piątek, 26 lipca 2013

Nauka zapominania–zespół stresu pourazowego (PTSD)

„Należy pamiętać, że potrzeba trochę czasu na wyleczenie symptomów zespołu stresu pourazowego. I trzeba wiedzieć, że osiągnięcie poprawy może być jednym z najtrudniejszych zadań w życiu człowieka. Nie wolno też zapominać, że ludzie z zespołem stresu pourazowego mogą zostać wyleczeni (…)”.

„Pamiętam o tym co mówią lekarze. Są rozmaite kryteria, według których oceniają, czy masz zespół stresu pourazowego. Można je podzielić na trzy podstawowe: natręctwa, nadpobudliwość i odrętwienie. Tak posegregowali symptomy, że jeśli masz cztery z tej kategorii, lub pięć z tamtej, albo trzy z innej, to mogą się zorientować, w jakim stopniu ten zespół dotyka właśnie ciebie. Dostajesz jakieś kartki z zestawieniami przygotowane na wzór tych śmiesznych testów z czasopism. Wyszczególniono w nich każdy symptom, dodając kwadracik po lewej stronie. Natręctwa- to odtwarzanie przeżyć. To jest to, czego doświadczasz, gdy w środku nocy straszą cię wizje i wspomnienia z przeszłości. Przekonaj się. Nadpobudliwość to jak podskakujesz co dwie sekundy, chociaż nic się nie dzieje. Jesteś podejrzliwy i masz paranoje. To twój niepokój. Twój tik nerwowy. Twoje czujne spojrzenie. Przekonaj się. I odrętwienie. To wtedy, kiedy zostawiasz za sobą przeszłość i mówisz, że nie będziesz walczył z tym, co było. Jedyne, co możesz, to sobie odpuścić. Odepchnąć od siebie. Umieścić w pudełku. Cała sztuczka polega na tym, że jeśli chcesz cokolwiek osiągnąć, powinieneś pominąć dwa pierwsze etapy i od razu przejść do odrętwienia. Zamierzona amnezja. (…)”
Fragmenty „Magiczne miasto” Drew Lerman

Dawniej zespół stresu pourazowego (PTSD- Post Traumatic  Stress Disorder) kojarzono głównie ze stresem powojennym, występującym u byłych żołnierz. Teraz wiemy, że to zaburzenie może spowodować każde wydarzenie, oceniane przez nas jako traumatyczne lub stresujące, np. przeżycie kataklizmu, obozu koncentracyjnego, gwałtu itd. Najbardziej charakterystycznym objawem tej choroby są tzw. flashbacki, czyli powrót, niekontrolowane przypominanie sobie traumatycznych wydarzeń, w których się uczestniczyło. Stres pourazowy ujawnia się zazwyczaj dopiero po krótkim czasie latencji od przykrych przeżyć. Do tej pory nie odkryto, dlaczego PTSD dotyka tylko niektórych. Co roku wiele tysięcy ludzi jest świadkiem rozmaitych traumatycznych wydarzeń, ale tylko u części z nich pojawiają się symptomy tego zaburzenia.
Normalnie w obliczu zagrożenia lub w sytuacji ocenianej przez nas jako zagrażającej , np. przy głośnym hałasie, w naszym mózgu ulega aktywacji ciało migdałowate odpowiedzialne za warunkowanie reakcji strachu (czytaj więcej). Jeżeli mamy do czynienia z ciągle utrzymującym się stanem zagrożenia, a co za tym idzie stanu wzmożonego stresu, adrenalina wzmaga nasze doznania zmysłowe, przyspiesza puls, a ciśnienie krwi podnosi się.  Proces powstawanie zespołu stresu pourazowego może wyjaśniać jeden z modeli teoretycznych, który zakłada, że istotna jest pamięć emocjonalna.

Zadaniem ciała migdałowatego jest również wydzielanie hormonów stresu: epinefryny i glukokortykoidów. Glukokortykoidy wydzialane są a nadnerczach, następnie docierają do mózgu, gdzie wiążą się ze specyficznymi receptorami hipokampa, przyśrodkowej kory przedczołowej, innych obszarów kory i ciała migdałowatego. Badania naukowców McGaugha i zespołu wskazują na dużą rolę hormonów obwodowych, m.in. glukokortykoidów i epinefryny w procesie zapamiętywania (chodzi o pamięć deklaratywną, czyli tę najbardziej świadomą), która jest związana ze strukturą nazywaną hipokampem.  Wysoki poziom epinefryny i glukokortykoidów osłabia pamięć deklaratywną, przytłumia ją. To powoduje, że czasami silne pobudzenie emocjonalne sprawia, że zapamiętujemy mniej lub niedokładnie (często świadkowie wypadków podają nieświadomie błędne lub sprzeczne informacje). Najbardziej interesujące w tym zjawisku są glukokortykoidy, ponieważ wywierają przeciwstawne skutki na ciało migdałowate i hipokamp. Uwalniane zostają w momencie, gdy ciało migdałowate stwierdzi obecność jakiegoś zagrożenia w naszym otoczeniu.  Docierają do naszego mózgu i jednocześnie hamują procesy zależne od hipokampa (związane z pamięcią) i powodują wszystkie procesy, które zależą od ciała migdałowatego (np. warunkowanie strachu). Można więc stwierdzić, że w momentach bardzo dużego stresu, pamięć deklaratywna zależna od hipokampa ulega znacznemu pogorszeniu na rzecz tej nieświadomej pamięci emocjonalnej zależnej od ciała migdałowatego, co może być przyczyną powstawania takich zaburzeń jak PTSD.

Dotychczas nie znaleziono jedynej i całkowicie skutecznej metody leczenia zaburzeń stresu pourazowego, chociaż opracowano wiele ciekawych i potencjalnych metod leczenia, opartych głównie na obserwacjach. Naukowiec Emily Holmes z University of Oxford odkryła, że granie w gry typu Tetris przeciwdziała PTSD, jednak tylko w przypadku, gdy zagramy do 6 godzin po potencjalnym wydarzeniu stresogennym, co zazwyczaj jest niemożliwe, ponieważ po tym czasie traumatyczne wydarzenia utkwią głęboko w naszej pamięci.


Inne badania przeprowadził dr Merel Kindt z University of Asterdam. W swojej pracy skupił się na podawaniu pacjentom powszechnego leku propranolol.  Wybranym osobom pokazywał  zdjęcia pająka i serwował dawkę nieprzyjemnych  wstrząsów elektrycznych. Następnie podawał badanym lek propranolol i ponownie pokazywał ten sam obrazek.  U nikogo jednak nie wystąpiły reakcje lękowe na widok tego samego zdjęcia pająka, gdyż zadziałała substancja zawarta w leku. Dr Kindt wykorzystał fakt, że propranolol blokuje receptory adrenaliny w naszym mózgu (beta bloker), które są skoncentrowane w okolicach ciała migdałowatego, odpowiedzialnego na nabywanie pamięci emocjonalnej. Informacja o pająku nie dociera prawidłowo do ciała migdałowatego, w związku z czym nie powstaje reakcja strachu. Jednak w momencie przeżywania traumatycznych wydarzeń i późniejszego zażyciu leku, nie notuje się jego pozytywnego wpływu na hamowanie PTSD, ponieważ pamięć emocjonalna zdołała się już „zaksięgować” w naszym mózgu, chociaż sam lek pomaga się uspokoić, zmniejsza poziom adrenaliny i napięcie mięśni. Pacjenci z PSTD często muszą się na nowo nauczyć, które bodźce mogą być naprawdę zagrażające, nauczyć się, że np. zwykły deszcze nie jest kolejnym huraganem czy kataklizmem, który udało im się przetrwać.

Źródło informacji: Brytyjski "Focus" z 2010r. 
                           "Psychologia emocji" Jones
                            Fragmenty książki "Magiczne miasto" Lerman
Źródło grafiki:      survivingheartsurgery.com

wtorek, 16 lipca 2013

Dopamina

Dopamina to związek organiczny, który jest uwalniany w naszym organizmie przez specjalne neurony ośrodkowego układu nerwowego zwane dopaminergicznymi. Może pełnić różne funkcje, w zależności od otoczenia, w którym działa:

W tak zwanym układzie pozapiramidowym odpowiada za napięcie mięśni. Upośledzenie działalności dopaminy w układzie pozapiramidowym to zespół hipokinetyczno-hipertoniczny, powszechnie znany jako parkinsonizm (drżenie rąk, charakterystycznie pochylona postawa). Dysfunkcja części istoty czarnej prowadzi do degeneracji neuronów dopaminergicznych.

W układzie limbicznym (układ odpowiedzialny za procesy emocjonalne, to z jego pomocą tworzy się twoja reakcja ucieczki na widok olbrzymiego pająka) odpowiada za emocje, ale także za  bardziej skomplikowane czynności psychiczne.

W podwzgórzu wpływa na regulację wydzielania hormonów, np. prolaktyny.

Czy wiesz, że…

Pobudzenie receptorów dopaminergicznych u zwierząt za pomocą apomorfiny czy amfetaminy skutkuje dużą aktywnością ruchową, przyczynia się także do wzmożonych zachowań stereotypowych, czyli często powtarzających się: zwierzęta chodzą po klatce, obwąchują te same przedmioty itd.
Zbyt duża ilość dopaminy u człowieka, występująca np. na wskutek podania leków pobudzających powoduje zaburzenia psychotyczne. Naukowcy doszli więc do wniosku, że jedną z przyczyn halucynacji i innych objawów towarzyszących schizofrenii jest właśnie nadczynność układu dopaminergicznego. Przypuszczenia potwierdziły się w momencie podania schizofrenikom specjalnych neuroleptyków, które blokują receptory dopaminy - większość objawów psychotycznych ustąpiła. W ten sposób powstał pierwszy w historii neuroleptyk, który zastosowano w lecznictwie schizofrenii – Largactil. Lek i jego późniejsze odpowiedniki antypsychotyczne powodują jednak mnóstwo skutków ubocznych, głównie chodzi o zaburzenia ruchowe: zespół parkinsonowski. Przyczyną dysfunkcji jest zwiększenie liczby receptorów D2 w jądrze ogoniastym wskutek stosowania ich antagonisty.

Naukowcy wykazali, że dysfunkcja receptorów D2 pojawia się także u osób cierpiących na fobie społeczną. Istnieje hipoteza, że fobia społeczna jest związana z patologicznie niższą aktywnością układu dopaminergicznego.

W czerwcowym National Geographic Deutschland możemy przeczytać o najnowszych badaniach dotyczących dopaminy. To czy jesteś raczej śmiałą czy tchórzliwą osobą jest związane z zawartością dopaminy w twoim mózgu.  Osoba z niedoborem tego neuroprzekaźnika oprócz tego, ze jest narażona na chorobę Parkinsona,  często bywa apatyczna i nie wykazuje zaangażowania, cierpi z powodu braku chęci do podjęcia inicjatywy.

To czy ktoś jest rządny przygód czy raczej reprezentuje typ kanapowego leniucha i przeraża go wizja np. sportów w ekstremalnych nie jest całkowicie zależne od ilości dopaminy, ponieważ wiele zależy od tego jak nasz mózg, czyli my sami,  postrzega daną sytuację. Dla Felixa Baumgartnera każdy skok na bungee z samolotu będzie dziecinną igraszką, tymczasem dla nowicjusza taki lot stanowi ogromne wyzwanie, odbierane jako potencjalne niebezpieczeństwo. Ten przykład sugeruje, że każdy strach da się pokonać za pomocą powolnych ćwiczeń, przekraczanie granic własnego strachu to szansa na jego całkowite pokonanie (ale tylko tego irracjonalnego).

Źródło informacji: http://www.psychologienews.de/?p=3353
                           "Biologiczne mechanizmy zachowania się ludzi i zwierząt" B. Sadowski
                           "Fizjologia zwierząt i człowieka. Przewodnik do ćwiczeń" 

Źródło grafiki: : 1-3-7-trimetilxantina.tumblr.com



poniedziałek, 8 lipca 2013

O decyzjach całkiem irracjonalnych - od prenumeraty gazety do kupna domu

Załóżmy, że jesteśmy zainteresowani prenumeratą gazety The Economics, sprawdzamy cennik i mamy do
wyboru trzy opcje:

Prenumerata online – 59 $
Prenumerata w formie papierowej – 125 $
Prenumerata czasopisma online i w formie     papierowej – 125 $
                                            
Którą opcję byś wybrał?

Identyczne pytanie zadał swoim studentom Dan Ariely. Okazało się, że opcją numer jeden zainteresowanych jest 16 studentów, numer dwa nikt, natomiast trzecią aż 84 uczniów. A jakie wyniki byśmy otrzymali, gdybyśmy zrezygnowali z wersji środkowej, czyli prenumeraty w formie papierowej?

68 studentów zadeklarowało chęć prenumeraty online, a tylko 32 wersji za 125 $, co oznacza zdecydowany  spadek zainteresowanych najdroższą formą. Dlaczego?

Możemy łatwo zauważyć, że opcja numer dwa służy jako pewien wabik, odnośnik, którym posłużyli się sprytni marketingowcy, żeby zwiększyć dochody ze sprzedaży czasopisma (oferta nie jest wymyślona, naukowiec kiedyś przypadkiem natknął się na nią w Internecie). Mamy tutaj do czynienia ze zjawiskiem względności, czyli porównywania opcji i wybierania w naszym mniemaniu tej lepszej. Ludzie posiadają skłonność do porównywania, ale zazwyczaj dotyczy to tylko ofert podobnych. Jak to wygląda w praktyce? Wyobraź sobie, że musisz zdecydować się na konkretną podróż w wakacje. W tym celu udajesz się do biura podróży, a Pani za biurkiem składa Ci trzy interesujące propozycje. Pierwsza opcja to tydzień w Paryżu ze śniadaniami, druga to tydzień w Rzymie, ale bez śniadań, a trzecia to tydzień w Rzymie ze śniadaniami. Którą opcję wybierasz? Pierwsze co stwierdzasz analizując powyższe oferty: opcja Rzymu bez śniadań jest najgorsza i natychmiast ją odrzucasz. Pomimo tego, że obydwa miasta, Paryż i Rzym są niezwykle atrakcyjne, ty kierujesz swoją uwagę na wakacje w Rzymie ze śniadaniami, ponieważ ta na tle urlopu bez śniadań (też Rzym) wydaje się być bardziej atrakcyjna, nawet jeżeli podróż do Paryża zawiera te same elementy! Rzym ze śniadaniami jest lepszy, więc generalnie jest lepszy od stolicy Francji.

Podobne przykłady można mnożyć.  Jednym z ciekawszych może być wpływ względności na zarobki dyrektorów. Podane informacje o wysokościach pensji będą dotyczyły dyrektorów z USA. W 1976 roku wyszło na jaw, że przeciętny dyrektor zarabia aż 36 razy więcej, niż przeciętny pracownik jego firmy. Wówczas specjaliści doszli do wniosku, że podanie oficjalnych pensji dyrektorów do publicznych wiadomości zmniejszy ich wynagrodzenie na wskutek protestów przeciwko nierównościom społecznym. Po ujawnieniu astronomicznych pensji w mediach rozpętała się burza, w prasie pojawiały się artykuły dotyczące wysokości zarobków. Dyrektorzy z USA zaczęli z ciekawości porównywać swoje wynagrodzenia, co niektórych rozczarowało, ponieważ jakiś kolega zarabiał więcej, a co za tym idzie, on też musi zyskać jeszcze więcej. W efekcie finalnym zjawisko doprowadziło do zamiast zmniejszenia płac, do ich wielokrotnego podwyższenia. Na dzień dzisiejszy dyrektorzy zarabiają przeciętnie 369 razy więcej niż przeciętny pracownik…

Na czym polega zakotwiczenie?

Wyobraź sobie, że ktoś Tobie i twoim kolegom daje czystą kartkę i w prawym górnym rogu każe zapisać ostatnie dwie cyfry z dowodu ubezpieczenia. Następnie macie licytować, zanotować na podanej kartce najwyższą wartość, ilość pieniędzy jaką moglibyście oferować za podany produkt, powiedzmy, że za wino, rocznik 1998. Jak myślisz, kto wygra licytację? Kto da najwięcej? Najwyższą sumę pieniędzy z pewnością zaoferują Ci o największej liczbie zapisanej w górnym prawym rogu karki. Pewnie sobie myślisz, ale to bez sensu, przecież ostatnie cyfry z dowodu ubezpieczenia nie mają żadnego związku z licytowanym przedmiotem. Faktycznie, nie mają, ale wpływają na naszą decyzję i to zjawisko nazywamy przypadkową koherencją.

W latach 70. dwaj bardzo bogaci panowie: Brouillet i Assael weszli w spółkę i zajęli się wydobyciem czarnych pereł. Po czasie okazało się, że to raczej chybiona decyzja, interes się nie opłacał, perły były nieciekawe, nikt się nimi nie interesował. Po roku Assael wpadł na pewien pomysł, zwrócił się do słynnego sprzedawcy klejnotów, Harry’ego Winstona, który umieścił czarne perły na swojej ekskluzywnej wystawie, wśród innych drogocennych kamieni. Przy raczej nieznanych dotąd czarnych perłach umieścił tabliczkę z szokująco wysoką ceną. Zadziałało. Po czasie czarne perły zdobyły serca najwybredniejszych i najbogatszych fashionistek świata, ponieważ Assael uczynił je towarem mało dostępnym, tym z najwyższej półki. Zakotwiczył ich cenę. Pewne produkty automatycznie kojarzą nam się z  luksusem, nie wyobrażamy sobie ubrań Chanel czy produktów Apple’a za pół darmo. Wtedy zapewne straciłyby swój urok.

Zakotwiczenie jest powszechnym zjawiskiem. Mamy swoje wyobrażenie o cenie danego produktu, które potem ciężko zmienić. Powiedzmy, że mieszkamy w miejscowości, gdzie mieszkania są raczej drogie i przeprowadzamy się do innej, gdzie są znacznie tańsze. Przyzwyczajeni do wysokich cen kupujemy drogie mieszkanie, pomijając fakt, że tak wielki metraż nie jest nam potrzebny, a w obecnej miejscowości za tę samą cenę kupilibyśmy znacznie mniejsze lokum, więc w nowym mieście moglibyśmy kupić równie małe i zaoszczędzić np. na samochód. Ale przecież nasze decyzje nie zawsze są do końca racjonalne…

Źródło informacji: "Potęga irracjonalności" Dan Ariely
Źródło grafiki: www.renovstone.pl

niedziela, 7 lipca 2013

"Potęga irracjonalności"

„Zawsze zadawałem sobie wiele pytań dotyczących tego, jak działają określone rzeczy i jak zachowują się ludzie. Myśl, że nauka daje narzędzia i możliwości , by zbadać wszystko, co będę uważał za interesujące , doprowadziła mnie do badania ludzkich zachowań.” Dan Ariely, ekonomista behawioralny

Dan Ariely, oprócz tego, że jest znakomitym naukowcem, posiada również niesamowity talent pisarski. Jego książka „Potęga irracjonalności” szybko stała się bestsellerem New York Timesa, ponieważ autor przytacza interesujące przypadki zachowań człowieka i robi to w naprawdę ciekawy sposób. Wszystkie jego hipotezy i spostrzeżenia są poparte odpowiednimi życiowymi przykładami i eksperymentami, które dotyczą nas wszystkich, bowiem każdy z nas podejmuje codziennie, czasami nawet nieświadomie, ogromną liczbę decyzji, począwszy od tych zupełnie błahych (lepiej napić się soku jabłkowego czy pomarańczowego) skończywszy na tych trudnych, które mają wpływ na całe nasze życie. W tym momencie przychodzi mi na myśl dylemat, przed którym została postawiona niegdyś Angelina Jolie, u której wykryto wadliwy gen, zwiększający ryzyko zachorowania na raka piersi, a mianowicie usunąć piersi, czy ryzykować? Dan Ariely udowadnia, że część decyzji podejmujemy nieświadomie, święcie przekonani o ich bezwzględnej słuszności. Człowiek,  istota, która chwali potęgę rozumu, jest również momentami całkiem irracjonalna i to właśnie ta irracjonalność ma duży wpływ na nasze życiowe wybory, także te podejmowane, wydawałoby się zupełnie rozważnie, np. kupno domu czy mieszkania.

Ariely jeszcze jako osiemnastoletni chłopak, został ciężko ranny podczas eksplozji flary, w wyniku którego aż w 70% powierzchni jego ciała zostało poparzone. W następstwie tego wypadku kolejne trzy lata swojego życia spędził w murach szpitala, przechodząc przez codzienne katusze bolesnych zmian opatrunków, które przyklejały się do ran. Mimo cierpienia, nie zaprzestał swojej ulubionej czynności, czyli obserwacji ludzi. Zastanawiał się, dlaczego pielęgniarki decydują się na szybkie ściąganie bandaży, które według niego było bardziej bolesne, niż to powolne i delikatne. Krótko po zakończeniu hospitalizacji Dan rozpoczął studia i na własną rękę przeprowadził badania, udowadniając, że pacjenci preferują raczej powolną zmianę opatrunków.  Swoje wyniki przedstawił zdziwionemu personelowi szpitala, ale tylko niektóre z pielęgniarek zastosowały się do jego wskazówek, bowiem większość uznała, że się myli, ponadto trudno jest zmienić stare przyzwyczajenia. To wydarzenie zapoczątkowało serię badań Ariely nad procesem podejmowania decyzji, który na ich podstawie dochodzi do naprawdę interesujących wniosków.
Więcej o badaniach naukowca już jutro na blogu.


poniedziałek, 1 lipca 2013

Chłopaki nie płaczą, czyli jak cierpią mężczyźni?

Naukowcy dowodzą, że kobiety i mężczyźni są w podobny sposób narażeni na występowanie chorób psychicznych, jednak przyzwolenie społeczne na okazywanie „słabości” przez płeć męską jest zdecydowanie mniejsze. Generalnie zaburzenia psychiczne do dziś stanowią temat tabu i to nie tylko w Polsce. Często stygmatyzowane, oparte na stereotypach wyobrażenie o chorych pokutujące wśród zwykłych ludzi przywodzi na myśl średniowieczne sceny z opętanymi, wrzeszczącymi ludźmi. Naturalnie tylko skuteczna edukacja zarówno społeczeństwa jak i samych chorych może być skutecznym sposobem na obalenie wielu mitów towarzyszących takim zaburzeniom. Przede wszystkim uświadomienie sobie, że choroby psychiczne niczym nie różnią się od zwykłych fizycznych, dotyczą jedynie innego organu – twierdzi psycholog Barbara Lubisch.

Psychoterapia mężczyzn powinna znacząco różnić się od kobiecej, ponieważ zaburzenia psychiczne obu płci mają inne objawy, nawet w przypadku, gdy dotyczą tej samej choroby. Każdy psychoterapeuta powinien być przygotowany do pracy z mężczyzną i zdawać sobie sprawę, że depresyjni panowie zupełnie inaczej manifestują swoje cierpienie. Obraz depresji kreowany publicznie dotyczy niestety głównie objawów charakterystycznych dla kobiet. Mężczyźni zdecydowanie rzadziej czują się smutni, przygnębieni czy zrozpaczeni, natomiast często w obliczu wewnętrznego cierpienia sięgają po alkohol i narkotyki. Swoją frustrację okazują poprzez  zachowania agresywne lub ryzykowne. Również strach manifestują w taki sposób, że ich poczynania mogą być częściej uznane za przejaw agresji niż lęku.

Leczenie bez wychodzenia z domu?

Konsekwencją braku społecznego zrozumienia i wsparcia jest trzy razy wyższy wskaźnik samobójstw mężczyzn. Według psycholog Lubisch istnieje coś takiego, jak odrębny obraz typowego mężczyzny i kobiety. Skoro obie płcie od setek lat były socjalizowane w inny sposób, wypełniając specyficzne i odpowiednie dla danej płci zadania, to dlaczego psychoterapia ma tego nie uwzględniać, skoro to może znacząco poprawić jej skuteczność. Ponadto do niedawna wszelki kontakt z psychologiem przybierał formę tradycyjną, jednak w miarę upływu czasu psychoterapeuci decydują się na bardziej innowacyjne rozwiązania, które mają zachęcać klientów do korzystania z ich usług. W Niemczech coraz bardziej popularne stają się terapie online, które prowadzi się nie tylko za pomocą video konferencji, ale także w formie chatu czy wymiany maili. Niektórzy rozszerzają swoją ofertę o przesyłanie informacji przez SMS, a także za pomocą dostępnych aplikacji na Smartphone. Pacjenci przyznają, że taka forma kontaktu z psychologiem jest niezwykle wygodna, po pierwsze ze względu na oszczędność czasu, ponieważ nie muszą martwić się dojazdem do gabinetu, a przede wszystkim ze względu na anonimowość, którą zachowują dzięki porozumieniu online. Chęć zachowania prywatności jest związana głównie z wcześniej wspomnianym wstydem, który towarzyszy osobom dotkniętym zaburzeniami psychicznymi, głównie obawa przed reakcją otoczenia – twierdzi dr med. Knut Schnell, członek Niemieckiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Anonimowe terapie to ogromna szansa dla tych, którzy do tej pory nie mieli odwagi by zgłosić się do psychologa i uporać się ze swoimi problemami, między innymi dla wielu mężczyzn, którzy wstydzą się zwrócić z prośba o pomoc.

Jak skuteczna jest psychoterapia?


Jednak niektórzy wyrażają swoje wątpliwości co do skuteczności psychoterapii, jako podstawowej formy leczenia zaburzeń psychicznych. Ich sceptycyzm sprawia, że często rezygnują z konsultacji psychologii, co dotyczy zarówno kobiet i mężczyzn, dlatego aby rozwiać wszelkie wątpliwości, fundacja „Warentest” przeprowadziła badanie mierzące wpływ terapii na polepszenie stanu zdrowia psychicznego. W badaniu wzięło udział 4 tysiące ludzi z różnymi problemami natury psychicznej, którzy wypełniali ankietę i na podstawie własnych doświadczeń oceniali skuteczność psychoterapii. 80% ankietowanych deklaruje, że pomoc psychologiczna w znacznym stopniu przyczyniła się do poprawy ich stanu zdrowia. W 77% badani określili swoje pierwotne cierpienie z powodu zaburzeń jako duże lub bardzo duże, 13% z nich już zakończyło leczenie. Ponadto ich zdolność do pracy wzrosła do 53%,  poczucie własnej wartości do 63%, a aż 61% ankietowanych odczuwa ulgę, mniejszy stres i określa siebie jako pewniejszych i bardziej sprawczych. Warto dodać, że dwie trzecie badanych przed podjęciem terapii usiłowało przez co najmniej rok samemu poradzić sobie ze swoim problemem. Psycholog Eva Schweitzer-Köhn podkreśla, że czas zwłoki przed podjęciem konsultacji psychologicznej dodatkowo obniża wyniki badań, gdyż najbardziej efektywna jest terapia zaraz po rozpoznaniu określonego problemu. Czas oczekiwania na spotkanie z psychologiem zazwyczaj wydłuża i utrudnia konsultacje. Istotne jest więc, aby po zaobserwowaniu zaburzeń, u siebie lub u swojego partnera, natychmiast interweniować. W końcu choroby psychiczne nie różnią się od somatycznych. 

                            http://www.psychologienews.de/?p=2425
                            http://www.psychologienews.de/?p=3191

Źródło grafiki: www.depresja.wroclaw.pl