Zastępczy zespół Münchhausena to odmiana zespołu Münchhausena, który jest zaburzeniem
pozorowanym,ünchhausena można błędnie utożsamiać ze
zwykła hipochondrią. Objawy obu chorób wyglądają podobnie, osoba nieustannie odwiedza
najróżniejszych lekarzy, mówi o podejrzanych objawach i bezwzględnie domaga się
dalszych badań i porządnej diagnostyki. Hipochondrycy jednak panicznie boją się
chorób i śmierci, wierzą, że każdy najmniejszy i błahy potencjalny objaw jest
związany z nieuchronną śmiertelną chorobą. W trosce o swoje życie i w poczuciu
zagrożenia udają się do kolejnych lekarzy, którzy mają ich uspokoić i wykluczyć
ewentualne nowotwory i inne choroby. Natomiast zespół Müchhausena, który również koncentruje się na chorobach
i służbie zdrowia, polega na świadomym wejściu w rolę pacjenta, schorowanego
człowieka, a sama rzekoma choroba dostarcza ukojenia i zaspokojenie emocjonalne.
Co więcej, często oprócz wyimaginowanych objawów osoba zaburzona sama powoduje
u siebie różne rzeczywiste objawy somatyczne, które są dostrzegane przez
lekarza. Najczęściej fikcja i rzeczywiste wywoływanie chorób wzajemnie się ze
sobą przeplata.
to znaczy, że polega na wymyślaniu objawów choroby, chociaż
kwestia świadomości tych działań jest dosyć skomplikowana. Na pierwszy rzut oka
zespół M
Czy symulacja jest świadoma?
Sama symulacja jest świadoma, ale
pacjent nie rozumie, dlaczego tak postępuje, jakie są motywy jego działania i
czego ostatecznie oczekuje.
Po co symulować?
Osoba symulująca, bądź też
aktywnie wywołująca swoje objawy chce zwrócić na siebie uwagę, odzyskać
kontrolę nad otoczeniem, często też jest
to sposób na odreagowanie głęboko skrywanej agresji. Trudno sobie wyobrazić,
jak wielką krzywdę wyrządzają sobie osoby z tym zaburzeniem. Zazwyczaj wywołują
objawy przez połykanie toksycznych środków, dużej ilości leków, nieodpowiednie
odżywianie, w skrajnych przypadkach choroba może doprowadzić do śmierci. Chorzy
przechodzą skomplikowane zabiegi medyczne, które często są bolesne, mimo to
sami do nich dążą, a cierpienie fizyczne
oferuje im emocjonalne zaspokojenie. To nie są pojedyncze objawy, które są
wplecione w życie codzienne, ale cały ich zespół, który każe przeorganizować
swoje dotychczasowe funkcjonowanie w taki sposób, aby to choroby i szpitale
były najważniejsze.
Skąd nazwa?
Zespół Münchhausena po raz pierwszy został opisany przez
brytyjskiego lekarza Richarda Ashera już w 1951 roku, jako wyraz silnej
autoagresji skierowanej przeciwko własnemu ciału. Lekarz wykorzystał nazwisko
Karla von Münchausena, słynnego barona, który był
znany ze swoich zmyślonych opowieści.
U kogo występuje?
Występuje u osób z
charakterystycznymi cechami osobowości, np. u osób narcystycznych, jednak jego
pochodzenie jest znacznie bardziej skomplikowane. Często wiąże się z
nierozwiązanymi problemami emocjonalnymi, przebytymi traumami, koszmarnym
dzieciństwem, np. może być wynikiem molestowania seksualnego.
Czym się różni zespół Münchhausena od zastępczego
(przeniesionego) zespołu Münchhausena?
Zastępczy zespół Münchhausena to pozorowanie lub aktywne
wywoływanie objawów chorobowych nie u osoby zaburzonej, ale innej, zastępczej,
najczęściej w relacji dziecko-matka. Rodzic wmawia maluchom, że są chore, słabe
i potrzebne są kolejne wizyty u lekarzy. Zdezorientowane dziecko nie może
sprzeciwiać się woli rodziców, zaburzony rodzic to doskonały aktor, który gra
troskliwego opiekuna. Każdy sprzeciw dziecka może wywołać falę agresji. Jest to
skomplikowana wersja maltretowania, którą ciężko wykryć i prawidłowo nazwać.
Zdarza się, że w przypadku aktywnego wywoływania objawów, dziecko po jakimś
czasie umiera.
„Mama kazała mi chorować”
Książka autorstwa Julie Gregory,
która jest czymś w rodzaju pamiętnika, zbioru wszystkich wspomnień Julie, ofiary
zastępczego zespołu Münchahausena,
której udało się przeżyć. Pozycja raczej dla ludzi o mocnych nerwach, która
pokazuje jak choroby psychiczne rodziców wpływają na ich dzieci, które same
muszą sobie radzić z trudnym losem. Słowa i opowieści Julie sprawiają, że
kolejne terminy medyczne (zastępczy zespół Münchhausena, choroby, symulacje, klasyfikacje) stają się żywe i
zamieniają się w realny koszmar. Gregory żyje w USA, książka jest napisana w
kontekście tamtejszej kultury, pokazuje nie tylko ułomność rodziców, ale także
służby zdrowia, a przede wszystkim opieki społecznej. Najbardziej wstrząsający
jest chyba fakt, że rodzice Julie (mama z zastępczym zespołem Münchhausena, tata ze stwierdzoną lekką
schizofrenia paranoidalną) w wyniku adopcji otrzymali kolejne dzieci, a nawet
opiekowali się kombatantami wojennymi, chociaż słowo „opiekowali się” w tym
przypadku to ogromne nadużycie. Żaden lekarz, pedagog szkolny nie zorientował
się, że w przyczepie na kompletnym odludziu (rodzice bali się ludzi, ukrywali
się w lesie) codziennie rozgrywa się piekło. Mama Julie prowokowała choroby
dziewczynki, jako przekąski podawała zapałki, które pieszczotliwie nazywała
lizakami, a na obiad surowe ciasto. Upierała się, że córka ma problemy z
sercem, chociaż ta była wykończona z głodu. Czasami kradła coś w szkole, za co
nie raz została ukarana. Julie przeszła wiele bolesnych zabiegów, ciągle źle
się czuła, matka i ojciec wmawiali jej, że nie jest nic warta. Oprócz udręki
psychicznej, znęcali się nad nią i nad pozostałymi dziećmi fizycznie, bili i
zmuszali do okropnych rzeczy. Było dla nich normą, że matka czasami biegała z
jednym z dziewięciu swoich pistoletów i groziła, że się zabije. Julie była na
tyle silna i samodzielna, że udało jej się wyrwać z tego piekła, chociaż nie
było to łatwe. Miała kompletnie zaburzony obraz własnej osoby, nie wiedziała,
że to matka jest chora, dowiedziała się o tym przez przypadek, na wykładzie z
psychologii, wtedy po raz pierwszy usłyszała o zastępczym zespole Münchahausena i czuła jakby rozpadła się
na milion drobnych kawałeczków. Potem nie mieszkała już z rodzicami, ale
wplątała się w trudny i niebezpieczny dla niej związek, nie umiała normalnie
jeść, widok jogurtu i twarożku w lodówce kompletnie ją przytłaczał.
Psychoterapeuci nie umieli jej pomóc , byli zszokowani opowieściami dziewczyny,
często pierwszy raz spotykali się z tym zaburzeniem. Obecnie Julie Gregory
doszła do siebie, pomaga innym dzieciom-ofiarom maltretowania. Książkę jej
autorstwa można kupić w większości księgarni, czasami są dostępne na wyprzedaży
. Jej treść powinna uświadomić, ze
trzeba być niezwykle czujnym i naprawdę warto słuchać nie tylko rodziców, ale
także dziecko, które może mieć do powiedzenia więcej, niż mogło by się wydawać.
Źródło: "Mama kazała mi chorować" Julie Gregory
Źródło grafiki: www.lubimyczytac.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz