wtorek, 27 sierpnia 2013

Zastępczy zespół Münchhausena

Co to takiego?

Zastępczy zespół Münchhausena to odmiana zespołu Münchhausena, który jest zaburzeniem pozorowanym,ünchhausena można błędnie utożsamiać ze zwykła hipochondrią. Objawy obu chorób wyglądają  podobnie, osoba nieustannie odwiedza najróżniejszych lekarzy, mówi o podejrzanych objawach i bezwzględnie domaga się dalszych badań i porządnej diagnostyki. Hipochondrycy jednak panicznie boją się chorób i śmierci, wierzą, że każdy najmniejszy i błahy potencjalny objaw jest związany z nieuchronną śmiertelną chorobą. W trosce o swoje życie i w poczuciu zagrożenia udają się do kolejnych lekarzy, którzy mają ich uspokoić i wykluczyć ewentualne nowotwory i inne choroby. Natomiast zespół Müchhausena, który również koncentruje się na chorobach i służbie zdrowia, polega na świadomym wejściu w rolę pacjenta, schorowanego człowieka, a sama rzekoma choroba dostarcza ukojenia i zaspokojenie emocjonalne. Co więcej, często oprócz wyimaginowanych objawów osoba zaburzona sama powoduje u siebie różne rzeczywiste objawy somatyczne, które są dostrzegane przez lekarza. Najczęściej fikcja i rzeczywiste wywoływanie chorób wzajemnie się ze sobą przeplata.
to znaczy, że polega na wymyślaniu objawów choroby, chociaż kwestia świadomości tych działań jest dosyć skomplikowana. Na pierwszy rzut oka zespół M

Czy symulacja jest świadoma?

Sama symulacja jest świadoma, ale pacjent nie rozumie, dlaczego tak postępuje, jakie są motywy jego działania i czego ostatecznie oczekuje.

Po co symulować?

Osoba symulująca, bądź też aktywnie wywołująca swoje objawy chce zwrócić na siebie uwagę, odzyskać kontrolę nad otoczeniem, często też  jest to sposób na odreagowanie głęboko skrywanej agresji. Trudno sobie wyobrazić, jak wielką krzywdę wyrządzają sobie osoby z tym zaburzeniem. Zazwyczaj wywołują objawy przez połykanie toksycznych środków, dużej ilości leków, nieodpowiednie odżywianie, w skrajnych przypadkach choroba może doprowadzić do śmierci. Chorzy przechodzą skomplikowane zabiegi medyczne, które często są bolesne, mimo to sami do nich dążą, a  cierpienie fizyczne oferuje im emocjonalne zaspokojenie. To nie są pojedyncze objawy, które są wplecione w życie codzienne, ale cały ich zespół, który każe przeorganizować swoje dotychczasowe funkcjonowanie w taki sposób, aby to choroby i szpitale były najważniejsze.

Skąd nazwa?

Zespół Münchhausena po raz pierwszy został opisany przez brytyjskiego lekarza Richarda Ashera już w 1951 roku, jako wyraz silnej autoagresji skierowanej przeciwko własnemu ciału. Lekarz wykorzystał nazwisko Karla von Münchausena, słynnego barona, który był znany ze swoich zmyślonych opowieści.

U kogo występuje?

Występuje u osób z charakterystycznymi cechami osobowości, np. u osób narcystycznych, jednak jego pochodzenie jest znacznie bardziej skomplikowane. Często wiąże się z nierozwiązanymi problemami emocjonalnymi, przebytymi traumami, koszmarnym dzieciństwem, np. może być wynikiem molestowania seksualnego.

Czym się różni zespół Münchhausena od zastępczego (przeniesionego) zespołu Münchhausena?

Zastępczy zespół Münchhausena to pozorowanie lub aktywne wywoływanie objawów chorobowych nie u osoby zaburzonej, ale innej, zastępczej, najczęściej w relacji dziecko-matka. Rodzic wmawia maluchom, że są chore, słabe i potrzebne są kolejne wizyty u lekarzy. Zdezorientowane dziecko nie może sprzeciwiać się woli rodziców, zaburzony rodzic to doskonały aktor, który gra troskliwego opiekuna. Każdy sprzeciw dziecka może wywołać falę agresji. Jest to skomplikowana wersja maltretowania, którą ciężko wykryć i prawidłowo nazwać. Zdarza się, że w przypadku aktywnego wywoływania objawów, dziecko po jakimś czasie umiera.

„Mama kazała mi chorować”

Książka autorstwa Julie Gregory, która jest czymś w rodzaju pamiętnika, zbioru wszystkich wspomnień Julie, ofiary zastępczego zespołu Münchahausena, której udało się przeżyć. Pozycja raczej dla ludzi o mocnych nerwach, która pokazuje jak choroby psychiczne rodziców wpływają na ich dzieci, które same muszą sobie radzić z trudnym losem. Słowa i opowieści Julie sprawiają, że kolejne terminy medyczne (zastępczy zespół Münchhausena, choroby, symulacje, klasyfikacje) stają się żywe i zamieniają się w realny koszmar. Gregory żyje w USA, książka jest napisana w kontekście tamtejszej kultury, pokazuje nie tylko ułomność rodziców, ale także służby zdrowia, a przede wszystkim opieki społecznej. Najbardziej wstrząsający jest chyba fakt, że rodzice Julie (mama z zastępczym zespołem Münchhausena, tata ze stwierdzoną lekką schizofrenia paranoidalną) w wyniku adopcji otrzymali kolejne dzieci, a nawet opiekowali się kombatantami wojennymi, chociaż słowo „opiekowali się” w tym przypadku to ogromne nadużycie. Żaden lekarz, pedagog szkolny nie zorientował się, że w przyczepie na kompletnym odludziu (rodzice bali się ludzi, ukrywali się w lesie) codziennie rozgrywa się piekło. Mama Julie prowokowała choroby dziewczynki, jako przekąski podawała zapałki, które pieszczotliwie nazywała lizakami, a na obiad surowe ciasto. Upierała się, że córka ma problemy z sercem, chociaż ta była wykończona z głodu. Czasami kradła coś w szkole, za co nie raz została ukarana. Julie przeszła wiele bolesnych zabiegów, ciągle źle się czuła, matka i ojciec wmawiali jej, że nie jest nic warta. Oprócz udręki psychicznej, znęcali się nad nią i nad pozostałymi dziećmi fizycznie, bili i zmuszali do okropnych rzeczy. Było dla nich normą, że matka czasami biegała z jednym z dziewięciu swoich pistoletów i groziła, że się zabije. Julie była na tyle silna i samodzielna, że udało jej się wyrwać z tego piekła, chociaż nie było to łatwe. Miała kompletnie zaburzony obraz własnej osoby, nie wiedziała, że to matka jest chora, dowiedziała się o tym przez przypadek, na wykładzie z psychologii, wtedy po raz pierwszy usłyszała o zastępczym zespole Münchahausena i czuła jakby rozpadła się na milion drobnych kawałeczków. Potem nie mieszkała już z rodzicami, ale wplątała się w trudny i niebezpieczny dla niej związek, nie umiała normalnie jeść, widok jogurtu i twarożku w lodówce kompletnie ją przytłaczał. Psychoterapeuci nie umieli jej pomóc , byli zszokowani opowieściami dziewczyny, często pierwszy raz spotykali się z tym zaburzeniem. Obecnie Julie Gregory doszła do siebie, pomaga innym dzieciom-ofiarom maltretowania. Książkę jej autorstwa można kupić w większości księgarni, czasami są dostępne na wyprzedaży . Jej treść  powinna uświadomić, ze trzeba być niezwykle czujnym i naprawdę warto słuchać nie tylko rodziców, ale także dziecko, które może mieć do powiedzenia więcej, niż mogło by się wydawać.



Źródło: "Mama kazała mi chorować" Julie Gregory
Źródło grafiki: www.lubimyczytac.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz