poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Myślisz, że wiesz dlaczego myślisz?


Garść ciekawostek o mózgu. 

Skąd się wziął? Czy jest źródłem naszej osobowości i kształtuje nasze zachowanie? Jak wygląda mózg osoby chorej na Alzheimera?

Mózg, narząd mieszczący w sobie umysł i świadomość.

Ten ludzki, jest całkiem sporych rozmiarów, ale rośnie i rozwija się w większości już po urodzeniu. Arystoteles powiedział kiedyś, że człowiek to zwierzę społeczne. Psychologowie społeczni uznają, że to właśnie jego rozmiarom zawdzięczamy naszą szeroko pojmowaną działalność społeczną, jesteśmy w stanie kierować jednocześnie wieloma przyjacielskimi kontaktami. 

Jak narodził się nasz mózg?

Nasi przodkowie żyli na drzewach i możemy sobie wyobrazić, że to wcale nie było łatwe. Po pierwsze musieli się do takiej rzeczywistości dostosować, a porównując inne naziemne ssaki do naszych nadrzewnych przodków możemy stwierdzić, że egzystencja tych drugich była zdecydowanie bardziej wymagająca, a ich radzenie sobie musiało wykraczać poza zwykłe umiejętności śmiertelnika mieszkającego w norze. Ich świat był barwny, skomplikowany i stereoskopowy. Oczy małp musiały niejako nauczyć się rozpoznawać trójwymiarową przestrzeń, żeby prawidłowo oceniać odległości na i między drzewami. Około 2-3 mln lat temu zrzekliśmy się życia w dżungli na rzecz niebezpiecznej, nieobliczalnej afrykańskiej sawanny, co w konsekwencji doprowadziło do wielu istotnych zmian, między innymi diety naszych przodków, którzy leśne owoce zamienili na upolowane, całkiem dobrze strawne mięso. Układ pokarmowy ewoluował, a my zyskaliśmy znacznie więcej energii, którą musieliśmy jakoś spożytkować – to umożliwiło rozwój tak skomplikowanego narządu, jakim jest mózg. Ponadto oczywiste jest, że zmieniły się proporcje naszego ciała, już nie potrzebowaliśmy długich jelit zdolnych do trawienia roślinnego pokarmu, nasze barki poszerzyły się, a płuca rozrosły.  W czasach nowoczesnej mięsożernej konsumpcji niezwykle cenny okazał się szpik kostny dużych ssaków, bogaty w substancje odżywcze, między innymi w fosfor niezbędny do budowy tkanki mózgowej. Problem polegał na jego dostępności, ponieważ kości tychże ssaków były twarde i masywne, trudno było je połamać, by uzyskać cenny płyn. Człowiek rozwiązał ten problem w niezwykle inteligentny sposób, wynalazł naturalne narzędzia, dzięki którym w łatwy sposób mógł uzyskać szpik. Nasza mięsożerność nie spowodowała jednak, że całkowicie zapomnieliśmy o roślinach. Kobiety, obciążone wychowywaniem potomstwa, zaczęły specjalizować się w poszukiwaniu pokarmu roślinnego, natomiast mężczyznom przypadł obowiązek polowania i zdobywania mięsa.  Wkrótce pojawiła się kolejna ważna umiejętność: ujarzmienie ognia, a co za tym idzie odpowiednie przygotowywanie potraw, które po obróbce termicznej były pozbawione wszelkiej maści nieprzyjaciół, czyli pasożytów. Ilość pochłanianych kalorii stanowiła zdecydowaną nadwyżkę w stosunku do trybu życia. Zwierzęta znajdujące się w takiej sytuacji gromadzą materiał zapasowy, np. w postaci poroża. Jednak wyobraźmy sobie naszego przodka z porożem próbującego upolować jakiegoś zwierzaka. Nie byłoby to zbyt poręczne rozwiązanie. W ten sposób zaczął kształtować się nasz mózg, a wraz z nim pojawiły się emocje, i inteligencja. Według koncepcji MacLeana najstarsza część naszego mózgu, czyli pień mózgu, należy do gadów (mózg gadzi), który był odpowiedzialny za najprostsze reakcje umożliwiające przeżycie, ochronę siebie i gatunku: np. eksploracja otoczenia. Następnie pojawił się mózg paleossaków, zawierający układ limbiczny odpowiedzialny za reakcje emocjonalne. Rozwinęły się takie formy aktywności jak zabawa, komunikacja wokalna czy tworzenie więzi emocjonalnych. Ostatecznie wykształcił się mózg neossaków, z charakterystyczną korą nową, która stanowi ośrodek naszej inteligencji, umożliwia logiczne myślenie, posługiwanie się mową i warunkuje abstrakcyjne myślenie.

Mózg nadaje nam osobowość?

We wrześniu 1848 roku na budowie kolei w USA miała miejsce słynna wśród psychologów i neurologów eksplozja. Dlaczego znana? Być może słyszałeś o przypadku Phineasa Gage’a, któremu w wyniku wybuchu gruby metalowy pręt (o długości 1metra, średnicy 3 cm i wadze 6 kg) przebił się przez czaszkę w taki sposób, że przeżył, a nawet pozostał przytomny. Po krótkiej rekonwalescencji, Phineas wrócił do pracy, jednak po wypadku, podczas którego została uszkodzona kora nowa stał się zupełnie innym człowiekiem, jego osobowość diametralnie się zmieniła. Przed tym wydarzeniem był niezwykle odpowiedzialnym i pracowitym człowiekiem, natomiast po stał się naiwny, nieodpowiedzialny, kapryśny, wulgarny, porywczy, gdyż uszkodzenie kory oczodołowej powoduje zmniejszenie wszelkiego hamowania, brak kontroli własnych działań, brak odpowiedzialności za konsekwencje działania oraz obniżona reakcja na karę.

Lewa półkula odpowiada za emocje pozytywne, a prawa za negatywne.

Osoby z uszkodzoną prawą półkulą, nawet po ciężkich wypadkach często przejawiają nieuzasadnioną wesołkowatość i skrajny optymizm, ponieważ wszelkie funkcje mózgowe przejmuje półkula lewa, która generuje głównie stany pozytywne. Po uszkodzeniu półkuli lewej chorzy zazwyczaj pogrążają się w głębokiej depresji, gdyż główną rolę zaczyna pełnić negatywna półkula prawa. Czy tak jest rzeczywiście, w 1992 roku postanowił sprawdzić Davidson. Osobom badanym, pierwszej grupie pokazał wesoły i pozytywny film, a drugiej film smutny o amputacji kończyn. Okazało się, że faktycznie ekspresja emocji negatywnych była silniejsza w prawej półkuli, a pozytywnych w lewej.
Podsumowując, nieprawidłowe funkcjonowanie naszego mózgu zniekształca naszą osobowość, zmienia ją.  

Jak wygląda mózg osoby chorej na Alzheimera?



Mózg takiej osoby ma charakterystyczny wygląd: kora nowa okalająca mózg kurczy się (upośledzenie myślenia, planowania i pamięci), podobnie hipokamp, który stopniowo zanika, komory mózgu znacznie powiększają się, co można zaobserwować na powyższej ilustracji.

Hipokamp to ważna struktura mózgu, która bierze udział w procesach pamięciowych. Jego zanik, zmniejszanie się i degradacja skutkują amnezją następczą, która upośledza zapamiętywanie, amnezją wsteczną- trudności w przypominaniu oraz lukami pamięciowymi dotyczących ostatniego okresu. 

Źródło informacji: "Zrozumieć mózg" dodatek do Polityki, wydanie specjalne
                      blog.ebdna.pl

środa, 24 kwietnia 2013

Ciekawostki z życia wzięte: Ludzie o wielu twarzach


Mnogość osobowości interesowała dotychczas wielu naukowców i nie tylko. Fascynowała także wielu pisarzy, między innymi Mikołaja Gogola w „Nosie” czy Fiodora Dostojewskiego w „Sobowtórze”.  Pierwszy raz rzetelnie przypadek mnogości osobowości został opisany w literaturze już w 1816 roku. 

Niesamowita i oryginalna historia jest znana, ponieważ została spisana w książce, która doczekała się
ekranizacji w filmie pt. „Trzy twarze Ewy” (produkcja pochodzi z 1954 roku.). Pewnego dnia gabinet psychiatry Thipgena odwiedza dwudziestopięcioletnia kobieta Ewa, która cierpi na bardzo silne bóle głowy, co więcej, zdarzą jej się kompletne zaniki pamięci. Po pewnym czasie lekarz otrzymuje tajemniczy list, którego nadawcą była właśnie pacjentka Ewa. Zdziwiony psychiatra postanowił szybko wyjaśnić tę sprawę i spytał kobietę, jaki był jej zamiar, dlaczego napisała ten list. Ku jego zdziwieniu, Ewa stanowczo zaprzeczała, że cokolwiek napisała. Jej argumenty i szczera ekspresja sprawiły, że Thipgen poczuł się kompletnie zagubiony, jednak w jednej chwili z twarzy kobiety zniknął gniew i zażenowanie, po czym uśmiechnęła się do doktora i zaczęła z nim jawnie flirtować. Ewa zmieniła się diametralnie. Niczym kameleon, który zmienia swoją barwę, ona zmieniła swoją osobowość. Z osoby cichej, skromnej i spokojnej przekształciła się w ruchliwą i wyzywającą pacjentkę.  Od tej pory psychiatra nazwał dwa różne oblicza kobiety kolejno: Ewą Białą i Ewą Czarną. Ewa Czarna była całkowicie siebie świadoma, ale myśli Białej również były dostępne do jej wglądu. Natomiast Ewa Biała nie miała pojęcia o Ewie Czarnej, ponieważ właśnie wtedy zdarzały jej się owe spektakularne zaniki pamięci. Po czasie okazało się, że pacjentka w okresie dzieciństwa czuła się niekochana i odrzucona. Kiedy umarła jej babcia, z którą była naprawdę zżyta, mama zmusiła ją do pocałowania ciała w trumnie, co według psychiatry mogło być powodem wykształcenia osobowości mnogiej. Osiem miesięcy po rozpoczęciu terapii, w życiu Ewy zaszła widoczna zmiana, nauczyła się dostrzegać różnorodne cechy swojej osobowości i powoli je scalać. Tak naprawdę kobieta po terapii była nową osobą, na tyle silną by zjednać w sobie dwie wcześniejsze antagonistyczne „twarze”.  W literaturze fachowej do lat siedemdziesiątych zanotowano około dwieście bliźniaczo podobnych  przypadków. Obecnie ilość osób z osobowością mnogą wzrasta i należy zdawać sobie sprawę, że nie jest to równoznaczne ze zmienianiem się cech wraz z przemijającym czasem. Przemiana osobowości następuje nagle, wręcz teatralnie. Ponadto mózg takich osób różni się swoją elektryczną aktywnością od przeciętnego mózgu osoby zdrowej, a ich serca biją nieco szybciej. Dodatkowo każda osobowość tworzy tak jakby odrębną osobę o odmiennym guście, pamięci, zainteresowaniach, szybkością mówienia czy nawet orientacji seksualnej.

Źródło informacji: "Wprowadzenie do psychologii" G. Mietzel'a
Źródło grafiki:  blog.lib.umn.edu

piątek, 19 kwietnia 2013

Homoseksualiści a wychowanie dzieci.


Temat niezwykle kontrowersyjny, trudny. Czy homoseksualiści powinni mieć prawo do posiadania własnych dzieci (w grę wchodzi metoda in vitro, surogatka, adopcja)? Każdy z nas ma zapewne określone zdanie na ten temat. Jedni są bardziej, inni mniej tolerancyjni, co wynika z wychowania, prywatnych przekonań ugruntowanych zdobywanym doświadczeniem, wartości kulturowych, religijnych itd. Pomijając problem akceptacji chciałabym zaprezentować naukowy punkt widzenia, w jaki sposób rodzice homoseksualni mogą wpływać na postrzeganie świata wychowywanego przez nich dziecka? Czy dzieci homoseksualistów wykazują większe skłonności homoseksualne niż ich rówieśnicy wychowywani w rodzinie tradycyjnej?


Badania z 1992 roku przeprowadzone przez Patterson pokazują, że nie zauważa się różnic społecznych, intelektualnych oraz emocjonalnych u dzieci wychowywanych w rodzinach homoseksualnych w porównaniu do ich rówieśników. Według części naukowców każdy typ rodziny (jest ich naprawdę dużo!) może stanowić bezpieczną bazę dla dziecka (Schaffer, 2008). Wszystko zależy od dobrej komunikacji, ponieważ zaburzenia na jej poziomie powodują spore zagrożenie psychopatologią. Nieważne więc czy dziecko jest wychowywane przez parę homoseksualną, liczy się jakość wychowania i rodzaj wpajanych wartości.

Jednak prof. Mark Regnerus przedstawił niedawno wyniki swoich badań, które pokazują, że standard życia dzieci rodziców homoseksualnych jest gorszy niż ich tradycyjnie wychowywanych rówieśników. Regnerus jest profesorem socjologii (University of Texas at Austin) zainteresowanym badaniami w zakresie zachowań seksualnych w różnych typach rodzin. Jest autorem dwóch książek dotyczących życia seksualnego nastolatków oraz młodych dorosłych. W 2012 roku opublikował artykuł o wpływie rodziców homoseksualnych na życie ich dzieci, który wywołał istną burzę w środowisku naukowym. Posądzany o brak tolerancji, zakłamanie i błędy metodologiczne znalazł się pod falą krytyki. W związku z licznymi kontrowersjami powołano specjalną komisję uniwersytecką, której zadaniem była ocena poprawności metodologicznej badań, które ostatecznie okazały się bez zarzutu. Naukowiec badał dorosłe już dzieci wychowywane przez rodziców jednakowej płci. Wyniki okazały się naprawdę szokujące, ponieważ aż 12% dzieci matek lesbijek i 24% dzieci ojców gejów myślało o popełnieniu samobójstwa. Ponadto znacznie częściej mają problemy z prawem, przystosowaniem społecznym oraz popadają w nałogi. Co więcej, dzieci znacznie częściej niż ich inni rówieśnicy deklarowały jawne molestowanie seksualne przez ich rodziców lub ich partnerów (dotyczyło to aż 23%, więc prawie ¼). Natomiast 61% wychowywanych przez matkę lesbiję i 71% przez ojców gejów pewnie zadeklarowało swój heteroseksualizm (w porównaniu do dzieci pochodzących z tradycyjnej rodziny, gdzie ten procent wynosi 90%). Niestety według badań socjologa, wielu z nich już jako dorośli ludzie musiało skorzystać z terapii, które mają im pomóc odnaleźć się w świecie i poradzić sobie z licznymi problemami.

Według Polskich badań wynika, że nasi rodacy nie dają parom homoseksualnym przyzwolenia na adopcję dzieci, natomiast zdecydowana większość z nas popiera legalizację ich związków, zwłaszcza jeśli chodzie o czysto prawnie unormowanie spraw majątkowych. Tylko 5% polskich par homoseksualnych deklaruje, że chciałoby zaadoptować dziecko (w skali kraju to naprawdę niewiele). Ponadto to tylko stwierdzenie chęci, od których daleko jeszcze do konkretnego działania.

Problem dzieci w rodzinach homoseksualnych wykracza poza granicę tolerancji, ponieważ mówi o procesie socjalizacji i przystosowaniu społecznym. Nieistotne są nasze prywatne opinie, ale rzetelne wyniki badań, które mogą sygnalizować pewne problemy. Praca naukowa Regnerusa jest w zdecydowanej opozycji w stosunku do pracy Patterson. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Kto ma rację? 

Zachęcam do przejrzenia poniższych linków i obejrzenia filmiku: http://www.dailymotion.com/video/xxnnkp_badanie-dzieci-homoseksualistow-mark-regnerus_tech#.UXAHispv6JM

Źródło informacji: http://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0049089X12000610
                            http://www.markregnerus.com/

Źródło grafiki: www.niepoprawni.pl 

niedziela, 14 kwietnia 2013

Śmierć z bezradności?


Wracając do tajemniczej śmierci dziewczyny z ostatniego posta, warto wspomnieć, że nie jest to przypadek odosobniony. Bezradni lekarze, którzy czasami nie potrafili określić przyczyny zgonu, często stwierdzali, że niektóre osoby umierają… ze strachu. Czy to możliwe?


Choroba braku nadziei.

Podczas wojny wiele osób trafiało do niewoli, co było ogromnym obciążeniem zarówno tym fizycznym jak i psychicznym. Wszyscy doskonale znamy „Inny świat” G. Herlinga – Grudzińskiego. Pomijając samą wysoką wartość literacką lektury, autor w obrazowy sposób pokazuje nam nieludzki świat łagru, obozu, gdzie gnębieni ludzie tracą swoje ludzkie przymioty, są traktowani jak rzeczy, wydajne roboty gotowe do pracy. Poniżani, głodni, wycieńczeni są częściami „Innego świata”, którzy tworzą oni sami, więźniowie. Grudziński opisując rozmaite postawy ludzi wobec zaistniałej sytuacji pokazuje nam, jak różne są  ich reakcje na tak trudne środowisko. Niektórzy żyją nadzieją prawdziwej wolności, inni nawet nie śmią o niej marzyć, są i tacy, którzy szukają władzy, przyjemności, w opozycji do tych pogrążonych w głębokiej depresji. „Inny świat”, ponieważ nie rządzi się naszymi zdroworozsądkowymi zasadami, ale popędami, karmiony nikłą nadzieją i marną porcją chleba w celu zwykłej egzystencji i przetrwania.

Naukowcy u wielu jeńców wojennych stwierdzili tzw. chorobę rezygnacji. Potocznie nazywani Muzułmanami, bez nadziei na wolność, z uległością wobec otoczenia, wyczerpani fizycznie, często szybko umierający, zdawało by się właśnie z powodów czysto emocjonalnych. Co ciekawe, niektórzy z nich nawet po wyzwoleniu i odzyskaniu wolności wykazywali nie tylko brak jakiejkolwiek radości, ale skrajne otępienie, bezruch paraliż, czyli cechy typowe dla zaawansowanej depresji.

Według badaczy, ludzie którzy na sytuacje trudne reagują szeroko rozumianym poczuciem bezradności, częściej chorują, są mniej odporni.

Curl Richter przeprowadził dość brutalne wobec zwierząt doświadczenie, które jednak doskonale ilustruje pewne mechanizmy poczucia bezradności.

Zanurzał dzikie i oswojone szczury w naczyniu z wodą. W normalnych warunkach mogą w niej spędzić od 60 do 80 godzin zanim utoną. Niektórym z nich obciął wąsy, tym samym pozbawił je odpowiedniego kontaktu ze środowiskiem. Aż 3 z 12 szczurków zginęły już w 2 minucie pływania w naczyniu z wodą. Dzikie zwierzęta bez wąsów wytrzymały maksymalnie do 15 minut. Śmierć każdego ze szczurka poprzedzało zwolnienie pracy serca i obniżenie temperatury ciała, co sugeruje, że bezpośrednią przyczyną ich zgonu była nadmierna stymulacja układu parasympatycznego.

Następnie szczurom dzikim, które nie były przystosowane do warunków laboratoryjnych i zazwyczaj ginęły szybciej, przeprowadzono tzw. trening nadziei. Kilkukrotnie zanurzano je w wodzie, uczyły się, że obecność w naczyniu nie stanowi zagrożenia dla ich życia. Okazało się, że po takim treningu zwierzęta mogły pływać tak samo długo jak wyuczone szczurki domowe, po prostu miały nadzieję, „wiedziały”, że zostaną uratowane.

Człowiek czuje się bezpiecznie, kiedy ma poczucie kontroli nad swoim środowiskiem, natomiast w momencie pojawienia się jakiegoś czynnika, którego nie możemy usunąć, stajemy się bezradni. Naukowcy już dawno odkryli, że umiejętność sprawowania odpowiedniej kontroli pomaga nam rozwiązywać problemy, a także walczyć ze stresem czy nawet sytuacją beznadziejną.

Przeprowadzono eksperyment ze szczurkami, które otrzymywały wstrząs elektryczny po rozpoczęciu jedzenia. Jedna grupa zwierząt została umieszczona w tak skonstruowanej klatce, że w każdej chwili mogła zeskoczyć z naelektryzowanej kratki (miała kontrolę), natomiast druga była rażona prądem zawsze po 10 sekundach od momentu rozpoczęcia jedzenie bez możliwości ucieczki. Oczywiście okazało się, że szczurki z grupy, które posiadały kontrolę, jadły częściej, nie wytworzył się u nich mechanizm poczucia bezradności w przeciwieństwie do zwierząt z drugiej grupy. Podobny eksperyment przeprowadzono na psach. Jego skutki utrzymywały się średnio aż 48 godzin, ale konsekwencje wielokrotne, nieuniknionego wstrząsu można było zaobserwować nawet po tygodniu! To w dużym stopniu odzwierciedla zachowania depresyjne jeńców wojennych, którzy odzyskali wolność. Po wielu trudnych chwilach, całkowicie pozbawieni kontroli nad środowiskiem mieli trudność na nowo przystosować się do normalnego środowiska, uwierzyć w bezpieczeństwo i przejąć stery nad swoim życiem.

Warto dodać, że przesądy, rozmaite skomplikowane obrzędy ludzi pierwotnych, czy też bardziej prymitywnych plemion współczesnych mają także czyste znaczenie psychologiczne. Grupa otoczona przez niebezpieczne zwierzęta, zdana na łaskę losu i niezrozumiałych sił natury wynalazła w końcu rzekomy sposób ich kontroli, który niejako poprawiał jej samopoczucie, dodawał pewności siebie. Był to prosty sposób radzenia sobie z trudną sytuacją.

Źródło informacji: "Psychologia i życie" Zimbardo
Źródło grafiki: www.wikipedia.pl

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Aż strach się bać.

Czy można umrzeć ze strachu?

Do szpitala w Baltimore zgłosiła się młoda kobieta. Nie miała objawów żadnej choroby, przyjęto ją na oddział tylko i wyłącznie na jej własną prośbę, a raczej liczne i natarczywe błagania. Pytana o powód swojego zdenerwowania, czy wręcz stanu paniki, opowiadała dziwną historię o wiszącej nad nią klątwą.  Położna, która odbierała ją i jej dwie siostry miała rzucić na nie urok. Przepowiedziała, że najmłodsza dziewczynka nie dożyje 16 lat, średnia umrze przed ukończeniem 21 lat, a najstarsza tuż przed osiągnięciem 23 roku życia. Zestresowana dziewczyna twierdziła, że dwie przepowiednie już się spełniły. Jej siostry nie żyją, nie doczekały granicznych dat określonych przez położną-czarownicę.  Dziewczynę ze względu na zły stan psychiczny pozostawiono na noc w szpitalu. Rano, kiedy pielęgniarka weszła do jej sali, zdumiona stwierdziła, że pacjentka jest martwa. Czyżby umarła ze strachu?


Skąd się bierze strach?

Strach to naturalna emocja, wykształcona w procesie ewolucji. Była niezwykle istotna, gdyż pozwalała przetrwać naszym przodkom nawet we wrogim, niesprzyjającym środowisku. W czasach, kiedy ludzie jeszcze nie porozumiewali się ze sobą za pomocą mowy, emocje były sygnałami, wskazówkami, które przekazywaliśmy jeden do drugiego o stanie środowiska zewnętrznego. Co ciekawe, kiedy się czegoś nagle przestraszymy, emocje, te wyrażane na twarzy i za pomocą postawy całego ciała pojawiają się niemal automatycznie, zawsze jako pierwsze. Dopiero potem stać nas na jakąkolwiek konkretną reakcję behawioralną, taką jak ucieczka czy walka. Nasza ekspresja mimiczna informuje całą grupę, daje sygnał: „Uważaj, dzieje się coś niedobrego!”. Z czasem nauczyliśmy się doskonale rozróżniać różne emocje, a także rozpoznawać je u innych przedstawicieli tego samego gatunku (podobno na początku nie posiadaliśmy takiej umiejętności). Dzięki ekspresji emocjonalnej byliśmy w stanie stwierdzić, czy nowo spotkana osoba ma w stosunku do nas przychylne zamiary. Te proste reakcje pozwoliły nam przetrwać i wspiąć się na najwyższy poziom rozwoju cywilizacyjnego. Do dzisiaj, nawet w Polsce boimy się węży lub np. pająków, mimo że potencjalny krzyżak ogrodowy czy padalec nie może zagrozić naszemu życiu. Oczywiście można też spotkać żmiję zygzakowatą, ale tylko w specyficznych warunkach, nie w środku dużego miasta. Często nie radzimy sobie z lękami, które stają się po prostu irracjonalne i w jawny sposób nas ograniczają. Ponadto człowiek w pewien łatwy sposób może warunkować strach, czasami nawet raz negatywnie skojarzony bodziec (okradli mnie w parku, za każdym razem kiedy przez niego przechodzę, mocno ściskam swoją torebkę) wystarczy, by reakcja lęku występowała za każdym razem.

Warunkowanie. Jak działa?

W szkole uczyłeś się o Pawłowie i jego psach. Znakomity fizjolog przypadkiem odkrywa, że bodźce neutralne środowiska, takie jak dzwonienie dzwoneczkiem czy włączanie światła, po uprzednim skojarzeniu z sygnałem wyzwalającym strach, może stać się przyczyną warunkowej reakcji lęku. Wcześniej wspomniany park źle nam się kojarzy, okradli nas, być może zrobią to ponownie? Ten prosty mechanizm zna każdy z nas. Jednak co podczas warunkowania dzieje się w naszym mózgu? Jakie struktury odpowiadają za warunkowanie strachu?

Neurobiologia warunkowania strachu.

Istnieje w mózgu taka złożona struktura, którą nazywamy układem limbicznym. Jest on odpowiedzialny za nasze emocje, popędy, a także w pewnym stopniu za pamięć. Naukowcy do dziś spierają się, które elementy naszego mózgu powinny zaliczać do tego układu, niemniej jednak jego najważniejszymi strukturami są: hipokamp z korą śródwęchową, ciało migdałowate i zakręt obręczy.
Do hipokampa informacje docierają za pomocą kory śródwęchowej. To właśnie tam odbywa się konsolidacja śladu pamięciowego i nabywanie pamięci długotrwałej. Najważniejszą strukturą aktywną podczas warunkowania strachu jest jednak ciało migdałowate. Informacje płynące z naszych zmysłów, (w trawie chyba czai się wąż!) mogą do niego dotrzeć, za pomocą drogi niskiej lub wysokiej. Droga niska, czyli podkorowa, przebiega z wyłączeniem kory mózgowej, a więc naszej najwyższej świadomości. Sygnał jest natychmiastowo przesyłany ze wzgórza do ciała migdałowatego, co powoduje naszą jeszcze nie w pełni świadomą, ale silną reakcję lękową (przecież nie wiadomo, co w tej trawie siedzi, być może to wąż). Droga wysoka jest związana z przepływem informacji przez korę nową, podróż sygnału jest co prawda dłuższa, ale ciało migdałowate otrzymuje szczegółowo rozpoznane obiekty albo zasłyszane dźwięki (np. uff, to nie wąż tylko jakaś porzucona lina). Dowiedziono, że uszkodzenie ciała migdałowatego ma znaczący wpływ na warunkowanie reakcji strachu, a także ekspresję tej reakcji. Osoby z takim uszkodzeniem nie zawsze potrafią rozpoznać strach malujący się na twarzach innych osób (w zależności od tego w jakim wieku ciało zostało uszkodzone, im wcześniej tym trudniej). Jaki udział w tym procesie ma hipokamp? Odpowiada za tak zwane kontekstualne skojarzenia strachu, jego uszkodzenie uniemożliwia warunkowanie, w którym to sytuacja powoduje reakcję.

Jak wygasić uwarunkowaną reakcję strachu?

Jeżeli chcemy się pozbyć wcześniej uwarunkowanej reakcji strachu, czyli sprawić, aby bodziec, który wywołuje lęk stał się znowu dla nas obojętny i neutralny, nasz mózg musi uruchomić nowy aktywny proces, ponieważ wygaszanie nie jest bierne, nie powoduje zredukowania powstałej wcześniej ścieżki skojarzenia.

Wracając do dziewczyny, która być może umarła ze strachu. Jak sądzisz, czy to możliwe?

Źródło informacji: "Psychologia i życie" Zimbardo
                            "Sieci emocjonalne w mózgu." Ledoux J.E., Phelps E.A.
 Źródło grafiki: nauka.gadzetomania.pl

środa, 3 kwietnia 2013

Ciekawostki z życia wzięte: Projekt Brain


Jest The Human Brain Project , jest i amerykański Brain, a dokładniej Brain Research Through Advancing Innovative Neurotechnologies. Można łatwo zauważyć, że wzrasta zainteresowanie ludzkim mózgiem, a wszelkie odmiany neuronauki to prężnie rozwijające się gałęzie nauki. Ostatnie projekty pokazują, że bardzo chętnie inwestujemy w poznanie tajemnicy naszego niezwykłego umysłu, który być może już wkrótce odkryje przed nami swoje sekrety.

Pytanie brzmi,  czy słusznie?

Po pierwsze osobiście uważam, że pieniądze, które są przeznaczane na cele naukowe, nigdy nie są marnowane (o ile to badanie ma sens i może przynieść wymierne korzyści na szeroką skalę). Znamy strukturę mózgu, jego budowę i mniej więcej sposób jego działania. Jednak mimo wszystkich dotychczasowych badań jest to nadal mniej niż więcej, a zrozumienie ogólnej zasady funkcjonowania naszego mózgu może przyczynić się do rozwoju nie tylko nauk medycznych, ale także tych technicznych.
Kiedy przeczytałam o pomyśle Obamy, przyznam szczerze, że miałam nieco mieszane uczucia. Skoro inwestujemy w tak zaawansowany projekt jak HBP, to po co rozpoczynać równolegle kolejny, o podobnych założeniach?

Szlachetne idee i wątpliwości.

Swoje wątpliwości wyrażają także znacznie mądrzejsi ode mnie ludzie, bo sami „neuronaukowcy”, którzy uważają, że cele projektu są na obecnym etapie technologicznym niemożliwe do osiągnięcia. Badacze uważają, że pieniądze przeznaczone na Brain, a jest to aż 110 mln dolarów (kwoty są różne w zależności od artykułu, w niektórych sięgają nawet 300 mln) mogłyby być przeznaczone na inne, bardziej potrzebne projekty. Prezydent Obama zakłada, że wybranym naukowcom uda się stworzyć dokładną mapę mózgu, która zawierałaby aż 100 bilionów neuronów naszego mózgu. Ponadto być może pozwoliło by to na dokładniejsze poznanie i leczenie takich chorób jak Parkinsonizm czy Alzheimer. Nie należy również zapomnieć o możliwości stworzenia sztucznej  inteligencji - nierealistycznym póki co marzeniu wielu naukowców. Dodatkowo Obama argumentuje, że przeznaczanie pieniędzy na projekt Brain to czysta, opłacalna inwestycja, co potwierdza George M. Church, Harvardzki biolog. Kto ma rację?




Żródło grafiki: www.interia.pl