czwartek, 7 lutego 2013

Kara – zawsze skuteczna? Część I


Żyjemy w świecie, gdzie za każde przewinienie, wykroczenie, przestępstwo, jeśli zostanie udowodnione, wymierzana jest kara, np. w postaci grzywny czy więzienia. Tradycja kary jest w nas głęboko zakorzeniona,  dlatego wielu z nas wydaje się, że jest to jedyne słuszne wyjście w sytuacji czyjegoś nieposłuszeństwa. Wychowywanie dzieci również opiera się na złożonym systemie kar czy nagród, pozytywne zachowania są cenione, np. „Byłeś grzeczny u dentysty, więc możesz wybrać sobie zabawkę w swoim ulubionym sklepie z zabawkami”, „Masz dobre oceny, więc w nagrodę kupiliśmy Ci twój pierwszy osobisty komputer”, natomiast negatywne karane „Spóźniłeś się, w tym tygodniu za karę nie możesz grać w gry na komputerze”, „Byłeś niegrzeczny, więc nie pójdziemy na basen”.

Wszystko wydaje się być proste. Ktoś robi coś złego, my go karzemy. Przecież w ten sam sposób działa nasze prawo: „ukradłeś coś, więc pójdziesz do więzienia”.  Jednak co się dzieje w momencie, gdy kara się kończy? Czy dziecko już nigdy nie będzie niegrzeczne i już nigdy się nie spóźni, bo otrzymało karę? Czy kara warunkuje czyjeś posłuszeństwo?





Jej problem jest bardzo złożony, a fenomen polega na prostocie. Łatwo jest kogoś karać, nie wymaga to specjalnego myślenia, co powinniśmy zrobić. Jest odruchowe, machinalne. Jednak nie zawsze bywa skuteczne.






Kiedy kara jest skuteczna?

Psychologowie za karę rozumieją „każdy czynnik następujący po zachowaniu, który powoduje jego zaprzestanie”.

Daj alternatywę
Osoba czy dziecko powinna mieć szansę na uniknięcie kary. Co prawda nie zawsze jest to możliwe, ale możemy zaproponować naprawienie wyrządzonej szkody w taki sposób, że kara stanie się niepotrzebna. Np. „Nabałaganiłeś, więc powinieneś dostać karę, ale jeśli posprzątasz nie będę się gniewać”. W systemie prawnym taką alternatywą może być dobrowolne przyznanie się do winy, które obniża karę lub w skrajnych przypadkach, uczestniczenie w procesie jako świadek koronny przeciwko innym zbrodniarzom.

Określ, dlaczego karzesz tę reakcję w określonej sytuacji.
O ile dorosły ma zazwyczaj dobrze wykształconą moralność, rozróżnia dobro od zła, to małe dziecko nie zawsze, o czym często zapominają rodzice. Zdarzają się sytuację, kiedy np. podczas jakiejś uroczystości rodzinnej dziecko mówi coś, czego nie powinno, np. brzydkie słowo, które usłyszało w telewizji, ale nie zdaje sobie sprawy, że to słowo jest nieodpowiednie i obraźliwe. Rodzice często nerwowo reagują i krzyczą, a skołatane dziecko nie ma pojęcia, o co im chodzi. Ponadto należy pamiętać, że osobie karanej ta przykra interakcja z karzącym powinna kojarzyć się tylko z tą daną sytuacja, a nie osobą.

Synchronizacja
Kara powinna nastąpić natychmiast po niepożądanej reakcji. Jest to najczęstszy błąd jaki popełniamy, a można go zauważyć na każdym dłuższym spacerze, kiedy przyglądamy się matkom z dzieckiem: „Byłeś niegrzeczny, uciekasz mi! Jak przyjdziemy do domu to tatuś cię ukarze”. Owszem, dziecko będzie się bało, zdawało sobie sprawę, że w domu czeka go coś nieprzyjemnego, ale już dawno zapomni, czego ta kara ma dotyczyć.

Ucieczka
Jeżeli chcemy, aby była skuteczna, nie może być sposobu na jej uniknięcie przez karanego. W sytuacji rezygnacji z kary, niepożądane zachowanie w pewien sposób zostanie nagrodzone i dodatkowo jeszcze częściej może się powtarzać!

Czas trwania
Nigdy nie wymierzajmy kary długotrwałej. Nie zawsze się to udaje. Przecież za wyjątkowo okrutne zbrodnie można trafić do więzienia nawet na 25 lat.

 Nie okazuj współczucia i miłości
Chodź brzmi to bardzo nieczule, to kara nie powinna kojarzyć się z pozytywnymi emocjami, ponieważ wtedy traci swoją wartość wychowawczą.

Generalizacja
Kolejny częsty błąd popełniany przez rodziców. Karząc, oceniamy czyjeś zachowanie, nie osobność i nie wolno dokonywać krzywdzących uogólnień typu „jesteś głupi”, ponieważ nawet długi czas po odbyciu kary, takie negatywne stwierdzenia mogą być pamiętane i osłabić stosunki między karanym a karzącym.

Czasami jednak kara przynosi więcej szkody niż pożytku. Osobiście nie znam wielu osób, które rzetelnie stosowałyby się do powyższych zasad, być może to wina tego, że nie są one tak powszechnie znane. Przede wszystkim musimy pamiętać, że wszystkie sytuacje skrajnie patologiczne związane z maltretowaniem dzieci, są związane z nieustannym stosowaniem kary, która często przyjmuje formę bicia i znęcania się. Problem jest bardziej powszechny niż nam się wydaje. Wystarczy, że przypomnę sobie podstawówkę, rodziców odbierających swoje dzieci. Wielu z nich rozmowę zaczynało od krzyku, a każde nieodpowiednie słowo malca kończyło się między innymi szarpaniem za rękę.

Musimy pamiętać, że kara wzbudza w karzącym poczucie krzywdy, a także buntu i agresji. Nikt nie lubi być karany, więc automatycznie się przed tym bronimy. Dlatego tak często słyszymy krzyk: „Ale jak to? Co ja znowu zrobiłem? To nie była moja wina.”  Ponadto często osoba karząca nie docenia surowości swojej kary, która może okazać się zbyt duża w porównaniu z czynem, który karzemy. Nie spodziewajmy się, że ukaranie sytuacji wynikłej z przypadku: „Przewróciłem się i przypadkiem zahaczyłem nogą o stół. Wtedy zbił się twój ulubiony wazon” nie wywoła frustracji i agresji. Musimy wiedzieć nie tylko jak, ale co karać. Kara nie powinna ukazywać nieograniczonej władzy osoby karzącej, ponieważ takie dzieci uznają, że jest to jedyny sposób na wymuszenie u kogoś odpowiedniego zachowania i same w przyszłości będą ją stosowały chętnie i bez ograniczeń. Należy także pamiętać, że kara stosowana w pewnym sensie publicznie, może zwiększyć swoją siłę, bo karany czuje obecność innych osób i całą sytuację uznaje za skrajnie upokarzającą.


Niesamowity eksperyment!

Elliot Aronson, popularny psycholog społeczny, zajmując się niegdyś teorią dysonansu społecznego z Leonem Festingerem (która jest złożonym i ciekawym tematem odpowiednim na odrębny post) przeprowadził fascynujący eksperyment, którego wyniki zaskoczyły nawet jego samego. Aronson wraz ze swoim współpracownikiem poszli do przedszkola i dali dzieciom rozmaite zabawki. Często potem przychodzili i bawili się z dziećmi. Następnie przedszkolaków podzielili na dwie grupy. Pierwsza miała otrzymać groźbę kary surowej, a druga groźbę kary lekkiej. Aronson po kolei zapraszał dzieci z pierwszej grupy do siebie. Każdego przedszkolaka pytał, którą nową zabawką lubi bawić się najbardziej. Po wskazaniu przedmiotu mówił, że w tym tygodniu malcowi nie wolno bawić się jego ulubioną zabawką, a jeśli to zrobi mimo zakazowi, on będzie bardzo się gniewał, już nigdy nie przyjdzie do przedszkola i zabierze wszystkie zabawki. Natomiast dzieci z drugiej grupy informował, że złamanie zakazu nie spowoduje żadnych strasznych skutków, może jedynie będzie trochę zły, ale nic poza tym.

Co się okazało?

Dzieci, które za zabawę ulubioną zabawką straszono surową karą, uważały ten przedmiot za jeszcze bardziej pociągający i wspaniały. Nie czuły do niego żadnej niechęci, natomiast przedszkolaki, którym praktycznie nie zagrożoną żadną karą, ulubioną zabawkę uznały za całkowicie nudną i już niewartą ich uwagi!

Dlaczego?

Ponieważ dzieci, którym nie grożono karą, same w sobie musiały wykształcić odpowiedni powód, dla którego nie mogą tej zabawki używać. Same siebie przekonywały, że ta zabawka wcale nie jest tak ciekawa jak inne, czego nie musiały robić dzieci, które zostały poinformowany o surowej karze.

Aronson wykonał podobny eksperyment w domu, wobec swojego syna, który cały czas bił swojego młodszego brata. Tata zagroził mu mała karą, okazało się, że zaraz potem agresja malucha wobec brata na zawsze się skończyła!

Źródło informacji: "Psychologia i życie" Zimbardo oraz "Przypadek to nie wszystko" Elliota Aronsona

6 komentarzy:

  1. Jako prawnika, długo intrygowała mnie kwestia kary. Jedno jest pewne - populistyczne gadanie o ciągłym zwiększaniu kar jako panaceum na wszelkie bolączki to bzdura. Czy nam się to podoba czy nie, przestępcy to po prostu ludzie; często nie zwyrodnialcy, a zwykli obywatele, którzy popełnili błąd lub dali się ponieść emocjom. Czy kara 3 lat pozbawienia wolności zamiast roku, rzeczywiście wpłynie na nich korzystnie? A może wręcz odwrotnie - zwykły człowiek w zamknięciu i towarzystwie elementu kryminogennego dozna zwyrodnienia. Szkoda, że ludzie nie potrafią do problemu podejść w bardziej życiowy sposób.

    OdpowiedzUsuń
  2. O tym właśnie chciałam wspomnieć w drugiej części tego posta pomimo tego, że tym problemem zajmują się głównie psychologowie penitencjarni, więc nie jestem całkowicie kompetentna w temacie, aczkolwiek już dawno zostało udowodnione, że kara to nie najlepsze wyjście z każdej sytuacji. Musimy pamiętać, że istnieje jakiś powód łamania prawa, zwykle te osoby są zdane na siebie, pochodzą z patologicznych rodzin albo doświadczyły jakiś traumatycznych przeżyć. Jeśli chcemy, aby wstąpili na właściwą drogę, ktoś musi ich nie tylko karać, ale też pomóc. Wiem, że są takie programy pomocy więźniom, moja koleżanka organizuje dla nich specjalne kursy, które pozwolą im się odnaleźć w życiu zawodowym na wolności, jednak to ciągle o wiele za mało.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie jest zatem podłoże motywacyjne? Co sprawia, że dziecko przestaje uważać dany przedmiot za atrakcyjny? Jaki jest mechanizm ewolucyjny sprawiający, że zachowania obarczone ryzykiem dotkliwej kary są tak pociągające? A może dzieci na podstawie autopsji są wstanie już skorelować, że to co zakazane zazwyczaj daje dużo satysfakcję?
    W tej książce ze źródeł był opisany dokładniej ten eksperyment z jego dziećmi? Ja się swoich jeszcze nie dorobiłem, więc takiego eksperymentu nie bardzo mam możliwość wykonać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Według jednej z teorii (Gray) organizm jest motywowany do wzrostu aktywności w systemie nagradzania czyli behawioralnym systemie aktywacji, co oznacza, że każdy bodziec czy zachowanie, związane z możliwością uzyskania nagrody, będzie służyć na rzecz podwyższenia aktywności. Dla dziecka coś atrakcyjnego to nic innego jak nagroda. Nasz organizm i system motywacyjny działają w ten sposób, by pobudzić nas do osiągania nagród. Kiedy my czy dziecko czegoś chcemy, sama odpowiedź odmowna uzyskania tej nagrody nie sprawia, że my przestaniemy do niej dążyć, przeciwnie, chcemy pokonać przeszkody i zdobyć pożądany obiekt. Tak jesteśmy zaprogramowani, unikamy, to co nieprzyjemne, bo kojarzy się nam z jakimś niebezpieczeństwem (kiedy naszych przodków atakowano na sawannach), natomiast uparcie dążymy do nagród, pozytywnych emocji. Jeśli chodzi o książkę pana Aronsona,opisał w niej wiele eksperymentów dotyczących teorii dysonansu poznawczego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Proszę Panią, to co Pani napisała jest truizmem, który w dodatku nie za wiele ma wspólnego z głownym pytaniem (pozostałymi także).

    "Jaki jest mechanizm ewolucyjny sprawiający, że zachowania obarczone ryzykiem dotkliwej kary są tak pociągające? A może dzieci na podstawie autopsji są wstanie już skorelować, że to co zakazane zazwyczaj daje dużą satysfakcję?"

    OdpowiedzUsuń
  6. No właśnie tak wygląda mechanizm zdobywania rzeczy upatrzonych. Po za tym to cytat z książki: Gasiul H. (2007). Teorie emocji i motywacji. Warszawa: Wydawnictwo Uniwersytetu
    Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Można tam znaleźć wiele ciekawych informacji, których z pewnością nikt nie uzna za truizmy, bo część z nich jest oparta na neurobiologii, czyli hipokampach, zakrętach obręczy i innych równie fascynujących rzeczach:). Jest też wiele informacji o motywacji. Zachęcam do lektury, która na pewno Pana usatysfakcjonuje.

    OdpowiedzUsuń