faworyt całych zawodów, zdobywa brązowy medal. Zdobycie krążka teoretycznie powinno  go ucieszyć, ale jedyne odczucia towarzyszące sportowcowi A to rozczarowanie i złość. Przecież miało być złoto, tytuł mistrza świata. Na tych samych zawodach sportowiec B, młody, jeszcze niedoceniony również zdobywa brązowy medal. Jest niezwykle szczęśliwy, a w kącikach jego oczu widać łzy wzruszenia. To taka nieoczekiwana nagroda. Widzimy więc, że szczęście zależy od kontekstu, czyli sytuacji i tego co tak naprawdę chcieliśmy osiągnąć.

Nasze oceny są dokonywane przez pryzmat trzech standardów. Kiedy oceniamy, czy dane zdarzenie może być dla nas potencjalnie „uszczęśliwiające” czyli pozytywne, bierzemy pod uwagę naszą przeszłość, oczekiwania w stosunku do tego wydarzenia i aktualne stany innych ludzi. Człowiek jest istotą, która uwielbia wszystko do siebie porównywać. Szczególnie siebie do innych. Ma jednak aż dwie możliwości. Może porównywać się w górę (z takimi osobami, które mają lepiej) lub w dół (z tymi, którzy mają gorzej). Oczywiście ludzie wybierający drugą opcję są zdecydowanie bardziej zadowoleni z życia.

Druga reguła to reguła adaptacji, czyli dostosowywania się do sytuacji. W 1978 roku naukowcy przeprowadzili niezwykle interesujące badanie. Osoby, które w ostatnim czasie wygrały dużą sumę pieniędzy na loterii, ludzie, którzy niedawno w wyniku jakiegoś wypadku zostali sparaliżowani oraz ci, w których życiu nie wydarzyło się zbyt wiele zostali zapytani o poziom szczęścia. Pewnie pomyślałeś, że osoby, które wygrały na loterii będą najszczęśliwsze. Tymczasem okazało się, że poziom ich szczęścia był jedynie umiarkowany, a codzienne czynności, takie jak rozmowa z przyjacielem dają im nawet mniej satysfakcji niż innym.  Co więcej osoby sparaliżowane uważały się szczęśliwe w podobnym stopniu, co nasi szczęśliwcy z loterii.

Jak to możliwe?

Być może dzieje się tak przez duży kontrast. Wygranie na loterii, czyli skrajnie pozytywne zdarzenie wyzwala w nas tak pozytywne emocje, że wszystko inne traci swoje znaczenie. Dlatego rozmowa z przyjacielem nie jest już tak fascynująca, a osoby sparaliżowane idealizują swoją przeszłość. Po za tym ludzie adaptują się do zmian, czyli przyzwyczajają do nowych warunków. Jest to dla nas proces naturalny o tyle, że zmiana jest krótkotrwała, w końcu staje się rzeczywistością i zwyczajnie przestaje być zmianą.


Hedoniczny kierat

Ludzie dążą do szczęścia, czasami nawet za wszelką cenę. Co się jednak dzieje, kiedy spełnia się nasze marzenie, a my powinniśmy czuć, że wypełnia nas radość?
Okazuje się, że nie potrafimy przewidzieć rozmiarów szczęścia. Po pierwsze zapominamy o złudzeniu jedyności. Zakładamy, że pozytywne zdarzenie, które będzie miało miejsce w przyszłości będzie jedynym. Powiedzmy, że chcielibyśmy wygrać samochód na loterii. Nagle okazuje się, że jesteśmy tymi szczęśliwcami, którzy dostaną kluczyki do nowego wspaniałego Mercedesa. Owszem, wygraliśmy samochód, ale życie toczy się nadal.  Szef w pracy nadal będzie dla nas niemiły (jak zobaczy nasze nowe auto, to raczej spodziewajmy się dodatkowego efektu skumulowanej zazdrości), a teściowa będzie nas denerwować dokładnie tak samo, jak dwa tygodnie temu. Po drugie nie doceniamy tego, że szczęście jest ulotne, krótkotrwałe. Problemy dnia codziennego sprawią, że szybko przestaniemy być zafascynowani naszym samochodem.

Mimo wszystko, możemy postarać się, żeby nasze poczucie szczęścia było wyższe niż przeciętne.

Jak znaleźć szczęście?

Pomagajmy i bądźmy życzliwi
.
Osoby, które pomagają innym, w dodatku w zróżnicowany sposób, są szczęśliwsze! Czyjeś szczęścia za pomocą empatii odbieramy jako własne.

Popraw relacje z bliskimi i nie tylko.

Wsparcie społeczne jest zawsze nieocenione.

Wybaczaj.

Przeprowadzone eksperymenty pokazują, że osoby które się na kimś zemściły nie poczuły się lepiej. Przeciwnie, ich emocje negatywne utrzymywały się znacznie dłużej niż u innych. Dodatkowo wybaczanie daje poczucie ulgi i rozładowuje negatywne odczucia.

Walcz ze stresem.

Kiedy się denerwujemy, możemy skupić się na samym akcie, czyli skupiam się na swoich nerwach lub na zadaniu do wykonania co jest zdecydowanie skuteczniejszym sposobem walki ze stresem. Koncentracja i już wiem, co powinnam zrobić.

Rób to co lubisz, znajdź swoje pasje.

Osoby, które skupiają się na jakimś wyznaczonym przez siebie zadaniu są szczęśliwsze. Np. ja skupiam się na pisaniu tego bloga.

Ćwicz optymizm.

To wymaga wysiłku, a im więcej wysiłku w coś wkładamy to więcej osiągamy.

Nie zamartwiaj się.

Powinniśmy unikać narzekania. Badania wykazały, że po narzekaniu nasz nastrój nie poprawia się, jeśli nie znaleźliśmy konkretnej przyczyny naszej frustracji. Jeśli więc już chcemy narzekać, zastanówmy się dlaczego akurat ten konkretny powód nas tak irytuje i prowokuje do marudzenia.

Religia i duchowość.

Osoby bardziej religijne okazują się być szczęśliwsi, ponieważ religia nadaje sens, stanowi lekarstwo na codzienne kłopoty, a Bóg to idealny słuchacz.

Dbaj o ciało.

Kobiety na całym świecie wydają rocznie około 5 miliardów na kosmetyki. Co ciekawe, eksperyment wykazał, że regularnie wykonywane ćwiczenia aerobowe są niezwykle skutecznym lekiem antydepresyjnym. Osoby chorujące na depresję, które w ramach projektu regularnie ćwiczyły, zostały wyleczone w takiej samej liczbie (około 45%), co osoby zażywające leki antydepresyjne. Co więcej, ćwiczenia okazały się skutecznie zapobiegać nawrotom choroby, czego nie można powiedzieć o tabletkach.

Pieniądze szczęścia nie dają?

Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna.
Przyrost funduszy w państwach bogatych nie zwiększa poziomu szczęścia u ich mieszkańców, natomiast przyrost pieniędzy, nawet niewielki, w państwach skrajnie ubogich, zwiększa poczucie szczęścia ich mieszkańców o duży procent, ponieważ ten dopływ gotówki może w sposób znaczący wpłynąć na warunki ich życia.

Pieniądze dają szczęście, nie zawsze, ale bardzo często w momencie kiedy zachorujemy i nie jesteśmy w stanie wykonywać prostych czynności domowych. One po prostu podnoszą jakość naszego życia. Nie możesz zrobić zakupów? Zamówię je z Internetu. Masz problemy z chodzeniem? Jestem w stanie zatrudnić pomoc domową. Przypomnijmy sobie film „Nietykalni”. Główny bohater, pomimo wypadku nie mógł narzekać na nudne życie. Mając odpowiednie zasoby mógł nawet skakać ze spadochronu!

Źródło informacji: "Psychologia społeczna" Bogdana Wojciszke
Źródło grafiki: digitaldeconstruction.com
                      1000gooddeeds.com

poniedziałek, 18 marca 2013

18 marca, Dzień Mózgu

Z okazji Dnia Mózgu wstawiam link do jednego z moich ulubionych wystąpień ze strony TED. com. Jill Bolte, neurolog, opowiada o swoim udarze mózgu, o emocjach, które dotyczą temu zjawisku, o tym co się wtedy czuje, w jaki sposób widzi się świat z nie do końca dobrze funkcjonującym umysłem. Zapraszam do obejrzenia filmiku "Stroke of insight" z napisami.

http://www.ted.com/talks/jill_bolte_taylor_s_powerful_stroke_of_insight.html



piątek, 15 marca 2013

Prawda czy mit – atrakcyjność fizyczna i interpersonalna


 Co to znaczy „ładny”?

Piękno jest zróżnicowane kulturowo. W odległych zakątkach naszej planety wzorce piękna  mogą nam, przeciętnym Europejczykom wydać się nieestetyczne, a czasami nawet skrajnie dziwne i po prostu niezrozumiałe. Oprócz tego każdy z nas indywidualnie operuje jakimś schematem idealnej urody u kobiety bądź u mężczyzny. Niektórzy wolą blondynki z niebieskimi oczami, inni brunetki przypominające Włoszki. Mimo dużego zróżnicowania ludzie w obrębie tej samej kultury są zgodni, kogo można uznać za ładną osobę. Naukowcy, którzy zajęli się zagadnieniem atrakcyjności byli ciekawi, czy w miarę uniwersalny kulturowo wzorzec piękna jest wrodzony, czy też nabywany dopiero w okresie socjalizacji. Stwierdzono, że dwumiesięczne niemowlęta zdecydowanie dłużej i chętniej przyglądają się twarzom uznanym przez dorosłych za ładne. Dodatkowo stwierdzono, że twarze ładne są zbliżone do prototypu ludzkiego wyglądu poprzez ich uśrednienie. Średnie proporcje wszystkich części twarzy sprawiają, że jest ona uznawana za ładną, niczym się nie wyróżnia, dlatego osoby brzydsze są bardziej charakterystyczne (np. zapamiętujemy jakąś panią, ponieważ ma duży nos). Piękno oznacza także symetrię. Ładna twarz powinna mieć identyczne profile.

 Prawda czy mit?

Stwierdzenie: Mężczyźni wolą kobiety o wcięciu w talii 0.70.

Odpowiedź: Prawda (głównie w kulturze europejskiej i amerykańskiej). Co jednak nie oznacza, że kobieta nie mająca idealnych wymiarów nie znajdzie partnera! Naukowcy uważają, że jest to nieuświadomiony proces wybierania takiej kobiety, której ciało i proporcje sugerują odpowiedni stan zdrowia i predyspozycje do zapewnienia potomstwa, ponieważ faktycznie istnieje związek między atrakcyjnym wyglądem a sukcesem reprodukcyjnym.  Osoby uznane za atrakcyjne  w czasach szkolnych miały w przyszłości więcej dzieci i dłużej żyły. Okazało się także, że kobiety o wcięciu idealnym rzadziej chorują na cukrzycę czy nowotwory.

Stwierdzenie: Ludzie ulegają złudzeniu, że piękne jest dobre.

Odpowiedź: Prawda. To zjawisko nazywa się efektem aureoli.  Przyjemna aparycja sprawia, że w naszej głowie pojawiają się pozytywne skojarzenia, mimo że nie muszą one mieć realnego odzwierciedlenia. Miły wygląd „promieniuje” na dostrzegane przez nas inne cechy, np. osobowości, chociaż każdy trzeźwo myślący człowiek wie, że nie istnieje związek pomiędzy „dobrym wyglądem”, a „dobrym charakterem”. Atrakcyjność to pierwsza dostrzegalna cecha osoby, dlatego tak ważne jest pozytywne pierwsze wrażenie.

Stwierdzenie: Im częściej kogoś spotykamy tym bardziej go lubimy.

Odpowiedź. Prawda, ale tylko w przypadku, kiedy ta osoba nie zrobiła na nas negatywnego wrażenia na początku znajomości. Naukowy eksperyment wykazał, że  studentki częściej pojawiające się na wykładzie, pomimo braku kontaktu werbalnego z innymi studentami, były bardziej lubiane, niż te często nieobecne. W dodatku zauważono, że osoby, które się nie znają, ale przypadkowo siadają obok siebie, np. w auli, bardzo często zostają w przyszłości przyjaciółmi.

Stwierdzenie: Zachowanie człowieka w danej sytuacji to zawsze wynik jego cech osobowościowych i temperamentu.

Odpowiedź: Nie zawsze. Okazuje się bowiem, że bardzo często bezwiednie naśladujemy tych z kim przebywamy. Kiedy ktoś rusza nogą, jest wielce prawdopodobne, że my również zaczniemy to robić. Zjawisko naśladowania innych ludzi to konwergencja.

Stwierdzenie: Lubimy to, co jest związane z nami samymi.

Odpowiedź: Prawda. To stwierdzenie odnosi się nawet do tak błahych z pozoru rzeczy jak liczby czy nazwy produktów. Zdecydowanie lubimy cyfrę odnoszącą się do dnia naszego urodzenia. Ponadto naukowcy wykazali, że wolimy produkty, które zaczynają się od liter naszego imienia, np. Celina wybierze herbatę Celię, a Sandra Sanyę, nie na odwrót. Wykazano także, że ludzie często pobierają się z osobami o tym samym nazwisku (aż 47% mężczyzn o nazwisku Smith bierze za żonę kobietę, która nazywa się… Smith), w stanie Luizjana w USA mieszka najwięcej Luiz w całej Ameryce Pn., a panowie dentyści bardzo często mają na imię Denis. Oczywiście to duże uogólnienie, ale faktycznie badacze znaleźli sporo zależności, których nie sposób zlekceważyć.

Stwierdzenie: Im więcej ktoś ma zalet, tym bardziej jest przez nas lubiany.

Odpowiedź. Nie. Okazuje się bowiem, że zalety naszych znajomych nie są tak istotne jak ich wady. Przeciwnie, wszystkie zalety (może być ich nawet kilkadziesiąt) mogą okazać się nieważne z powodu jakiejś określonej wady, której nie możemy znieść. Człowiek ma taką naturę, że mimowolnie częściej skupia się na cechach negatywnych niż pozytywnych, co nazywamy efektem negatywności. Natomiast za ważne uznajemy to, co sami w sobie cenimy.

Stwierdzenie: Lubimy ludzi do nas podobnych.

Odpowiedź: Zazwyczaj tak, ale nie zawsze to stwierdzenie musi być prawdą.  Lubimy swoje cechy, dlatego kiedy wykryjemy je u innych osób, jest to dla nas jak najbardziej pozytywne. Stwierdzono, że to głównie osoby o wysokiej samoocenie wybierają podobnych do siebie znajomych (ze względu na pochwałę dla swoich własnych cech). Dodatkowo podobieństwo jest dla nas nagradzające, ponieważ nasze poglądy okazują się na tyle ważne, że są podzielane także przez innych. Poza tym oczekujemy, że ludzie podobni do nas będą chętnie odwzajemniać nasze uczucia. Naukowcy jednak uważają, że to nie podobieństwo nasila atrakcyjność, ale brak podobieństwa nasila awersyjność. Mimo to pamiętajmy, że to tylko ogólnie prawa, istnieją bowiem pary dobierające się na zasadzie komplementarności cech (wzajemnie się uzupełniają), np. ja nie mam poczucia humory, więc lubię przebywać z kimś o wesołym usposobieniu. 

Źródło informacji: "Psychologia Społeczna" Bogdana Wojciszke
Grafika: Anja Rubik, www.designscene.net

poniedziałek, 11 marca 2013

Ciekawostki z życia wzięte: Dlaczego czasami nie podobają się nam własne zdjęcia?


Można wyróżnić osoby te bardziej i mniej fotogeniczne. Niektórzy uwielbiają, gdy się je fotografuje, inni zdecydowanie wolą stać po drugiej stronie obiektywu. Fotografia to na pewno pasjonująca dziedzina, jednak nie zamierzam skupiać się na żadnych technicznych instrukcjach obsługi aparatu. To jak wyglądamy na zdjęciu, zależy od czynników zewnętrznych, czyli światła, tła oraz nas samych, np. czy przyjmiemy odpowiednią pozę. Jednak istnieją czynniki, które są od nas niezależne i to właśnie one często sprawiają, że jesteśmy niezadowoleni ze zdjęcia, mimo, że zarówno pan fotograf jak i my sami staraliśmy się, by na zdjęciu wyglądać bardzo dobrze.

Kiedy siedzimy na krzesełku i patrzymy w obiektyw fotograf prosi nas o uśmiech, a my natychmiast spełniamy jego prośbę, jednak to nie jest reakcja spontaniczna, tylko wymuszona, całkowicie przez nas skontrolowana. Wyróżniamy dwa typy emocji: spontaniczne i fałszywe, czyli świadomie przez nas zainicjowane. Ma to duże znaczenie dla sposobu jej wyrażania, np. radości na naszej twarzy, ponieważ, co ciekawe, emocje spontaniczne i fałszywe są zawiadywane przez różne ośrodki w mózgu. Dowiedziono, że ludzie o uszkodzonych drogach piramidowych potrafią śmiać się spontanicznie, ale nie umieją wytworzyć odpowiedniej ekspresji twarzy na zawołanie. Natomiast uszkodzenie dróg pozapiramidowych powoduje reakcję odwrotną. Nie uśmiechamy się spontanicznie, ale potrafimy wymusić sztuczny uśmiech na twarzy. Dodatkowo, kiedy uśmiechamy się fałszywie na naszej twarzy pojawia się asymetria, czyli wyraźniejsza mimika po wybranej stronie, zazwyczaj lewej, ponieważ ta świadoma mimika jest związana z odpowiednim funkcjonowaniem kory naszego mózgu. Kiedy robimy to mimowolnie, kora nie bierze udziału w procesie uśmiechu i asymetria znika. Oczywiście nie jest to żadne spektakularne zjawisko, raczej minimalna zmiana, związana z różnymi funkcjami naszych półkul mózgowych.

Co więcej emocje sztuczne, przede wszystkim uśmiech wyklucza zaangażowanie tych mięśni twarzy, nad którymi nie mamy kontroli – mięsień okrężnego oka. Ponadto tak pozytywna ekspresja jak uśmiech i radość w naturalnej sytuacji powoduje rozszerzenie źrenic. Fotograf, który próbuje ustawić odpowiednie światło, oślepia nas, co wpływa na pomniejszanie naszych źrenic (małe kojarzone są z niezadowoleniem), co również w porównaniu z całym wymuszonym uśmiechem, może wyglądać dziwnie i sztucznie.

Źródło informacji:  "Podręcznik akademicki, tom 2" J. Stralau'a
Źródło grafiki: Grafika: http://pl.123rf.com

sobota, 9 marca 2013

Powiedz mi, ile kosztuje moje szczęście


Szczęście to stan pożądany, musi być w cenie. Sprawdziłam, średnio 3 razy w tygodniu od 80 do nawet 150 zł w okolicach Gdańska, czyli w granicach 2000 zł na miesiąc. Rzekłoby się, szczęście to rzecz bezcenna, jednak chyba nie wszystkich na to stać. Patrząc na ogólne bezrobocie, zawyżoną średnią krajową i tą najniższa 1500 zł dla niektórych może być zupełnie nieosiągalne.

Wczoraj uczestniczyłam w konferencji pt. „Kobieta w kulturze”. Udało mi się być tylko na sympozjum dotyczącym dzielenia czasu pomiędzy rodzinę a pracę. Niestety większość wykładów była dla mnie zbyt ogólna, w dodatku oderwana od rzeczywistości. Często powtarzano zdanie, że ludzie nie chodzą do psychologów, bo uważają ich za tajemnych magów, a społeczeństwo w Polsce nie jest na tyle dojrzałe, by bez wstydu i z chęcią zawitać do takiego gabinetu. Jako że temat dotyczył dzielenia obowiązków i podziału swojego czasu między dwie najważniejsze dla nas sfery, dom i pracę, starano się wyjaśnić niektóre mechanizmy funkcjonujące w naszym życiu. Nie mam pojęcia, dlaczego w większości tych badań brano pod uwagę tylko ludzi z wyższym wykształceniem i to do tego dość zamożnych. Przecież to zazwyczaj Ci bez wykształcenia mają więcej dzieci (i nie mówię tu o żadnej patologii, ale normalnej rodzinie) i mając tak duże wydatki i do tego nie za wysokie pensje ciężko im spełnić wymagane warunki prawidłowego rozwoju. Moja koleżanka latem sprzedawała podręczniki szkolne dla dzieci. Często przychodziły mamy z czwórka czy piątką dzieci. Zmęczone, sfrustrowane, w dodatku nie miały wystarczających funduszy, by kupić te wszystkie, nietanie przecież książki. Skoro tyle ludzi w naszym kraju nie stać na książki, leki, czasem nawet podstawową żywność, ponieważ sytuacja jest trudna, panuje duże bezrobocie a stanowiska typu kasjerka czy sprzątaczka, czyli bardzo potrzebne w każdej rzeczywistości, nie są dobrze płatne. Nie są nawet płatne na tyle, by móc normalnie funkcjonować. Do tego dzieci na wychowaniu i problemy w małżeństwie. Ludzie chodzą sfrustrowani, niezadowoleni i nie ma im się co dziwić. Jednak jak mają skorzystać z pomocy, na którą ich nie stać. Oczywiście można iść do poradni zdrowia psychicznego. To również sprawdziłam. W Bydgoszczy czas oczekiwania na wizytę u psychiatry wynosi ok. 3 miesiące, chyba, że mamy szczęście, bo właśnie ktoś zwolnił miejsce. Jednak wyobraźmy sobie, że nasz potencjalny pacjent (psychologowie używają słowo klient, ale ja uważam, że nie sprzedajemy bułek w sklepie) ma ciężką depresję. Oczywiście można go zabrać do szpitala psychiatrycznego, ale wątpię, żeby to doświadczenie było miłe i pożądane. Jeśli nawet wytrwa trzy miesiące do upragnionej wizyty, przepiszą mu leki i prawdopodobnie dostanie skierowanie na terapię. Pacjent uda się do rejestracji i pani z szerokim uśmiechem zaproponuje mu pierwszy wolny termin terapii u pani lub pana psychologa, za jakieś kolejne dwa bądź trzy miesiące. W ten sposób raczej nikt nam nie pomoże. Jesteśmy zdani sami na siebie i coraz bardziej depresyjni. Polska wg. WHO (Światowej Organizacji Zdrowia) jest w czołówce państw o jednym z  najwyższym notowanym wskaźniku samobójstw. Dane z 2008 roku.

Wiem, że to wszystko jest skomplikowane, z jednej strony ludzi nie stać na porządną pomoc, psycholog nie zawsze przypadnie nam do gustu (osobiście nie lubię takich słuchających i potakujących głową, nic to nie wnosi, równie dobrze mogę porozmawiać z moim psem), z drugiej strony opłaty i prowadzenie własnej działalności to ogromne koszty, a pan psycholog również musi z czegoś żyć. Ciężko jest znaleźć złoty środek, który byłby korzystny dla obu grup.

Warto by było jednak przemyśleć tematykę badań naukowych. Może spróbować rozwiązać niektóre problemy w jakiś niestandardowy sposób, jak Sugata Mitra w swoim projekcie, który jako naukowiec jest dla mnie niedoścignionym autorytetem. Często prowadzone badania są podobne do tych na Zachodzie czy USA, jednak standard życia w naszym kraju, nie oszukujmy się, daleko odbiega od niedoścignionych wzorców. Moim zdaniem, bo te wszystkie przemyślenia to tylko i wyłącznie moja subiektywna ocena, psychologowie kliniczni i społeczni również, powinni zadać sobie pytanie, jak dotrzeć do ludzi, którzy najbardziej tego potrzebują, przede wszystkim takich, którzy już nawet nie mają siły by o tę pomoc prosić. Przecież jednym z głównych funkcji psychologii jest poprawa jakości życia.

 Poprawmy więc jakość życia tym, którzy są na tyle chorzy, że nie mogą normalnie funkcjonować, a to przecież najtrudniejsze zadanie. Być może moja wypowiedź nie wszystkim się spodoba, jednak uważam, że każdy ma prawo do szczęścia, a jest wiele ludzi, którym życie często rzuca pod nogi kłody w postaci śmierci bliskich, choroby, czy braku celu. 

Źródło grafiki: polnocna.tv

środa, 6 marca 2013

O emocjach. Część II


O emocjach noworodka.

Na początku był płacz...

Na samym początku pojawiają się emocje negatywne, głównie płacz, a zaraz potem wstręt i obrzydzenie, co można łatwo sprawdzić, podając noworodkowi coś gorzkiego do ust. Na pewno bardzo szybko się skrzywi. Płacz zaraz po urodzeniu jest uwarunkowany ewolucyjnie. Dawno temu, za czasów pierwszych ludzi i obecnie ma takie samo znaczenie – dziecko manifestuje jakąś potrzebę lub niedogodność (np. mokra pieluszka czy głód). Dzięki temu rodzic wie, kiedy i mniej więcej jak reagować. Niedługo potem, czyli około 3 lub 4 tygodnia pojawia się pierwsza emocja pozytywna – uśmiech, który niejako ma wynagradzać rodzicom całą ich troskę, zaangażowanie i trud włożony w opiekę. Następnie wraz z kolejnymi etapami rozwoju, pojawiają się nowe umiejętności związane z emocjami, które jak się okazuje, pojawiają się niezwykle szybko.

Badacz Izard przeprowadził ciekawy eksperyment. Chciał sprawdzić jak emocje rodziców oddziałują na dzieci. Wybrane do eksperymentu matki miały za zadanie udawanie różnych emocji, np. smutku, radości i złości za pomocą mimiki twarzy i modulacji głosu. Okazało się, że twarze dzieci oddają analogiczne emocje, nawet tych dwuipółmiesięcznych.

Co więcej, kiedy ludzie długo ze sobą przebywają, np. po wielu latach małżeństwa, okazują emocje w podobny sposób, dlatego ich twarze wydają się być do siebie podobne! Stwierdzono to na podstawie badania, gdzie trzeba było na podstawie fotografii dopasować męża do poszczególnych kobiet. Udało się to niemal w 100% u osób starszych. Młode małżeństwa nie wykazywały żadnych podobieństw mimicznych, co oczywiście było związane z krótkim okresem przebywania ze sobą.

Jak kultura wpływa na ekspresję emocji?

Kultura w pewnym stopniu, mimo pewnej uniwersalności, wpływa na wyrażanie naszych emocji. Np. Eskimosi się jawnie nie złoszczą, ponieważ w ich kulturze po prostu nie wypada okazywać takiej emocji, natomiast w niektórych krajach arabskich złość jest związana z honorem, pozytywnym aspektem męskości. Co ciekawe, dla nas Polaków naturalne jest, że kiedy się z czymś zgadzamy to potakująco kiwamy głową, natomiast wyrażając sprzeciw, kręcimy głową na boki. Natomiast w Bułgarii jest zupełnie na odwrót, co jest częstą przyczyną nieporozumień między turystami a rodzimymi mieszkańcami. Warto to zapamiętać, jeśli wybierasz się tam na jakąś wycieczkę.


Wykrywacz kłamstw. Idealny sposób na rozpoznanie przestępcy?

Wykrywacz kłamstw, czyli tzw. wariograf ma swoje wady i zalety, jednak nigdy w procesie sądowym to badanie nie może stanowić dowodu na czyjąś winę. Badanie wykrywaczem kłamstw to dość skomplikowany proces, przeprowadzany tylko i wyłącznie przez doświadczonego badacza, który musi zastosować specjalną procedurę, która może trwać nawet od 3 do 4 godzin. Rozmowa z badanym ma wyzwolić poczucie, że koniecznie powinien przyznać się do winy, którą i tak skutecznie oceni wariograf.
Wykrywacz kłamstw to urządzenie, które rejestruje różne zmiany w funkcjonowaniu naszego organizmu, między innymi puls, ciśnienie krwi, regularność oddechów itd. W momencie, kiedy kłamiemy te parametry drastycznie się zmieniają, a przynajmniej tak zakładamy. Jednak nie zawsze tak się zdarza. Wykrywalność kłamstwa przez wariograf to ok.70%, natomiast 20% osób badanych przejawia reakcje, które w ogóle ciężko sklasyfikować, natomiast 10% to błędy, które wynikają ze strachu badanego, który pojawia się w momencie usłyszenia zarzutu, nawet u osób niewinnych. W końcu potencjalnie są oskarżeni o coś, czego nie zrobili. Największą zaletą wariografu to częste, samowolne przyznawanie się do winy przestępcy, przerażonego całą skomplikowaną procedurą badania.

Źródło informacji: "Podręcznik akademicki, tom 2" J. Stralau'a
                            "Psychologia eksperymentalna" Schlosberg, Woodworht

Źródło grafiki: eskimos.wikispaces.com
                       www.we-dwoje.pl

                       www.newstelegraf.pl

poniedziałek, 4 marca 2013

Milion dolarów dla szkół i edukacji!

Być może niektórzy z Was pamiętają post o Sugacie Mitrze, inteligentnym, pełnym pasji człowieku, którego badania mogą zrewolucjonizować systemy edukacji na całym świecie. W Gazecie Wyborczej w artykule pt. „Milion dolarów na szkołę bez granic, w której dzieci będą uczyć się od nauczycieli z całego świata” dostępnym tu, informują nas, że badacz otrzymał prestiżową nagrodę TED Prize, czyli czek aż na milion dolarów, który zamierza przeznaczyć na realizację swojego projektu „szkoły w chmurze”.

 Sugata Mitra planuje wybudować prawdziwą szkołę w Indiach, gdzie dzieci otrzymałyby niepowtarzalną szansę na zapoznanie się z najnowszymi technologiami. Budynek oprócz celów czysto edukacyjnych, pełniłby funkcje prawdziwego laboratorium, którego zadaniem miałoby być zainteresowanie nauką jak największej ilości dzieci. 

Ponadto część pieniędzy ma być przeznaczona na rozbudowę systemu wideochatów, za pomocą których nauczyciele mogą uczyć tych, którzy są oddaleni nawet o tysiące kilometrów. Dzięki temu, nauka nie będzie miała już żadnych granic. Oby było więcej takich ludzi jak pan Mitra!

A tutaj wywiad: http://blog.ted.com/2013/03/04/before-the-hole-in-the-wall-a-qa-with-2013-ted-prize-winner-sugata-mitra/ 

Grafika ze strony: www.stevehargadon.com