czwartek, 28 lutego 2013

Ciekawostki z życia wzięte - encefalopatia bokserska


Sporty typu boks nigdy mnie nie interesowały, inne dyscypliny też raczej nie. Jednak przeglądając gazety, portale itd., czytając wiele różnych negatywnych komentarzy, chciałabym krótko wspomnieć o encefalopatii bokserskiej, jako przyczynie specyficznych zaburzeń w tym sporcie.

Osoby, które uprawiają sporty, szczególnie takie których jego elementy mogą być szkodliwe dla zdrowia, są w pewnym stopniu przystosowane do wszelkich urazów, ich organizm jest zdecydowanie bardziej wytrzymały. Ale wszystko ma przecież swoje granice. Wyobraźmy sobie, że przez kilkanaście lat, podczas zawodów, ktoś brutalnie uderza nas raz za razem w okolice twarzy i czaszki. Tak delikatny narząd ja mózg musi z czasem ulec w pewnym stopniu zniekształceniu i  zniszczeniu. To co go pokrywa, jego najbardziej zewnętrzna część to kora mózgowa, odpowiadająca za szereg czynności, których nie sposób tutaj wymienić. Podstawowa czynność kory, lewej półkuli, to mowa, kształtowanie wyrażeń, zdań i zdolność do ich wypowiadania. Mózg boksera, który często z powodu licznych urazów jest obrzęknięty, powoduje „pogorszenie” działalności okolic odpowiedzialnych za formowanie mowy. 

Ludzie oglądając wywiad z bokserem, który nie może się prawidłowo wysłowić, ciężko mu sformułować nawet proste zdanie, często klasyfikują go jako delikatnie mówiąc mało inteligentnego. Powinniśmy jednak wziąć pod uwagę przebyte przez niego urazy głowy, które skutecznie uszkadzają ośrodki mowy i utrudniają wypowiedzi. Dotyczy to przede wszystkim sportowców starszych, najczęściej o piętnastoletnim stażu sportowym.  

Jedną z osób dotkniętych tą przykrą dolegliwością jest prawdopodobnie Andrzej Gołota. Wystarczy obejrzeć pierwszy dostępny nam wywiad z tym panem.

Grafika: własna

wtorek, 26 lutego 2013

Ciekawostki z życia wzięte - pozytywny fotoradar


W psychologii jest wiele fantastycznych, funkcjonalnych teorii, których jedynym zadaniem jest obecnie wypełnianie tekstem grubych ksiąg zalegających na półkach i porastających kurzem. A szkoda, wielka szkoda. Niektóre prawa, odkryte zależności mogłyby znacznie poprawić nasz komfort życia. Problem w tym, że ludzie mają w stosunku do nich jakąś dziwną niechęć, związaną chyba z niewiarą w ich skuteczność. I tak od lat przecież wiadomo, że kara nie jest tak skuteczna, jak nagroda za zachowanie pozytywne. To oczywistość, którą znajdziemy w pierwszym lepszym podręczniku psychologii, w dodatku poparta rzetelnymi dowodami naukowymi. Jednak przyzwyczajenie do kar, społeczne przyzwolenie i stereotyp „żeby czegoś uniknąć trzeba wprowadzić karę” sprawiają, że świetne prawo nie jest wykorzystywane, a przynajmniej nie tak często i na tak dużą skalę jak powinno.

Niedawno polscy politycy obwieścili nowinę o kolejnych fotoradarach na terenie kraju, co oczywiście wywołało swoistą burzę, wśród niezadowolonych i sfrustrowanych obecnym stanem dróg kierowców. Dzięki takim środkom państwo zarobi sporo pieniędzy pod przykrywką „dla bezpieczeństwa na drogach”.

Jednak jak podaje portal Wirtualna Polska, teorię kar i nagród postanowiła wykorzystać Szwecja, stawiając na swoich drogach fotoradary, które robiły zdjęcia ludziom jadącym zgodnie z przepisami! Ich misja miała trwać tylko trzy dni, w ramach eksperymentu czy możliwość nagrody rzeczywiście wzmocni pozytywne zachowania kierowców na drodze. W tym czasie fotoradar minęło aż 24 875 aut, które na terenie wybranej miejscowości poruszały się tylko z dozwoloną prędkością. Nikt nie spodziewał się aż tak pozytywnego efektu. Szczęśliwiec, którego zdjęcie zostanie wylosowane, wygra Volkswagena.

Źródło informacji: http://moto.wp.pl/kat,55194,title,Radarowa-loteria-Volkswagena,wid,12933114,wiadomosc.html?ticaid=110225
Grafika: własny rysunek

poniedziałek, 25 lutego 2013

Uśmiech malowany na twarzy – o emocjach. Część I

Emocje mogą nami targać, mogą nas przytłaczać, mogą nas popychać do niesamowitych czynów, a czasami po prostu są, te słabsze lub silniejsze. Stanowią skomplikowaną drogę komunikacyjną pomiędzy Tobą, a innymi ludźmi, którzy powinni potrafić je rozpoznać. W dzisiejszych czasach wiele mówi się o emocjach, jednak dopiero stosunkowo niedawno przeprowadzono rzetelne badania, które pokazują nam określone zależności.

OliviaGoldsmith: „Wszys­cy uśmie­chają się w tym sa­mym języ­ku. Tyl­ko uśmiech jest jed­na­kowy na całym świecie. Możesz się uśmie­chnąć po an­giel­sku, a będzie to znaczyło dokład­nie to sa­mo w Tajlandii.”

W pewnym sensie emocje są uniwersalne, tzn. ludzie na całym świecie podobnie je wyrażają.


Paul Ekman przeprowadził międzykulturowy eksperyment, za pomocą którego chciał sprawdzić, czy tak podstawowe emocje jak uśmiech czy złość, są rzeczywiście podobnie wyrażane w różnych typach społeczeństw. Z tego powodu udał się do Nowej Gwinei, gdzie zamieszkuje plemię Fore, czyli jedna z najbardziej pierwotnych kultur na całym świecie. Plemię nie zna pisma, nie ma żadnej styczności ze światem „cywilizowanym”. Żyje w sposób bardzo tradycyjny, jak za czasów epoki kamienia. Tłumacz przetłumaczył specjalne opowiadania Ekmana na język plemienia. Te krótkie opowiastki były nacechowane emocjonalnie, krótko mówiąc miały wywołać jakąś emocję. Np. badany usłyszał historię kobiety, która samotnie przebywając w swoim domostwie, absolutnie bez żadnej broni typu strzały i łuk, została zaatakowana przez stado rozwścieczonych dzików. Oczywiście kobieta była przerażona. Zapytano więc członka plemienia, jaki jego zdaniem wyraz twarzy miała w tamtej chwili kobieta. Odpowiednią ekspresję można było wybrać z przygotowanych wcześniej zdjęć. Okazało się, że przedstawianie za pomocą twarzy takich emocji jak radość, smutek wściekłość czy odraza jest jak najbardziej uniwersalne. Badani mieli jedynie problem z rozróżnieniem zaskoczenia od lęku, prawdopodobnie na wskutek przekonania, że to co zazwyczaj bywa straszne, pojawia się znienacka. Badani mieli także zaprezentować, jak oni sami zareagowaliby na usłyszaną w opowiadaniu sytuację. Ich ekspresje twarzy zostały przez Ekmana sfotografowane, a następnie pokazane Amerykańskim studentom, którzy bez żadnego problemu odczytali odtworzone emocje.

Dlaczego ludzie wyrażają te same emocje w podobny sposób, niezależnie od kultur?

Naukowcy uważają, że zdolność wyrażania emocji jest dziedziczona genetycznie i wynika z podstawowych praw ewolucji. Wiele emocjonalnych odruchów człowieka można swobodnie obserwować u zwierząt, np. bezwiedne cofanie głowy w sytuacji zagrożenia i odsłanianie zębów w momentach złości. Wszystkie emocje poprzedzały określone zachowanie, między innymi walkę czy ucieczkę. Naukowiec Andrew uważa, że dawno, dawno temu, kiedy na Ziemi pojawił się człowiek, owszem, istniały emocje, ale nie miały one funkcji komunikacyjnej (jestem niezadowolony z twojego zachowania więc moja twarz wyraża gniew). Stanowiły podstawowe przystosowawcze odruchy organizmu, które optymalizowały jego zachowanie. Z biegiem czasu, te odruchy przekształciły się w narzędzie umożliwiające obrazowanie intencji osobnika. Zaczęły być społecznie, czyli powszechnie rozpoznawalne. W ten prosty sposób, zaczęły nabierać komunikacyjne znaczenie i odgrywać ważną rolę w formowaniu się więzi społecznych. Ponadto pojawiła się dodatkowa funkcja emocji, bo oprócz ich ekspresji, nauczyliśmy się na nie odpowiednio reagować, np. uśmiech na twarzy przyjaciela jest bezpośrednią przyczyną naszego uśmiechu.

Skąd to wszystko wiemy?

Badacz Hansen w 1988 roku przeprowadził eksperyment, który potwierdza powyższe tezy i stwierdzenia. Naukowiec założył, że w przeszłości, czyli w toku ewolucji najważniejszym sygnałem-emocją była złość przeciwnika, która informowała naszych przodków o możliwości ataku ze strony wroga. W związku z tym, dzisiejsi ludzie powinni otrzymać w poewolucyjnym spadku umiejętność błyskawicznego rozpoznawania złości wśród innych emocji, radość i smutek nie są bowiem na tyle istotne. Osobom badanym przedstawiono jedną fotografię, na której znajdowało się 9 postaci. Wszyscy, z wyjątkiem jednej osoby o rozłoszczonej twarzy, mieli uradowane miny. Następnie badanym przedstawiono kolejną fotografię, przedstawiającą zupełnie odmienną sytuację: osiem rozłoszczonych osób i tylko jedna pogodna. Okazało się, że faktycznie, znalezienie osoby pogodnej wśród wściekłych ludzi zajęło badanym prawie dwa razy więcej czasu (1,45s), niż znalezienie rozłoszczonego osobnika wśród uszczęśliwionych postaci(0.91s).

Ale skąd te emocje?




Według teorii panów Jamesa i Langego, emocje to spostrzeganie własnych reakcji fizycznych wywołanych pobudzeniem. Z tym stwierdzeniem zdecydowanie nie zgodził się W. Cannon, który twierdził, że według tej nieudolnej teorii emocje może doznawać jedynie organizm stu procentowo zdrowy. Kot, któremu przetnie się sympatyczne włókna nerwowe wykazuje te same emocje na szczeknięcie psa jak przed zabiegiem. Jednak znowu z badań Hohmanna wynika, że osoby, u których stwierdzono uszkodzenie kręgów szyjnych, twierdzą, że po wypadku doświadczają emocji, ale znacznie mniej intensywnie. Badania Hohmanna zostały przeprowadzone dość dawno, w latach 60., kiedy to nie interesowano się sytuacją osób sparaliżowanych. Obecnie twierdzi się, że to depresja mogła doprowadzić do osłabienia wrażeń emocjonalnych, gdyż w dzisiejszych czasach ludzie po takich wypadkach deklarują silną emocjonalność, wręcz lepszą niż w przeszłości. W związku z tymi wszystkimi zawiłymi argumentami powszechnie uważa się, że to narządy zmysłów są naszymi głównymi analizatorami stanów emocjonalnych, które dzięki nim trafiają do odpowiednich struktur mózgu

A na zakończenie coś dla duszy, bo kto ładniej ubiera emocje w słowa niż poeta.

"Uśmie­cham się do ciebie. Czym jest uśmiech? Światłem przez gwiazdę posłanym gwieździe. Za­pachem który tra­wy wiąże w brzęczącą łąkę. Łagod­ny ko­lor ziele­ni ko­lor moich oczu wplątał się w two­je pal­ce. Trzy­masz w ręce roz­szep­ta­ne ciało łąki. Tra­wa cier­pkim wąskim kształtem opo­wiada o moich oczach pat­rzących nies­kończe­nie. Uśmie­chasz się do mnie." 
H. Poświatowska

Źródło informacji: "Wprowadzenie do psychologii" Gerda Mietzel'a
                            "Podręcznik akademicki, tom 2" J. Stralau'a
                            Grafika: http://pl.123rf.com

środa, 20 lutego 2013

Konferencja "Miłość i seksualność"


Dzisiaj na Uniwersytecie Gdańskim odbyła się konferencja naukowa pt. „Miłość i seksualność”, organizowana przez Koło Naukowe ANIMA oraz Koło Naukowe Seksuologii EQUALITY .



Konferencja odbyła się w budynku Wydziału Nauk Społecznych UG. Jest kontynuacją ciągu spotkań naukowych o zróżnicowanej tematyce. Dziś prelegenci oraz uczestniczący w konferencji studenci skupili się na temacie miłości, przede wszystkim na obszarach objętych społecznym tabu.

Program spotkania zaczerpnięty ze strony  http://www.knpanima.pl/:

Program konferencji “Miłość i seksualność“ 20.02.2013

10.00-10.40 Uroczyste otwarcie konferencji

dr Katarzyna Bojarska

Kulturowe mitologizowanie seksu(alności) – kilka słów o jego podłożu oraz konsekwencjach psychologicznych, społecznych i klinicznych.

10.40-11.10 Prof. UG dr hab. Mariola Bidzan

Seksualne funkcjonowanie kobiet z nietrzymaniem moczu. Radzenie sobie z nietrzymaniem moczu w czasie współżycia seksualnego w kontekście czynników ryzyka i czynników ochronnych.

11.10-11.40 dr Wojciech Glac

Neurobiologia miłości

11.40-12.00 Przerwa kawowa

12.00-12.30 dr Anna Jarmołowska

„„Miłość i seksualność u par decydujących się na adopcję dziecka. Psychologiczne i społeczne konsekwencje niepłodności”

12.30-13.00 lek. Agata Leśnicka

Seksualność i aseksualność kobiet – nowe modele teoretyczne.

13.00-13.30 dr Paulina Pawlicka

Seksualne początki. Czy poród może być orgazmiczny?

13.30.14.00 Przerwa obiadowa

14.00-14.30 Prof. dr hab. Zbigniew Izdebski

Seksualność Polaków.

14.30-15.00
mgr Katarzyna Dułak

MonoPol(i)? Zmieniające się normy zachowań seksualnych.


Niestety z powodu własnych zajęć na uczelni nie udało mi się zostać na wykładzie pt. „Neurobiologia miłości”. Jednak chciałabym pokrótce przedstawić swoje spostrzeżenia i ciekawe fakty związane z pozostałymi wystąpieniami. 

Jak już wspomniałam wykłady głównie dotyczyły wątpliwych i wstydliwych kwestii seksualnych i nie tylko, bo poruszono także problem adopcji i różnorakich form miłości, które w XXI wieku stają się coraz bardziej popularne. Przede wszystkim musimy pamiętać, że nasze wyobrażenie o miłości jest uwarunkowane kulturowo, europejsko. Niby takie stwierdzenie wydaje się nam być dość oczywiste, wręcz banalne, jednak nie zdajemy sobie sprawy jak ta „kultura” na co dzień, oraz ta medialna wpływa na nasze relacje partnerskie. Nasze romantyczne wyobrażenia o miłości są kształtowane w dzieciństwie i na pewno nie przez rodziców, ale raczej przez bajki, zwłaszcza Disney, który w swoich kolorowych baśniach oferuje piękne księżniczki i mężne książęta, którzy są chodzącymi ideałami. Dodatkowo większość z tych bajek, to historia szukania miłości, czyli tej drugiej połówki, zawsze zwieńczona sukcesem i zakończona ślubem, a potem zostaje już tylko „żyli długo i szczęśliwie”. Niestety zazwyczaj problemy pojawiają się właśnie po tym wspomnianym ślubie. Ludzie często nie radzą sobie po zderzeniu z rzeczywistością.


Jeśli chodzi o Polaków, to zdecydowana większość, niemalże 100% jest zwolennikami wprowadzenia wychowania seksualnego w szkołach, ponieważ wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że Internet jako główne źródło wiedzy na ten temat nie jest najlepszym rozwiązaniem. Mało tego, jeśli się porówna ankiety i odpowiedzi internautów, z wynikami badań przeprowadzonych realnie, są one zupełnie odmienne. Społeczność internetowa na wielu forach i nie tylko, lubi wyolbrzymiać realne sytuacje, które potencjalnemu nastolatkowi mogą tylko zaszkodzić, ponieważ może on stworzyć fałszywy obraz życia seksualnego, co będzie miało smutne skutki w przyszłości.
Preferencje homoseksualne zdecydowanie częściej przejawiają kobiety. Jak łatwo się domyślić, przyzwolenie społeczne na adopcje dzieci przez pary tej samej płci jest praktycznie zerowe. Jednak z podobnych badań wynika, że tylko 5% par homoseksualnych byłoby  w ogóle adopcją zainteresowanych, do tego od zainteresowania do konkretnego działania jest całkiem daleka droga. Jednak niewielu z nas ma coś przeciw, aby takie pary mogły zalegalizować swój związek i otrzymać wszelkie prawa związane z małżeństwem.


Na konferencji psychiatra poruszyła także temat aseksualności i obaliła parę mitów, dość mocno zakorzenionych w naszym społeczeństwie. Przede wszystkim ciężko aseksualność zdiagnozować, zazwyczaj taka osoba osobiście nas o tym informuje: „jestem osobą aseksualną”. Nie wiadomo czy powinno się takie osoby terapetyzować, ponieważ one czują się szczęśliwe, spełnione i nie widzą takiej potrzeby. Do tego aseksualność nie oznacza stronienia od stałych związków czy szukania partnera, a także, i co zdziwiło wiele osób, nie świadczy o awersji do współżycia. Takie osoby deklarują, że po prostu sfera seksualna ich nie interesuje.
Dr Pawlicka przedstawiła nam swoją wersję idealnego porodu. Opowiadała o naturalnych, częściowo już zapomnianych metodach, które są w nas biologicznie zakodowane. Jeden z francuskich lekarzy ginekologów, Odent stworzył właśnie we Francji specjalną klinikę, gdzie można rodzić tradycyjnie, bez zbędnych medykamentów i przywiązania do szpitalnych łóżek. Poród naturalny to taki, gdzie kobieta sama może o sobie decydować, o pozycji, o tym czy będzie to woda czy też nie oraz nawiązuje kontakt z pielęgniarką położną, która nieustannie jest koło niej, a nie biega między salami i pomiędzy kolejnymi pacjentkami. Takie miejsce powinno być zaciemnione i wypełnione niskimi, przyjemnymi dla ucha dźwiękami. Taki poród może być o wiele mniej bolesny niż w szpitalu. Dlaczego? Kiedy kobieta rodzi, pomagają jej w tym jej własne mięśnie, a szyjka macicy rozszerza się i działa jak wszystkie nasze zwieracze, np. ten odpowiedzialny za mocz. Wyobraź sobie, że czysto hipotetycznie miałbyś się załatwić w sali pełnej ludzi, w dodatku część z tych osób mówi ci jak masz to zrobić, bo tak to wygląda w trakcie porodu. Na skutek tej obcej sytuacji i stresu, mięśnie odruchowo się spinają, poród jest trudniejszy i bardziej bolesny. 


To tylko część z ciekawostek konferencyjnych. Dlatego zachęcam wszystkich do uczestnictwa w takich wydarzeniach, oczywiście nie tylko w Gdańsku i nie tylko psychologicznych!

niedziela, 17 lutego 2013

Stres, stres, stres wszędzie wokół nas. Część II


Czy za pomocą myśli możemy działać na swój układ odpornościowy?

Może to Cię zdziwi, ale tak, możemy. Howard Hall w 1983 roku przeprowadził ciekawe badanie. Wprowadził zupełnie zdrowe osoby w stan hipnozy i wmawiał im, że ich białe krwinki, czyli leukocyty to silne, drapieżne potwory doskonale dające sobie radę z przeciwnikami w postaci rozmaitych wirusów i bakterii. Rekiny czyli leukocyty mają za zadanie bronić organizm hipnotyzowanego przez zachorowaniem na jakąkolwiek chorobę. Po terapii, osoby uczestniczące w tym eksperymencie zostały poproszone o autohipnozę, czyli samohipnotyzowanie się za pomocą myśli i wyobrażeń – przynajmniej dwa razy w tygodniu miały przypominać i opowiadać sobie historię o leukocyto-rekinach. Okazało się, że  u osób, które są podatne na hipnozę (niektóre jednostki zdają się być dość odporne), doszło do nagłego i niewytłumaczalnego medycznie rozwoju białych krwinek, czyli naszych leukocytów.
Warto się zastanowić, co to tak naprawdę oznacza.

Nasza samoświadomość ma realny wpływ na funkcjonowanie naszego organizmu. Możemy redukować lub wzmacniać swoją odporność na niektóre wpływy środowiska. Dlatego tak ważne jest, szczególnie podczas przewlekłych, ciężkich chorób, zachować pozytywne myślenie o naszych „leukocyto-rekinach”, ponieważ ma ono wpływ na nasze wyzdrowienie. Stres obecny przy trudnych do zniesienia chorobach zmniejsza naszą odporność i tym samym szansę na wyzdrowienie, zapętlamy się w błędnym kole, z którego nie ma wyjścia. Ponadto prawidłowe działanie układu immunologicznego spowalnia procesy starzenia się, między innymi dlatego naukowcy upatrują w hipnozie szansy na przedłużenie naszej młodości!

Jak wiemy, nie każdy z nas jest tak samo odporny na trudne sytuacje stresowe. Istnieją ludzie wiecznie zrelaksowani, których trudno wyprowadzić z równowagi, jednak przypatrując się statystykom, ich liczba relatywnie się zmniejsza. Co raz więcej z nas ma problemy, co czwarta osoba cierpi na jakieś zaburzenia psychiczne, spowodowane albo trudną sytuacją, albo po prostu przemęczeniem i złym trybem życia. Zachęcam wszystkich do obejrzenia poniższego filmiku, pochodzącego ze strony http://www.ted.com/ (tam można obejrzeć filmik z polskimi napisami, jeżeli komuś angielski sprawia trudność), gdzie pani Wax w zabawny i niewymuszony sposób opowiada o psychicznych problemach współczesnego społeczeństwa. Najważniejszy jest wynikający z tego morał, który jest skierowany pod postacią apelu do każdego z nas: nie wstydźmy się chorób psychicznych. Nie wstydźmy się ich leczyć oraz o nich mówić. Mózg to taki sam organ jak żołądek czy ręka. 



Na podatność na stres ma wpływ nasza osobowość, chociaż ciężko ustalić, dlaczego niektóre osoby są na niego mniej, a niektóre bardziej podatne. Osobiście znam dwóch braci, z których jeden to urodzony choleryk, nerwowo reagujący na każdą sytuację niepomyślną sytuację, a drugi to spokojna osoba, która sprawia wrażenie (także tak  twierdzi), że jego życie przebiega kompletnie bezstresowo, a on nie ma żadnych powodów do nerwów.

Chociaż dzisiaj dla wszystkich jasna i oczywista jest zależność pomiędzy złym trybem życia, stresem a chorobami serca, dopiero w latach 50. Panowie kardiolodzy Friedman i Rosenman zauważyli, że strefa emocjonalna ma wpływ na nasze serce, co w tamtych czasach wielu uczonym wydawało się być absurdalną hipotezą. Pewnego dnia, przychodząc do gabinetu i mijając poczekalnię, zauważyli następującą rzecz: krzesła dla pacjentów są w okropnym stanie. Należy kupić nowe! Jednak te zużyte wcale nie były stare. Wytarte w miejscu, gdzie siada każdy pacjent, ale dodatkowo obskubane na podparciach. Rączki również były całkowicie zdewastowane. Dlaczego? Bo pacjenci owych panów byli w przeważającej większości niecierpliwymi nerwusami, którzy nie dość, że swoim zachowaniem nieświadomie rujnowali ich poczekalnie (dłubali, pukali, kręcili się), to dodatkowo najczęściej przychodzili na wizytę o wiele za wcześniej, nigdy nie mieli za dużo czasu, szybko chcieli opuścić gabinet. Kardiolodzy, zafascynowani problemem, postanowili dogłębnie się mu przyjrzeć i go zbadać, co wcale nie było takie łatwe. Mieli problem z pozyskanie funduszy na eksperymenty. Ich hipoteza wydawała się być dziwna, jednak na szczęście panowie w końcu przebrnęli przez całą tą nieprzychylną biurokrację.

Friedman i Rosenman  stworzyli teorię, dzieląc ludzi na dwa typy:

TYP A – to człowiek, dla którego istotą życia jest konkurowanie, jest skłonny do agresji, żal mu każdej straconej, zmarnotrawionej minuty, nie lubi czekać (zwykle wtedy staje się nerwowy, a jego ruchy zamaszyste). Ten typ jest narażony na kolizje samochodowe, ponieważ uwielbia szybką jazdę, wiecznie spiesząc się, by osiągnąć swój cel. To pracoholik, który wręcz nienawidzi, gdy ktoś przerywa mu jego pracę. Lubi kontrolować innych, ale sam nie znosi być kontrolowany. Można go nazwać nieustannie trwającym „huraganem”.

TYP B – to osoby nie wykazujące cech typu A, czyli cała reszta społeczeństwa. Są to ludzie bardziej zrównoważeni, spokojni, panujący nad emocjami, nie unoszący się gniewem, gdy ktoś przerwie ich pracę.
Po wielu latach praktyki i obserwacji, kardiolodzy stwierdzili, że typ A jest dwa i pół raza bardziej podatny na choroby serca niż typ B, ponieważ arterie, którymi do serca dostaje się krew twardnieją, na skutek utraty elastyczności. Powstaje arterioskleroza. W tej sytuacji zwiększa się ryzyko odkładania tłuszczu, który może doprowadzić do całkowitego zablokowania, a niedotlenione części serca obumierają. Dochodzi do zawału serca.

Oczywiście jest to tylko pewien model, nie tylko cholerycy i osoby behawioralnie nerwowe mają problemy z sercem. To tylko pewna cecha osobowości, które może zwiększać ryzyko choroby.

Źródło informacji: "Wprowadzenie do psychologii" Gerda Mietzel'a 

czwartek, 14 lutego 2013

Stres, stres, stres wszędzie wokół nas. Część I




Wszyscy o nim mówią, bo ciągle i wszędzie mamy z nim styczność: w domu, szkole, pracy czy nawet podczas rodzinnych i rzekomo przyjemnych świąt, pojawia się nagle i z dużą siłą, teoretycznie zawsze powinien nas do czegoś mobilizować, do nauki, koncentracji, czy ucieczki.  Kiedyś zetknęłam się z ciekawym i w gruncie rzeczy śmiesznym (o ile to może w ogóle być śmieszne) wykładem na temat stresu i depresji. Bardzo wesoła kobieta opowiadała o tym, dlaczego jej zdaniem tak wiele osób ma w dzisiejszych czasach problemy emocjonalne. Przecież pierwotnie, dawno temu, za czasów epoki kamienia łupanego, kiedy człowiek biegał z dzidą po sawannie i polował na zwierzaki, ten stres, czyli nagły przypływ hormonów mobilizujących, adrenalina, kortyzol itd. zazwyczaj ratował mu życie. Skłaniał do ucieczki. W momencie znalezienia się naszego przodka w bezpiecznym miejscu po prostu mijał. Jednak trudno sobie wyobrazić, że w czasie stresu związanego z pierwszą wizytą teściowej czy podczas połowy rozmowy kwalifikacyjnej po prostu uciekniemy, a mniej więcej tego oczekuje nasz organizm, który nie jest dostosowany do obecnego trybu życia.

Doktor Thomas H. Holmes stworzył 1970 roku listę stresujących wydarzeń w życiu człowieka. Co ciekawe, spora ich część powszechnie kojarzy nam się z pozytywnymi emocjami, m.in. Boże Narodzenie czy małżeństwo. Dodatkowo każdemu z wydarzeń przypisał siłę tego stresu, zaczynając od tego najbardziej stresującego (śmierć współmałżonka) do tego najmniej (małe naruszenie prawa).

Każdy czynnik wywołujący u Ciebie stres to tzw. stresor. Liczba w nawiasie sugeruje statystyczną siłę stresu. Holmes uważał, że u niektórych ludzi, którzy przeżyją sytuacje stresowe o sile 300 punktów w ciągu dwóch lat, mogą rozwinąć się choroby psychiczne.

1.  Śmierć współmałżonka (100)
2.  Rozwód (73)
3.  Separacja małżeńska (65)
4.  Pobyt w więzieniu (63)
5.  Śmierć bliskiego członka rodziny (63)
6.  Zranienie ciała lub choroba (53)
7.  Zawarcie małżeństwa (50)
8.  Zwolnienie z pracy (47)
9.  Pogodzenie się ze skłóconym współmałżonkiem (45)
10.  Przejście na rentę lub emeryturę (45)
11.  Choroba w rodzinie (44)
12.  Ciąża (40)
13.  Kłopoty w pożyciu seksualnym (39)
14.  Powiększenie się rodziny (39)
15.  Rozpoczynanie nowej pracy zawodowej (39)
16.  Zmiany w dochodach finansowych (38)
17.  Śmierć bliskiego przyjaciela (37)
18.  Zmiana zawodu (36)
19.  Wzrost konfliktów małżeńskich (35)
20.  Hipoteka ponad 10000 dolarów (31)
21.  Wiadomość o konieczności zwrotu większego długu lub pożyczki (30)
22.  Zmiana stopnia odpowiedzialności w życiu zawodowym (29)
23.  Opuszczenie przez dzieci domu rodzinnego (29)
24.  Kłótnie i starcia z krewnymi współmałżonka (29)
25.  Wzmożenie wysiłku dla wykonania jakiegoś zadania (28)
26.  Początek lub zakończenie pracy zawodowej współmałżonka (26)
27.  Rozpoczęcie lub zakończenie nauki szkolnej (26)
28.  Zmiany standardu, poziomu życia (25)
29.  Zmiany osobistych nawyków i przyzwyczajeń (24)
30.  Starcia z szefem (23)
31.  Zmiany warunków pracy lub najbliższego otoczenia (20)
32.  Zmiana mieszkania (20)
33.  Zmiana szkoły (20)
34.  Zmiany w spędzaniu wolnego czasu (19)
35.  Zmiany w praktykach religijnych (19)
36.  Zmiany w nawykach życia towarzyskiego (18)
37.  Hipoteka lub zaciągnięcie długu poniżej 10000 dolarów (17)
38.  Zmiana nawyków snu (16)
39.  Zmiany częstości spotkań rodzinnych (15)
40.  Zmiany nawyków żywieniowych (15)
41.  Urlop (13)
42.  Święta Bożego Narodzenia (12)
43.  Małe naruszenie przepisów prawnych (11)



Nawet dzieci wiedzą, że długotrwały stres jest szkodliwy. Jednak krótkotrwały jest niegroźny, a wręcz konieczny. Pierwszą na świecie osobą, która zajęła się problemem stresu był Hans Seyle stwarzający naukę, tzw. stresologię. Na początku swoich badań przeprowadzał bardzo kontrowersyjne eksperymenty, podczas których głodował szczury, narażał je na bardzo niskie temperatury, przerywał sen. Jednym słowem próbował wywołać u nich stres. Zauważył, że u zwierząt wkrótce po pojawieniu się określonego alarmu wyzwalał się syndrom walki i ucieczki.


Samo pojęcie wywodzi się z techniki, które opisuje napięcia materiału. Nie ma czegoś takiego, jak obiektywna definicja, ponieważ stres jest całkowicie subiektywny. Dawno temu filozof Epiktet zauważył, że „nie rzeczy niepokoją człowieka, lecz wyobrażenia o nich”. Niektórych głośna muzyka dochodząca z mieszkania sąsiada doprowadza do szału, podczas gdy inni w ogóle jej nie zauważają.


Czy stres ma wpływ na naszą odporność?


Jeszcze w 1884 roku w pewnym czasopiśmie medycznym ukazał się artykuł naukowców, którzy uważali, że smutek podczas i po pogrzebie może mieć znaczący wpływ na smutną osobę. Nasza odporność jest kontrolowana między innymi przez ośrodkowy układ nerwowy i gruczoły dokrewne. Gdy do naszego organizmu dostają się zwykłe bakterie i wirusy, organizm ma za zadanie je rozpoznać i zwalczyć. Naukowcy postanowili sprawdzić, czy stres oddziałuje na układ odpornościowy. Do eksperymentu wykorzystano dwie grupy szczurów, które potraktowano taką samą liczbą wstrząsów elektrycznych i o takim samym natężeniu, jednak zwierzęta z pierwszej grupy mogły odciąć źródło prądu przez kręcenie kółkiem (odcięcie prądu powodował zanik wstrząsów zarówno dla pierwszej jak i drugiej grupy szczurów). Zwierzęta, które decydowały o dopływie awersyjnych bodźców elektrycznych nie miały żadnych zmian na poziomie immunologicznym, jednak szczury nie mające wpływu na swój los były poważnie narażone na obniżenie odporności. Organizmy szczurków zestresowanych nie poradziły sobie z wszczepionymi guzami nowotworowymi, co uczyniły organizmy zdrowych zwierząt.


Statystyki pokazują, że osoba narażona na stres wywołany śmiercią współmałżonka, jest bardzo narażona na zachorowanie na raka. Naukowiec Steven Schleifer, aby to sprawdzić, pobrał dwie próbki krwi, od 15 mężczyzn. Pierwszą z nich jeszcze przed owdowieniem, a drugą tuż po. Rzeczywiście po śmierci żony mężczyźni mieli bardzo słabą odporność, czyli byli potencjalnie zagrożeni chorobami.




Mam jednak nadzieję, że tak miłe święto jak Walentynki nie przysporzyło nikomu stresu, ale samej radości!!


Źródło informacji: "Wprowadzenie do psychologii"     Gerd Mietzel

poniedziałek, 11 lutego 2013

Zaprojektuj swoje życie


Jakie jest źródło sukcesów i porażek?

„Projekt życie” Davida Brooks’a to dość nowa pozycja na półkach naszych księgarni, zdecydowanie odróżniająca się od innych książek, ponieważ jest naukowa, ale przeznaczona dla większego grona odbiorców. Zazwyczaj stricte wyspecjalizowane książki kojarzą nam się albo z uczelnianymi podręcznikami, albo pozycjami, które mogą zainteresować wyłącznie hobbystów tematu, ze względu na temat oraz wyszukany język. Natomiast „Projekt życie” to mądra, dobrze, ciekawie i co więcej nieskomplikowanie napisana książka, naszpikowana najnowszymi badaniami i wynikami osiągnięć naukowców, które zostały w niej odpowiednio wyselekcjonowane. Autor chciał stworzyć naukowy poradnik, bazujący w całości na najnowszych badaniach, pokazując, że człowiek jest odpowiedzialny za kreowanie swojego życia. 

Jednak sama teoria raczej nie przykuła by uwagi wielu ludzi, byłaby zbyt trudna do przyswojenia , dlatego, aby łatwiej tę całą sytuację można było sobie wyobrazić, Brooks wymyśla dwóch bohaterów: Erikę i Harolda. Na łamach książki poznajemy historie ich życia, rozterki, wybory, uczestniczymy w ich projektach, pomysłach, obserwujemy w przełomowych momentach oraz jak radzą sobie z różnymi problemami. Każde ich zachowanie jest opatrzone naukowym komentarzem , np. skąd bierze się motywacja, jak założyć dobrze prosperującą firmę, informacje o różnicach międzykulturowych i ich znaczeniu w biznesie. Dzięki ich wszystkich mądrze podjętym decyzjom, ich życie jest bardzo szczęśliwe, niemalże idealne.

Brooks w swojej książce zamieszcza wszystkie te najnowsze odkrycia, które mogą być przydatne w życiu każdego z nas,  charakteryzuje je praktyczność.  Autor udowadnia nam, że relacje z innymi ludźmi, nasze spojrzenie na świat może znacząco wpłynąć na poziom naszego życia. Książka to idealny pomysł na prezent, szczególnie dla młodych osób, które nie są jeszcze pewne, co tak naprawdę chcą robić, ale także dla tych starszych, aby ich życie zyskało nowy, lepszy wymiar. 

Zapraszam do przeczytania fragmentu książki:

"Kilka minut po ich wyjściu Harold zabrał koc z łóżka, otoczył się pluszowymi zwierzątkami i zbudował z nich fortecę. Dzieci wlewają ducha w swoje ulubione maskotki i obcują z nimi w taki sam sposób, jak dorośli z religijnymi symbolami. Wiele lat później Harold będzie pamiętał szczęśliwe dzieciństwo, chociaż wiązało się ono z bolesnymi rozstaniami, lękami, nieporozumieniami, traumami i zagadkami. Z tego właśnie powodu wszystkie biografie są niedoskonałe - nigdy nie oddadzą wszystkiego. dlatego też mamy ograniczoną wiedzę na temat nas samych(...)"

"Czy ktoś dostrzega błąd?- zapytał kiedyś Raymond, gdy omawiali nowe procedury zatrudnienia. Ludzki umysł całkiem dobrze radzi sobie z wykrywaniem własnych pomyłek. Na początku lat dziewięćdziesiątych Michael Falkenstein z Uniwersytetu w Dortmundzie zauważył, że kiedy badany wciskał niewłaściwy klawisz w komputerze, potencjały elektryczne w jego płacie czołowym osłabiały się średnio o dziesięć mikrowoltów. Patrick Rabbit z Uniwersytetu w Manchesterze wykazał, że robiąc błąd podczas pisania, naciskamy klawisze nieco słabiej niż w przypadku właściwych liter, tak jakby mózg nieświadomie próbował nas w ostatniej sekundzie powstrzymać. Innymi słowy, dzięki skomplikowanym mechanizmom zwrotnym mózg potrafi rozpoznawać pomyłki jeszcze w trakcie ich popełniania."

"Fascynująca intelektualna przygoda - książka, która może się okazać najbardziej opłacalną lekturą w Twoim życiu!"

Zapraszam do polubienia Brain Mystery na Facebooku.


czwartek, 7 lutego 2013

Kara – zawsze skuteczna? Część I


Żyjemy w świecie, gdzie za każde przewinienie, wykroczenie, przestępstwo, jeśli zostanie udowodnione, wymierzana jest kara, np. w postaci grzywny czy więzienia. Tradycja kary jest w nas głęboko zakorzeniona,  dlatego wielu z nas wydaje się, że jest to jedyne słuszne wyjście w sytuacji czyjegoś nieposłuszeństwa. Wychowywanie dzieci również opiera się na złożonym systemie kar czy nagród, pozytywne zachowania są cenione, np. „Byłeś grzeczny u dentysty, więc możesz wybrać sobie zabawkę w swoim ulubionym sklepie z zabawkami”, „Masz dobre oceny, więc w nagrodę kupiliśmy Ci twój pierwszy osobisty komputer”, natomiast negatywne karane „Spóźniłeś się, w tym tygodniu za karę nie możesz grać w gry na komputerze”, „Byłeś niegrzeczny, więc nie pójdziemy na basen”.

Wszystko wydaje się być proste. Ktoś robi coś złego, my go karzemy. Przecież w ten sam sposób działa nasze prawo: „ukradłeś coś, więc pójdziesz do więzienia”.  Jednak co się dzieje w momencie, gdy kara się kończy? Czy dziecko już nigdy nie będzie niegrzeczne i już nigdy się nie spóźni, bo otrzymało karę? Czy kara warunkuje czyjeś posłuszeństwo?





Jej problem jest bardzo złożony, a fenomen polega na prostocie. Łatwo jest kogoś karać, nie wymaga to specjalnego myślenia, co powinniśmy zrobić. Jest odruchowe, machinalne. Jednak nie zawsze bywa skuteczne.






Kiedy kara jest skuteczna?

Psychologowie za karę rozumieją „każdy czynnik następujący po zachowaniu, który powoduje jego zaprzestanie”.

Daj alternatywę
Osoba czy dziecko powinna mieć szansę na uniknięcie kary. Co prawda nie zawsze jest to możliwe, ale możemy zaproponować naprawienie wyrządzonej szkody w taki sposób, że kara stanie się niepotrzebna. Np. „Nabałaganiłeś, więc powinieneś dostać karę, ale jeśli posprzątasz nie będę się gniewać”. W systemie prawnym taką alternatywą może być dobrowolne przyznanie się do winy, które obniża karę lub w skrajnych przypadkach, uczestniczenie w procesie jako świadek koronny przeciwko innym zbrodniarzom.

Określ, dlaczego karzesz tę reakcję w określonej sytuacji.
O ile dorosły ma zazwyczaj dobrze wykształconą moralność, rozróżnia dobro od zła, to małe dziecko nie zawsze, o czym często zapominają rodzice. Zdarzają się sytuację, kiedy np. podczas jakiejś uroczystości rodzinnej dziecko mówi coś, czego nie powinno, np. brzydkie słowo, które usłyszało w telewizji, ale nie zdaje sobie sprawy, że to słowo jest nieodpowiednie i obraźliwe. Rodzice często nerwowo reagują i krzyczą, a skołatane dziecko nie ma pojęcia, o co im chodzi. Ponadto należy pamiętać, że osobie karanej ta przykra interakcja z karzącym powinna kojarzyć się tylko z tą daną sytuacja, a nie osobą.

Synchronizacja
Kara powinna nastąpić natychmiast po niepożądanej reakcji. Jest to najczęstszy błąd jaki popełniamy, a można go zauważyć na każdym dłuższym spacerze, kiedy przyglądamy się matkom z dzieckiem: „Byłeś niegrzeczny, uciekasz mi! Jak przyjdziemy do domu to tatuś cię ukarze”. Owszem, dziecko będzie się bało, zdawało sobie sprawę, że w domu czeka go coś nieprzyjemnego, ale już dawno zapomni, czego ta kara ma dotyczyć.

Ucieczka
Jeżeli chcemy, aby była skuteczna, nie może być sposobu na jej uniknięcie przez karanego. W sytuacji rezygnacji z kary, niepożądane zachowanie w pewien sposób zostanie nagrodzone i dodatkowo jeszcze częściej może się powtarzać!

Czas trwania
Nigdy nie wymierzajmy kary długotrwałej. Nie zawsze się to udaje. Przecież za wyjątkowo okrutne zbrodnie można trafić do więzienia nawet na 25 lat.

 Nie okazuj współczucia i miłości
Chodź brzmi to bardzo nieczule, to kara nie powinna kojarzyć się z pozytywnymi emocjami, ponieważ wtedy traci swoją wartość wychowawczą.

Generalizacja
Kolejny częsty błąd popełniany przez rodziców. Karząc, oceniamy czyjeś zachowanie, nie osobność i nie wolno dokonywać krzywdzących uogólnień typu „jesteś głupi”, ponieważ nawet długi czas po odbyciu kary, takie negatywne stwierdzenia mogą być pamiętane i osłabić stosunki między karanym a karzącym.

Czasami jednak kara przynosi więcej szkody niż pożytku. Osobiście nie znam wielu osób, które rzetelnie stosowałyby się do powyższych zasad, być może to wina tego, że nie są one tak powszechnie znane. Przede wszystkim musimy pamiętać, że wszystkie sytuacje skrajnie patologiczne związane z maltretowaniem dzieci, są związane z nieustannym stosowaniem kary, która często przyjmuje formę bicia i znęcania się. Problem jest bardziej powszechny niż nam się wydaje. Wystarczy, że przypomnę sobie podstawówkę, rodziców odbierających swoje dzieci. Wielu z nich rozmowę zaczynało od krzyku, a każde nieodpowiednie słowo malca kończyło się między innymi szarpaniem za rękę.

Musimy pamiętać, że kara wzbudza w karzącym poczucie krzywdy, a także buntu i agresji. Nikt nie lubi być karany, więc automatycznie się przed tym bronimy. Dlatego tak często słyszymy krzyk: „Ale jak to? Co ja znowu zrobiłem? To nie była moja wina.”  Ponadto często osoba karząca nie docenia surowości swojej kary, która może okazać się zbyt duża w porównaniu z czynem, który karzemy. Nie spodziewajmy się, że ukaranie sytuacji wynikłej z przypadku: „Przewróciłem się i przypadkiem zahaczyłem nogą o stół. Wtedy zbił się twój ulubiony wazon” nie wywoła frustracji i agresji. Musimy wiedzieć nie tylko jak, ale co karać. Kara nie powinna ukazywać nieograniczonej władzy osoby karzącej, ponieważ takie dzieci uznają, że jest to jedyny sposób na wymuszenie u kogoś odpowiedniego zachowania i same w przyszłości będą ją stosowały chętnie i bez ograniczeń. Należy także pamiętać, że kara stosowana w pewnym sensie publicznie, może zwiększyć swoją siłę, bo karany czuje obecność innych osób i całą sytuację uznaje za skrajnie upokarzającą.


Niesamowity eksperyment!

Elliot Aronson, popularny psycholog społeczny, zajmując się niegdyś teorią dysonansu społecznego z Leonem Festingerem (która jest złożonym i ciekawym tematem odpowiednim na odrębny post) przeprowadził fascynujący eksperyment, którego wyniki zaskoczyły nawet jego samego. Aronson wraz ze swoim współpracownikiem poszli do przedszkola i dali dzieciom rozmaite zabawki. Często potem przychodzili i bawili się z dziećmi. Następnie przedszkolaków podzielili na dwie grupy. Pierwsza miała otrzymać groźbę kary surowej, a druga groźbę kary lekkiej. Aronson po kolei zapraszał dzieci z pierwszej grupy do siebie. Każdego przedszkolaka pytał, którą nową zabawką lubi bawić się najbardziej. Po wskazaniu przedmiotu mówił, że w tym tygodniu malcowi nie wolno bawić się jego ulubioną zabawką, a jeśli to zrobi mimo zakazowi, on będzie bardzo się gniewał, już nigdy nie przyjdzie do przedszkola i zabierze wszystkie zabawki. Natomiast dzieci z drugiej grupy informował, że złamanie zakazu nie spowoduje żadnych strasznych skutków, może jedynie będzie trochę zły, ale nic poza tym.

Co się okazało?

Dzieci, które za zabawę ulubioną zabawką straszono surową karą, uważały ten przedmiot za jeszcze bardziej pociągający i wspaniały. Nie czuły do niego żadnej niechęci, natomiast przedszkolaki, którym praktycznie nie zagrożoną żadną karą, ulubioną zabawkę uznały za całkowicie nudną i już niewartą ich uwagi!

Dlaczego?

Ponieważ dzieci, którym nie grożono karą, same w sobie musiały wykształcić odpowiedni powód, dla którego nie mogą tej zabawki używać. Same siebie przekonywały, że ta zabawka wcale nie jest tak ciekawa jak inne, czego nie musiały robić dzieci, które zostały poinformowany o surowej karze.

Aronson wykonał podobny eksperyment w domu, wobec swojego syna, który cały czas bił swojego młodszego brata. Tata zagroził mu mała karą, okazało się, że zaraz potem agresja malucha wobec brata na zawsze się skończyła!

Źródło informacji: "Psychologia i życie" Zimbardo oraz "Przypadek to nie wszystko" Elliota Aronsona

poniedziałek, 4 lutego 2013

12 prostych sposobów na trudne sytuacje stresowe

Poniższe 12 ćwiczeń, które gwarantują poprawę nastroju opracowała doktor medycyny
Claudia Cross-Müller, która jest neurologiem oraz psychoterapeutą.  Uważa, że nasz dobry humor czy ogólne rozluźnienie w ciężkich i stresujących chwilach może być regulowane za pomocą najprostszych, niewymagających wysiłku ćwiczeń fizycznych, ponieważ nasze ciało i psychika stanowią nieodłączną całość. Tak więc skoro zły nastrój może powodować wiele niechcianych dolegliwości fizycznych, tak i na odwrót, nasza postawa może znacząco wpłynąć na nasz umysł, ale pozytywnie. Poprawę nastroju można dostrzec już po chwili, jednak największe i całkowite skutki ćwiczeń można będzie dostrzec po wielokrotnym ich stosowaniu, gdyż dopiero po wielu powtórzeniach nowe sposoby radzenia sobie są trwale zaprogramowane w mózgu i można natychmiast z nich skorzystać.

Metoda ćwiczeń nazywana jest Body2Brain, ponieważ informacja jest przesyłana bezpośrednio z ciała do mózgu.

Ćwiczenie nr 1
Głowa do góry

Kiedy jesteśmy smutni, często zwieszamy głowę, która przecież jest siedliskiem najważniejszych zmysłów, takich jak oczy czy uszy. Tym samym ograniczamy siebie i obserwowany świat.  Dodatkowo nerwy zlokalizowane w okolicach szyi są połączone z mózgiem, do którego wysyłają informację- głowa jest zwieszona czyli jestem przygnębiony, co wpływa negatywnie na ośrodek emocji w mózgu. Warto też wspomnieć, że kiedy pochylamy głowę, to ograniczamy dostęp powietrza do tchawicy, a więc uniemożliwiamy swobodny oddech i prawidłowe dotlenienie organizmu.

Ćwiczenie nr 2
Pierś do przodu

Wystarczy lekko wypchnąć pierś do przodu. Kiedy ją cofamy, odcinek kręgosłupa wygina się do tyłu, który ciągnie za sobą żebra, tym samym płuca są ściśnięte i trudniej nam oddychać.  I tym razem nasze ciało wysyła informację do mózgu o kiepskim samopoczuciu. Dodatkowo wydajemy się wtedy być bardziej skurczeni, czyli po prostu niżsi, co może być źle odebrane np. podczas rozmowy kwalifikacyjnej do pracy. Pracodawca pomyśli sobie, że brak nam pewności siebie.

Ćwiczenie nr 3
Wciąganie powietrza

Wystarczy sobie wyobrazić, że wraz z powietrzem wciągamy siłę, opanowanie i spokój. W ten sposób powietrze równomiernie dotrze do obu płatów płuc i sięgnie aż przepony. Do mózgu zostaje wysłany komunikat, że nie ma powodu do nerwów.  Dodatkowo rozluźniają się nasze stawy skroniowo-żuchwowe, te same dzięki którym otwieramy usta, żujemy i gryziemy pokarm.

Ćwiczenie nr 4
Wymachy ramion

W sytuacji kiedy ramiona ciężko zwisają, blokują wiele dróg nerwowych. Ramiona są ciężkie i sytuacja jest ciężka. Poza tym w momencie wymachiwania ramionami nasze emocje znajdują ujście w sytuacji fizycznej, dzięki temu mięśnie całego ciała są mniej spięte.

Ćwiczenie nr 5
Przeciąganie i wyciąganie się

Dzięki temu rozluźnisz mięśnie i rozszerzysz zwężone i skurczone naczynia krwionośne, co może skutkować spadkiem poziomu adrenaliny, a nawet zmniejszenia prawdopodobieństwa nabycia np. nadciśnienia krwi.

Ćwiczenie nr 6
Ziewanie

Rozluźniają się nasze stawy żuchwowo-skroniowe oraz wargi i należące do nich więzadła i mięśnie, a co za tym idzie wyciągają się także naczynia krwionośne. Ziewanie może prowadzić do wypłynięcia łez z oczu, które je nawilżają, a my poczujemy symboliczne oczyszczenie.

Ćwiczenie nr 7
Stanie w rozkroku

Kiedy nasze nogi są złączone to stoimy niestabilnie. Także emocjonalnie łatwo nas wytrącić z równowagi. Kiedy staniemy w rozkroku, nasza postawa jest pewna. Zdecydowanie łatwiej nam jest manipulować naszymi emocjami. To móżdżek odpowiada za sprawną koordynację ruchów i podczas zmieniania pozycji, impuls nerwowy biegnie wprost do niego.

Ćwiczenie nr 8
Tupanie

Można tupać na zmianę, raz lewa, raz prawa noga. W naszych stopach znajduje się wiele zakończeń nerwowych, które podczas tupania są intensywnie stymulowane. Między innymi są pobudzane obszary odpowiedzialne za skupienie uwagi, przytomność czy siłę. Jeżeli tupiemy regularnie, nasz rytm może znaleźć odzwierciedlenie w rytmie bicia naszego serca. Tupanie dodaje energii.

Ćwiczenie nr 9
Kręcenie biodrami

Kręcąc biodrami poruszamy stawami biodrowymi, miednicą i lędźwiowym odcinkiem kręgosłupa oraz pobudzamy wszystkie organy naszego brzucha, a tym samym stymulujemy tamtejsze nerwy, zlokalizowane głównie w splocie trzewnym. Dzięki temu łatwiej się rozluźnimy. Do tego ćwiczenia można użyć hula hop.

Ćwiczenie nr 10
Mruczenie

Można mruczeć jak kot albo swoją ulubioną piosenką. Mruczenie wprawia nasze ciało w wibracje, które sprawiają, że czujemy się lepiej, bo pobudzamy wiele nerwów sensorycznych, co można z łatwością zaobserwować podczas badania EEG. Czy wiesz, że złamane kości szybciej się goją u kotów niż u psów!? Właśnie dzięki mruczeniu.

Ćwiczenie nr 11
Uśmiechanie się i śmianie

Rozluźnienie mięśni twarzy zostaje przetworzone w ośrodku emocji na rozluźnienie mentalne. Podczas śmiechu, uruchamiamy naszą przeponę oraz generalnie wszystkie organy wewnętrzne. Dzięki temu nasze soki trawienne zaczynają szybciej krążyć i serce bije mocniej.  Poza tym podobno śmiech otwiera nasze ciało na nowe pomysły.

Ćwiczenie nr 12
Siedzenie w rozkroku

Działa podobnie jak stanie w rozkroku. Kiedy złączamy nogi, nasze mięśnie są po prostu spięte, a to nie sprzyja obniżeniu hormonów stresu w naszym organizmie.

A ty jak radzisz sobie ze stresem?

Jeżeli zainteresował Cię ten artykuł, polub Brain Mystery na Facebooku!