Żyjemy w świecie, gdzie za każde przewinienie, wykroczenie,
przestępstwo, jeśli zostanie udowodnione, wymierzana jest kara, np. w postaci
grzywny czy więzienia. Tradycja kary jest w nas głęboko zakorzeniona, dlatego wielu z nas wydaje się, że jest to
jedyne słuszne wyjście w sytuacji czyjegoś nieposłuszeństwa. Wychowywanie
dzieci również opiera się na złożonym systemie kar czy nagród, pozytywne
zachowania są cenione, np. „Byłeś grzeczny u dentysty, więc możesz wybrać sobie
zabawkę w swoim ulubionym sklepie z zabawkami”, „Masz dobre oceny, więc w
nagrodę kupiliśmy Ci twój pierwszy osobisty komputer”, natomiast negatywne
karane „Spóźniłeś się, w tym tygodniu za karę nie możesz grać w gry na
komputerze”, „Byłeś niegrzeczny, więc nie pójdziemy na basen”.
Wszystko wydaje się być proste. Ktoś robi coś złego, my go
karzemy. Przecież w ten sam sposób działa nasze prawo: „ukradłeś coś, więc
pójdziesz do więzienia”. Jednak co się
dzieje w momencie, gdy kara się kończy? Czy dziecko już nigdy nie będzie
niegrzeczne i już nigdy się nie spóźni, bo otrzymało karę? Czy kara warunkuje
czyjeś posłuszeństwo?
Jej problem jest bardzo złożony, a fenomen polega na
prostocie. Łatwo jest kogoś karać, nie wymaga to specjalnego myślenia, co
powinniśmy zrobić. Jest odruchowe, machinalne. Jednak nie zawsze bywa
skuteczne.
Kiedy kara jest
skuteczna?
Psychologowie za karę rozumieją „każdy czynnik następujący
po zachowaniu, który powoduje jego zaprzestanie”.
Daj alternatywę
Osoba czy dziecko powinna mieć szansę na
uniknięcie kary. Co prawda nie zawsze jest to możliwe, ale możemy zaproponować
naprawienie wyrządzonej szkody w taki sposób, że kara stanie się niepotrzebna.
Np. „Nabałaganiłeś, więc powinieneś dostać karę, ale jeśli posprzątasz nie będę
się gniewać”. W systemie prawnym taką alternatywą może być dobrowolne
przyznanie się do winy, które obniża karę lub w skrajnych przypadkach,
uczestniczenie w procesie jako świadek koronny przeciwko innym zbrodniarzom.
Określ, dlaczego karzesz tę reakcję w
określonej sytuacji.
O ile dorosły ma zazwyczaj dobrze
wykształconą moralność, rozróżnia dobro od zła, to małe dziecko nie zawsze, o
czym często zapominają rodzice. Zdarzają się sytuację, kiedy np. podczas
jakiejś uroczystości rodzinnej dziecko mówi coś, czego nie powinno, np.
brzydkie słowo, które usłyszało w telewizji, ale nie zdaje sobie sprawy, że to
słowo jest nieodpowiednie i obraźliwe. Rodzice często nerwowo reagują i
krzyczą, a skołatane dziecko nie ma pojęcia, o co im chodzi. Ponadto należy pamiętać,
że osobie karanej ta przykra interakcja z karzącym powinna kojarzyć się tylko z
tą daną sytuacja, a nie osobą.
Synchronizacja
Kara powinna nastąpić natychmiast po
niepożądanej reakcji. Jest to najczęstszy błąd jaki popełniamy, a można go
zauważyć na każdym dłuższym spacerze, kiedy przyglądamy się matkom z dzieckiem:
„Byłeś niegrzeczny, uciekasz mi! Jak przyjdziemy do domu to tatuś cię ukarze”.
Owszem, dziecko będzie się bało, zdawało sobie sprawę, że w domu czeka go coś
nieprzyjemnego, ale już dawno zapomni, czego ta kara ma dotyczyć.
Ucieczka
Jeżeli chcemy, aby była skuteczna, nie może
być sposobu na jej uniknięcie przez karanego. W sytuacji rezygnacji z kary,
niepożądane zachowanie w pewien sposób zostanie nagrodzone i dodatkowo jeszcze
częściej może się powtarzać!
Czas trwania
Nigdy nie wymierzajmy kary długotrwałej.
Nie zawsze się to udaje. Przecież za wyjątkowo okrutne zbrodnie można trafić do
więzienia nawet na 25 lat.
Nie okazuj współczucia i miłości
Chodź brzmi to bardzo nieczule, to kara nie
powinna kojarzyć się z pozytywnymi emocjami, ponieważ wtedy traci swoją wartość
wychowawczą.
Generalizacja
Kolejny częsty błąd popełniany przez
rodziców. Karząc, oceniamy czyjeś zachowanie, nie osobność i nie wolno
dokonywać krzywdzących uogólnień typu „jesteś głupi”, ponieważ nawet długi czas
po odbyciu kary, takie negatywne stwierdzenia mogą być pamiętane i osłabić
stosunki między karanym a karzącym.
Czasami jednak kara przynosi więcej szkody
niż pożytku. Osobiście nie znam wielu osób, które rzetelnie stosowałyby się do
powyższych zasad, być może to wina tego, że nie są one tak powszechnie znane.
Przede wszystkim musimy pamiętać, że wszystkie sytuacje skrajnie patologiczne
związane z maltretowaniem dzieci, są związane z nieustannym stosowaniem kary,
która często przyjmuje formę bicia i znęcania się. Problem jest bardziej
powszechny niż nam się wydaje. Wystarczy, że przypomnę sobie podstawówkę,
rodziców odbierających swoje dzieci. Wielu z nich rozmowę zaczynało od krzyku,
a każde nieodpowiednie słowo malca kończyło się między innymi szarpaniem za
rękę.
Musimy pamiętać, że kara wzbudza w karzącym
poczucie krzywdy, a także buntu i agresji. Nikt nie lubi być karany, więc
automatycznie się przed tym bronimy. Dlatego tak często słyszymy krzyk: „Ale
jak to? Co ja znowu zrobiłem? To nie była moja wina.” Ponadto często osoba karząca nie docenia
surowości swojej kary, która może okazać się zbyt duża w porównaniu z czynem,
który karzemy. Nie spodziewajmy się, że ukaranie sytuacji wynikłej z przypadku:
„Przewróciłem się i przypadkiem zahaczyłem nogą o stół. Wtedy zbił się twój
ulubiony wazon” nie wywoła frustracji i agresji. Musimy wiedzieć nie tylko jak,
ale co karać. Kara nie powinna ukazywać nieograniczonej władzy osoby karzącej,
ponieważ takie dzieci uznają, że jest to jedyny sposób na wymuszenie u kogoś
odpowiedniego zachowania i same w przyszłości będą ją stosowały chętnie i bez
ograniczeń. Należy także pamiętać, że kara stosowana w pewnym sensie
publicznie, może zwiększyć swoją siłę, bo karany czuje obecność innych osób i
całą sytuację uznaje za skrajnie upokarzającą.
Niesamowity
eksperyment!
Elliot Aronson, popularny psycholog
społeczny, zajmując się niegdyś teorią dysonansu społecznego z Leonem
Festingerem (która jest złożonym i ciekawym tematem odpowiednim na odrębny
post) przeprowadził fascynujący eksperyment, którego wyniki zaskoczyły nawet
jego samego. Aronson wraz ze swoim współpracownikiem poszli do przedszkola i
dali dzieciom rozmaite zabawki. Często potem przychodzili i bawili się z
dziećmi. Następnie przedszkolaków podzielili na dwie grupy. Pierwsza miała
otrzymać groźbę kary surowej, a druga groźbę kary lekkiej. Aronson po kolei
zapraszał dzieci z pierwszej grupy do siebie. Każdego przedszkolaka pytał,
którą nową zabawką lubi bawić się najbardziej. Po wskazaniu przedmiotu mówił,
że w tym tygodniu malcowi nie wolno bawić się jego ulubioną zabawką, a jeśli to
zrobi mimo zakazowi, on będzie bardzo się gniewał, już nigdy nie przyjdzie do
przedszkola i zabierze wszystkie zabawki. Natomiast dzieci z drugiej grupy
informował, że złamanie zakazu nie spowoduje żadnych strasznych skutków, może
jedynie będzie trochę zły, ale nic poza tym.
Co
się okazało?
Dzieci, które za zabawę ulubioną zabawką
straszono surową karą, uważały ten przedmiot za jeszcze bardziej pociągający i
wspaniały. Nie czuły do niego żadnej niechęci, natomiast przedszkolaki, którym
praktycznie nie zagrożoną żadną karą, ulubioną zabawkę uznały za całkowicie
nudną i już niewartą ich uwagi!
Dlaczego?
Ponieważ dzieci, którym nie grożono karą,
same w sobie musiały wykształcić odpowiedni powód, dla którego nie mogą tej
zabawki używać. Same siebie przekonywały, że ta zabawka wcale nie jest tak
ciekawa jak inne, czego nie musiały robić dzieci, które zostały poinformowany
o surowej karze.
Aronson wykonał podobny eksperyment w domu,
wobec swojego syna, który cały czas bił swojego młodszego brata. Tata zagroził
mu mała karą, okazało się, że zaraz potem agresja malucha wobec brata na zawsze
się skończyła!
Źródło informacji: "Psychologia i życie" Zimbardo oraz "Przypadek to nie wszystko" Elliota Aronsona