Wesołych Świąt wszystkim czytelnikom życzy Brain Mystery!
sobota, 30 marca 2013
piątek, 29 marca 2013
Czy homo sapiens to egoista?
Według teorii ewolucji człowiek to skrajny egoista, który
dąży do maksymalizacji zysków i minimalizacji wszelkich strat. Z drugiej strony
bardzo często możemy zaobserwować, na ulicy czy też w telewizji, ogromną liczbę
bezinteresownych zachowań prospołecznych. Chętnie udzielamy pomocy chorym
dzieciom, których rodziców nie stać na rehabilitacje, przesyłamy SMS na
działalność jakiś fundacji, czy też w styczniu wspomagamy Wielką Orkiestrę
Świątecznej Pomocy. Co ciekawe, często
badacze owe empatyczne i dobroduszne zachowania interpretują jako przejaw
skrajnego ludzkiego egoizmu. Jednym
słowem pomagamy po to, by poczuć się lepiej, by uniknąć wyrzutów sumienia itd.
Można więc założyć, że jesteśmy z natury samolubni. Jednak czy naprawdę tak
jest?
Według Batsona, naukowca zajmującego się właśnie tym
zagadnieniem, to co człowieka motywuje do działań dobroczynnych, można zawrzeć
w trzech punktach - hipotezach:
1.Bilans zysków i strat - oczekujemy nagrody za
pomoc lub kary za brak jej udzielenia.
2.Redukcja własnego stresu – dostrzegamy innego
człowieka i kategoryzujemy go jako potrzebującego, czyli samolubnie
minimalizujemy własny dyskomfort psychiczny.
3.Wywołana empatią poprawa stanu innego człowieka –
empatia powoduje spojrzenie na sytuację potrzebującego „jego oczami”.
Spór psychologów toczy się wokół punktu trzeciego. Czy
człowiek jest zdolny do absolutnie altruistycznego, nienagrodzonego zachowania?
Większość badanych uważa, że altruizm w istocie jest tylko
szumnym hasłem, nie mającym faktycznego racji bytu, a jeżeli już przyjmują jego
istnienie, to tylko jako skutek uboczny naszego własnego egoizmu. Smutna,
zdehumanizowana teoria. Jednak wcześniej wspomniany Batson zaciekle bronił
swojej trzeciej tezy, przytaczając rozmaite z życia wzięte przykłady zachowań
empatycznych. Przeprowadził serię badań
i wykazał, że poziom naszej wewnętrznej empatii ma duży wpływ na czy decydujemy
się pomagać (osoby mało empatyczne zazwyczaj się wycofują). Jednak zupełnie inny naukowiec Cialdini
uważa, że przeciwnie, empatia to tylko rodzaj odczuwanego smutku, który
wewnętrznie zmusza nas do zachowań dobroczynnych. Przeprowadził badanie, bliźniaczo podobne do
eksperymentu Batsona, z tą tylko różnicą, że dodatkowo zmierzono poziom smutku
(nie troski!) osób pomagających. Ponadto
w swoim badaniu umieścił element rozweselający badanych, gdy zaobserwowały
cierpienie człowieka zostawały nagradzane nagrodą pieniężną lub zwykłą
pochwałą. Wyniki eksperymentu pokazują, że po otrzymaniu określonej nagrody,
smutek pomagających malał, a oni sami byli o wiele mniej skłonni do pomagania. Po
pewnym czasie przeprowadzono inny eksperyment, podczas którego badanym rzekomo
podano lek, którego skutkiem ubocznym jest zmiana nastroju (tak naprawdę nie
było żadnego leku). Okazało się, że te osoby prawie w ogóle nie były skłonne do
pomagania, mimo że stworzono bardzo realistyczne warunki wzbudzające empatię.
Kolejnym argumentem przeciwników pojęciu altruizmu jest to,
że możemy nieświadomie włączać osobę potrzebującą do poczucia naszego ja. W tym
wypadku reagujemy na jej smutek i cierpienie jak na własne. Chociaż osobiście
uważam, że właśnie na tym altruizm polega – na świadomym przyjmowaniu cudzej
perspektywy. Nie każdy ma dar utożsamienia się z potrzebującym.
Rozważania na temat tego problemu są trudne, nie możemy
przecież porównywać amerykańskiej gwiazdy, która czasami wpłaci na cel charytatywny
jakąś sumę, z osobami, które całe swoje życie poświęcają pomocy potrzebującym, np.
Matka Teresa.
Ciekawym i niezwykle rzetelnym badaniem okazał się
eksperyment przeprowadzony z użyciem neuroobrazowania. Przebadano osoby, które
wpłaciły pieniądze na cel charytatywny. Badani na samym początku otrzymali 100
dolarów, a potem miały za zadanie przeglądać się ekranowi komputera, gdzie
pokazywano moment przelewania ich pieniędzy na konta fundacji (to był
obligatoryjny podatek, które rzekomo musiały zapłacić, by otrzymać pieniądze!).
Następnie te same osoby zapytano, ile dolarów z tych, które im zostały po
zapłaceniu podatku, są w stanie przeznaczyć na podobne cele charytatywne. W tym
samym czasie badania ich mózgu w obu sytuacjach (kiedy płaciły podatek i kiedy
dobrowolnie przekazywały pieniądze) wykazały aktywność dokładnie tych samych
struktur: jądra ogoniastego oraz jądra półleżącego, które są podkorowymi
ośrodkami przyjemności, aktywowanymi przy zaspokajaniu potrzeb podstawowych, takich
jak np. jedzenie. Wyniki te sugerują więc, że pomaganie innym sprawia nam
czystą przyjemność, co bezwarunkowo wskazuje na istnienie prawdziwego
altruizmu. „Człowiek nie jest w ogóle
ani egoistą, ani altruistą, ale bywa jednym i drugim”- B. Wojciszke.
Źródło informacji: "Psychologia Społeczna" Bogdana Wojciszke
Źródło grafiki: www.wykop.pl
niedziela, 24 marca 2013
Prawda czy mit? Miłość. Nieromantyczny punkt widzenia
Współczesny człowiek to produkt długotrwałej ewolucji, która
wykształciła pewne trwałe schematy postępowania. My, wykształceni ludzie XXI
wieku nadal nieświadomie realizujemy najprostsze motywy ewolucyjne, choćby te
dotyczące doboru partnera heteroseksualnego. Przekazywane geny naszych przodków
podlegały mutacjom, tym powołanym, które wyposażały nas w coraz to doskonalsze „narzędzia”
umożliwiające przetrwanie (np. dostosowanie się do danego środowiska - Afrykańczycy
mają ciemną skórę i szerokie nozdrza) i niepowołanym, powodującym rozmaite
choroby, które natura skutecznie eliminowała. Oprócz znanego wszystkim doboru
naturalnego, wyróżniamy także dobór seksualny, czyli wybór partnera o jak
najdoskonalszej puli genów. Np. z punktu widzenia samego przetrwania ogromny,
piękny pawi ogon jest niepotrzebny, ponadto może być przyczyną jego śmierci z
łap drapieżnika spowodowanej utrudnioną ucieczką. Mimo wszystko jest niezbędny
w rywalizacji wewnątrzpłciowej, gdzie jedynym celem staje się pozyskanie
potomstwa. Istnieje także preferencja międzypłciowa, dlatego pawie o małych
ogonach nie uzyskają żadnego zainteresowania ze strony samic.
Stwierdzenie:
Mężczyźni częściej od kobiet chcą angażować się w związki krótkoterminowe.
Odpowiedź: Prawda. To pozostałość ewolucji. Mężczyźni
podświadomie dążą do przekazania swoich genów, natomiast kobiety przeprowadzają
odpowiednią selekcję potencjalnych kandydatów i zdecydowanie preferują związki
długoterminowe, gdzie mogą liczyć na pomoc i opiekę partnera. Badania pokazują,
że przeciętnie mężczyźni chcieli mieć aż 20 partnerek w jednym roku, natomiast
tylko kobiety 5. Wskaźnik jest zmienny, jednak zawsze u mężczyzn zdecydowanie
wyższy. Ponadto panowie domagają się kontaktów
seksualnych po krótszym okresie znajomości (niektórzy nawet po 3 dniach)
tymczasem kobiety dopiero po pół roku.
Okazuje się także, że mężczyźni są mniej wybredni, jeśli chodzi o dobór
partnerki, ale tylko w przypadku związku krótkoterminowego. Podczas badania (wybierając
potencjalną partnerkę) większość panów wskazała aż połowę kobiet, podczas gdy
panie tylko co trzeciego mężczyznę.
Stwierdzenie: Wybierając kandydata do związku małżeńskiego
przeprowadzamy (zarówno kobiety jak i mężczyźni) niezwykle ostrą selekcję.
Odpowiedź: Prawda. Panowie są mniej wybredni w wyborze
partnerki, ale tylko i wyłącznie w związkach krótkotrwałych, a małżeństwo to
przecież zupełnie co innego. Poszukują partnerki średnio aż 65%
inteligentniejszych od innych. Kobiety
natomiast zawsze są tak samo wybredne. Poszukują przecież odpowiednich genów
dla swoich dzieci.
Stwierdzenie: Nie rozróżnia się zdrady seksualnej i
emocjonalnej.
Odpowiedź: Nieprawda. Dla większości mężczyzn liczy się
tylko zdrada seksualna, natomiast kobiety są w stanie zakończyć związek nawet
po zdradzie emocjonalnej. Nieważne czego się nie zrobiło, istotny był sam
zamiar! Istniała możliwość przeniesienia zasobów partnera (zasoby są dla pań
niezwykle ważne) na inną kobietę. Przeprowadzono badanie, gdzie naukowiec
mierzył siłę kurczliwości mięśnia odpowiadającego za ruch brwi. U kobiet
podczas wyobrażania sobie zdrady emocjonalnej mięsień kurczył się 2,5 razy
mocniej niż u mężczyzn.
Stwierdzenie: U kobiet liczy się uroda, u mężczyzn zasoby.
Odpowiedź: Prawda. Najważniejsze jest omawiane a propos atrakcyjności wcięcie w talii, które jest biologiczną zapowiedzią wysokiej
zdolności reprodukcyjnej. Ponadto liczy się ogólna aparycja. Kobiety inwestują
aż 5 miliardów rocznie w kosmetyki! U panów zdecydowanie ważniejsze niż uroda
(mimo wszystko nie należy jej lekceważyć) są zasoby, które mogą zapewnić
odpowiednią przyszłość zarówno kobiecie jak i jej potencjalnemu potomstwu.
Odpowiednie dobra materialne ( i zapowiedź licznych inwestycji) partnera dają poczucie bezpieczeństwa.
Stwierdzenie: Mężczyźni kochają dwudziestki.
Odpowiedź: Prawda. Kobiety wolą partnerów w tym samym wieku,
ewentualnie do 5 lat młodszych lub o 10 starszych, natomiast mężczyźni
preferują kobiety jak najbardziej płodne (nieświadomie). Warto dodać, że nie
chodzi tu tylko o 40latków w kryzysie wieku średniego, ale także o 15latków czy
18latków preferujących starsze, dwudziestoletnie kobiety.
Kobiety są bardziej monogamiczne od mężczyzn, co niesie ze sobą
określone korzyści biologiczne, jednak w momencie nieodpowiedniego doboru
stałego partnera (różne są błędy młodości), każdy przelotny związek z kimś
atrakcyjniejszym może być dobrą okazją do pozyskania lepszej puli genów dla
potomka. Około 2% dzieci pochodzi ze zdrad.
To, jak bardzo jesteśmy nieświadomi swojego biologicznego
postępowania ilustruje prosty eksperyment. Uczestniczki miały za zadanie
powąchać koszulki różnych mężczyzn i określić, zapach której jest
najprzyjemniejszy. Okazało się, że kobiety wybrały koszulki mężczyzn
najbardziej przystojnych, symetrycznych, którzy mogli zaoferować najlepszą pulę
genów (oczywiście nie widziały tychże panów).
Stwierdzenie: Kobieta w czasie owulacji dostrzega inne
pozytywne cechy swojego partnera niż w innym okresie.
Odpowiedź: Prawda. W czasie owulacji wzrasta upodobanie
kobiet do tych najbardziej męskich cech każdego mężczyzny, takich jak obfity zarost,
wysoki wzrost, odpowiedni ton głosu, dominacja. Po tym okresie panie preferują
cechy idealnego partnera długoterminowego: inteligencja czy opiekuńczość wobec
dzieci. W czasie owulacji kobiety czują także
się bardziej atrakcyjne, często bardziej skąpo się ubierają, by wyeksponować
swoje wdzięki. Są bardziej skłonne do zawierania nowych znajomości. Aż 59% płodnych
pań zaakceptowało zaproszenie nieznajomego rówieśnika do tańca, natomiast kobiety
niepłodne tylko w 37%.
Źródło informacji: "Psychologia Społeczna" Bogdana Wojciszke
Źródło grafiki: www.fanpop.com
piątek, 22 marca 2013
Ciekawostki z życia wzięte: Świadek – nie taki obiektywny
Zeznania świadka jakiegoś wydarzenia, np. przestępstwa mają
bardzo istotne znaczenie w sprawie w sądzie. Skoro twierdzi, że widział coś na
własne oczy, to znaczy, że jest bardzo wiarygodny, prawda? Tymczasem sami
sędziowie uważają, że świadek jest najmniej pewnym materiałem dowodowym.
Dlaczego?
Być może świadkowie nie zawsze są obiektywni, a jeśli tak,
to z czego ten brak obiektywizmu wynika?
Elisa Loftus, naukowiec, otrzymała niegdyś propozycję
przeprowadzenia badania, które dotyczyło wypadków drogowych. Wcześniej jednak
zajmowała się problemem zapamiętywania, więc nie była pewna czy w tym przypadku
jej pomoc może przynieść komuś jakieś korzyści. Mimo wszystko chciała sprawdzić
zależność pomiędzy wypadkami a wyrazami, które ludzie używają do ich opisania.
Co ciekawe, badaczka stwierdziła, że relacje świadków nie
odzwierciedlają obiektywnie tego, co tak naprawdę się wydarzyło. Ich opowieści
zależały od doboru słów i innych pytań poprzedzających. Loftus pokazała ludziom
wypadek samochodowy, po czym zadała im rozmaite pytania dotyczące tylko tego,
co zobaczyli. Np. „Z jaką prędkością jechały samochody, zanim zderzyły się ze
sobą?”. Innym postawiono dokładnie to samo pytanie, aczkolwiek zostały troszkę
inaczej sformułowane: „wpadły na siebie z hukiem”, „jeden uderzył w drugi”, „uległy
kolizji”. Okazało się, że w zależności od wylosowanego pytania odpowiedzi były
różne. Dodatkowo tydzień później zapytano te same osoby badane, czy na miejscu
wypadku widziały odłamki szkła. Na
filmie przedstawiającym kolizje ich nie było. Ludzie, którzy twierdzili, że
zobaczyli takie odłamki, w większości wcześniej otrzymali pytanie o „wpadaniu
na siebie z hukiem”. Zdecydowanie mniej pomyłek zdarzyło się osobom, które
zetknęły się ze stwierdzeniem „zderzyły się ze sobą”.
Warto więc pamiętać, że świadkom nie powinno się zadawać
pytań, które mogą wprowadzić ich w błąd. W kolejnym badaniu Loftus zapytała,
czy na miejscu wypadku świadkowie widzieli uszkodzone reflektory. Mimo że reflektory
obu samochodów były całe, większość świadków odpowiedziała twierdząco. Natomiast
na to samo pytanie, w którym występuje liczba pojedyncza „reflektor” a nie
reflektory odpowiedziano głównie przecząco.
Formułowanie pytań ma więc ogromny wpływ na relacje świadka.
Pomimo tego, że eksperymenty Loftus były w późniejszym czasie kwestionowane,
istnieją inne niezbite dowody, że poprzez odpowiednie formułowanie pytań można
manipulować świadkiem. Generalnie człowiek sam w swojej istocie nie jest
racjonalny, o czym świadczy wiele innych dowodów dotyczących zupełnie innych
problemów, które wkrótce przedstawię na blogu w odrębnej notatce.
Oprócz wypadków samochodowych możemy być świadkami zupełnie
innych zdarzeń, takich jak np. kradzież. Zazwyczaj sam fakt dla świadka, że
jest osobą (czasami jedyną), która obserwuje zdarzenie wielce niepożądane
społecznie jest dość stresujące (nawet jeśli nie dotyczy jego samego). Podnosi
mu się ciśnienie, a serce przyspiesza. To wszystko co odbieramy ze świata zewnętrznego
zmysłami, a więc zdarzenia zmysłowe, pod wpływem takich czynników jak gwałtowny
wzrost adrenaliny, mogą nie być poprawnie przeniesione przez nasz mózg do
pamięci długotrwałej. Oprócz tego już sam fakt bycia kobietą czy mężczyzną
powoduje, że jako świadkowie zwracamy uwagę na zupełnie inne szczegóły
zdarzenia. Panowie zapamiętują tak istotne fakty, jak np. marka samochodu.,
natomiast kobiety często zwracają swoją uwagę na liczbę uczestników przestępstwa.
Dodatkowo stwierdzono, że często zeznania świadków różnią się od tych
przedstawionych na policji, adwokatowi czy prokuratorowi. Kiedy wielokrotnie
analizujemy przebieg jakiegoś zdarzenia, sami już nie jesteśmy pewni, co tak
naprawdę zobaczyliśmy.
Źródło informacji: "Wprowadzenie do psychologii" Gerda Mitzel'a
Źródło grafiki: www.canalplus.pl
wtorek, 19 marca 2013
Kto jest szczęśliwy?
Zanim odpowiem na to pytanie, musimy sobie uświadomić (co
raczej nie będzie trudne), że każdy z nas chce być szczęśliwy inaczej. Powinniśmy
o tym pamiętać, ponieważ podejście do szczęścia jest w pewnym sensie sprawą
indywidualną - zapewne moje wyobrażenie o nim jest inne niż Twoje. Badania i
wskazówki, które tutaj umieszczam są wynikiem działalności naukowej psychologów
społecznych, którzy szukają w społeczeństwie pewnych cech uniwersalnych, które
nie zawsze mogą odzwierciedlać nasze własne poczucie szczęścia.
Zastanówmy się więc na początku nad ideą szczęścia… Oto kilka
poruszających cytatów:
„Są ludzie,
którym szczęście mignie tylko na moment, na moment tylko się
ukaże po to tylko, by uczynić życie tym smutniejsze
i okrutniejsze.”
Stanisław Dygat
„Ze szczęściem czasami
bywa tak jak z okularami, szuka się ich, a one siedzą
na nosie.”
Phil Bosmans
„Oto klucz
do szczęścia; nie brać rzeczy zbyt tragicznie, robić
co możecie najlepszego w danej chwili, życie uważać za grę,
a świat za boisko.”
Robert
Baden-Powell
Nie ma uniwersalnej recepty na szczęście, ponieważ aż w 50%
zależy ono od naszej osobowości, a nie sfery materialnej, która ma tutaj
znaczenie tylko w 10%! Studenci uczestniczący w badaniu, które sprawdzało,
jakie wartości życiowe liczą się dla nich najbardziej, odpowiedzieli (aż 44%),
że to właśnie szczęście jest najważniejsze.
Od czego zależy nasze
szczęście?
Szczęście jest odczuciem subiektywnym, zależy od tzw. reguł
wartościowania zdarzeń. Pierwsza z nich to reguła kontekstu. Wyobraźmy sobie
Polskich sportowców uczestniczących w lekkoatletycznych zawodach sportowych.
Stawką jest tytuł Mistrza Świata. Sportowiec A, dobrze nam znany, faworyt
całych zawodów, zdobywa brązowy medal. Zdobycie krążka teoretycznie powinno go ucieszyć, ale jedyne odczucia towarzyszące
sportowcowi A to rozczarowanie i złość. Przecież miało być złoto, tytuł mistrza
świata. Na tych samych zawodach sportowiec B, młody, jeszcze niedoceniony
również zdobywa brązowy medal. Jest niezwykle szczęśliwy, a w kącikach jego
oczu widać łzy wzruszenia. To taka nieoczekiwana nagroda. Widzimy więc, że szczęście
zależy od kontekstu, czyli sytuacji i tego co tak naprawdę chcieliśmy osiągnąć.
Nasze oceny są dokonywane przez pryzmat trzech standardów.
Kiedy oceniamy, czy dane zdarzenie może być dla nas potencjalnie „uszczęśliwiające”
czyli pozytywne, bierzemy pod uwagę naszą przeszłość, oczekiwania w stosunku do
tego wydarzenia i aktualne stany innych ludzi. Człowiek jest istotą, która
uwielbia wszystko do siebie porównywać. Szczególnie siebie do innych. Ma jednak
aż dwie możliwości. Może porównywać się w górę (z takimi osobami, które mają
lepiej) lub w dół (z tymi, którzy mają gorzej). Oczywiście ludzie wybierający
drugą opcję są zdecydowanie bardziej zadowoleni z życia.
Druga reguła to reguła adaptacji, czyli dostosowywania się
do sytuacji. W 1978 roku naukowcy przeprowadzili niezwykle interesujące
badanie. Osoby, które w ostatnim czasie wygrały dużą sumę pieniędzy na loterii,
ludzie, którzy niedawno w wyniku jakiegoś wypadku zostali sparaliżowani oraz
ci, w których życiu nie wydarzyło się zbyt wiele zostali zapytani o poziom szczęścia.
Pewnie pomyślałeś, że osoby, które wygrały na loterii będą najszczęśliwsze.
Tymczasem okazało się, że poziom ich szczęścia był jedynie umiarkowany, a
codzienne czynności, takie jak rozmowa z przyjacielem dają im nawet mniej
satysfakcji niż innym. Co więcej osoby
sparaliżowane uważały się szczęśliwe w podobnym stopniu, co nasi szczęśliwcy z
loterii.
Jak to możliwe?
Być może dzieje się tak przez duży kontrast. Wygranie na
loterii, czyli skrajnie pozytywne zdarzenie wyzwala w nas tak pozytywne emocje,
że wszystko inne traci swoje znaczenie. Dlatego rozmowa z przyjacielem nie jest
już tak fascynująca, a osoby sparaliżowane idealizują swoją przeszłość. Po za
tym ludzie adaptują się do zmian, czyli przyzwyczajają do nowych warunków. Jest
to dla nas proces naturalny o tyle, że zmiana jest krótkotrwała, w końcu staje
się rzeczywistością i zwyczajnie przestaje być zmianą.
Hedoniczny kierat
Ludzie dążą do szczęścia, czasami nawet za wszelką cenę. Co
się jednak dzieje, kiedy spełnia się nasze marzenie, a my powinniśmy czuć, że wypełnia
nas radość?
Okazuje się, że nie potrafimy przewidzieć rozmiarów
szczęścia. Po pierwsze zapominamy o złudzeniu jedyności. Zakładamy, że
pozytywne zdarzenie, które będzie miało miejsce w przyszłości będzie jedynym.
Powiedzmy, że chcielibyśmy wygrać samochód na loterii. Nagle okazuje się, że
jesteśmy tymi szczęśliwcami, którzy dostaną kluczyki do nowego wspaniałego Mercedesa.
Owszem, wygraliśmy samochód, ale życie toczy się nadal. Szef w pracy nadal będzie dla nas niemiły
(jak zobaczy nasze nowe auto, to raczej spodziewajmy się dodatkowego efektu
skumulowanej zazdrości), a teściowa będzie nas denerwować dokładnie tak samo,
jak dwa tygodnie temu. Po drugie nie doceniamy tego, że szczęście jest ulotne,
krótkotrwałe. Problemy dnia codziennego sprawią, że szybko przestaniemy być
zafascynowani naszym samochodem.
Mimo wszystko, możemy postarać się, żeby nasze poczucie
szczęścia było wyższe niż przeciętne.
Jak znaleźć szczęście?
Pomagajmy i bądźmy
życzliwi
.
Osoby, które pomagają innym, w dodatku w zróżnicowany
sposób, są szczęśliwsze! Czyjeś szczęścia za pomocą empatii odbieramy jako
własne.
Popraw relacje z
bliskimi i nie tylko.
Wsparcie społeczne jest zawsze nieocenione.
Wybaczaj.
Przeprowadzone eksperymenty pokazują, że osoby które się na
kimś zemściły nie poczuły się lepiej. Przeciwnie, ich emocje negatywne
utrzymywały się znacznie dłużej niż u innych. Dodatkowo wybaczanie daje
poczucie ulgi i rozładowuje negatywne odczucia.
Walcz ze stresem.
Kiedy się denerwujemy, możemy skupić się na samym akcie,
czyli skupiam się na swoich nerwach lub na zadaniu do wykonania co jest
zdecydowanie skuteczniejszym sposobem walki ze stresem. Koncentracja i już
wiem, co powinnam zrobić.
Rób to co lubisz,
znajdź swoje pasje.
Osoby, które skupiają się na jakimś wyznaczonym przez siebie
zadaniu są szczęśliwsze. Np. ja skupiam się na pisaniu tego bloga.
Ćwicz optymizm.
To wymaga wysiłku, a im więcej wysiłku w coś wkładamy to
więcej osiągamy.
Nie zamartwiaj się.
Powinniśmy unikać narzekania. Badania wykazały, że po
narzekaniu nasz nastrój nie poprawia się, jeśli nie znaleźliśmy konkretnej
przyczyny naszej frustracji. Jeśli więc już chcemy narzekać, zastanówmy się
dlaczego akurat ten konkretny powód nas tak irytuje i prowokuje do marudzenia.
Religia i duchowość.
Osoby bardziej religijne okazują się być szczęśliwsi,
ponieważ religia nadaje sens, stanowi lekarstwo na codzienne kłopoty, a Bóg to
idealny słuchacz.
Dbaj o ciało.
Kobiety na całym świecie wydają rocznie około 5 miliardów na
kosmetyki. Co ciekawe, eksperyment wykazał, że regularnie wykonywane ćwiczenia
aerobowe są niezwykle skutecznym lekiem antydepresyjnym. Osoby chorujące na
depresję, które w ramach projektu regularnie ćwiczyły, zostały wyleczone w
takiej samej liczbie (około 45%), co osoby zażywające leki antydepresyjne. Co
więcej, ćwiczenia okazały się skutecznie zapobiegać nawrotom choroby, czego nie
można powiedzieć o tabletkach.
Pieniądze szczęścia nie dają?
Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna.
Przyrost funduszy w państwach bogatych nie zwiększa poziomu
szczęścia u ich mieszkańców, natomiast przyrost pieniędzy, nawet niewielki, w
państwach skrajnie ubogich, zwiększa poczucie szczęścia ich mieszkańców o duży
procent, ponieważ ten dopływ gotówki może w sposób znaczący wpłynąć na warunki
ich życia.
Pieniądze dają szczęście, nie zawsze, ale bardzo często w
momencie kiedy zachorujemy i nie jesteśmy w stanie wykonywać prostych czynności
domowych. One po prostu podnoszą jakość naszego życia. Nie możesz zrobić
zakupów? Zamówię je z Internetu. Masz problemy z chodzeniem? Jestem w stanie zatrudnić
pomoc domową. Przypomnijmy sobie film „Nietykalni”. Główny bohater, pomimo
wypadku nie mógł narzekać na nudne życie. Mając odpowiednie zasoby mógł nawet skakać ze spadochronu!
Źródło informacji: "Psychologia społeczna" Bogdana Wojciszke
Źródło grafiki: digitaldeconstruction.com
1000gooddeeds.com
poniedziałek, 18 marca 2013
18 marca, Dzień Mózgu
Z okazji Dnia Mózgu wstawiam link do jednego z moich ulubionych wystąpień ze strony TED. com. Jill Bolte, neurolog, opowiada o swoim udarze mózgu, o emocjach, które dotyczą temu zjawisku, o tym co się wtedy czuje, w jaki sposób widzi się świat z nie do końca dobrze funkcjonującym umysłem. Zapraszam do obejrzenia filmiku "Stroke of insight" z napisami.
http://www.ted.com/talks/jill_bolte_taylor_s_powerful_stroke_of_insight.html
http://www.ted.com/talks/jill_bolte_taylor_s_powerful_stroke_of_insight.html
Grafika: theconnectome.wordpress.com
piątek, 15 marca 2013
Prawda czy mit – atrakcyjność fizyczna i interpersonalna
Co to znaczy „ładny”?
Piękno jest zróżnicowane kulturowo. W odległych zakątkach
naszej planety wzorce piękna mogą nam,
przeciętnym Europejczykom wydać się nieestetyczne, a czasami nawet skrajnie
dziwne i po prostu niezrozumiałe. Oprócz tego każdy z nas indywidualnie operuje
jakimś schematem idealnej urody u kobiety bądź u mężczyzny. Niektórzy wolą
blondynki z niebieskimi oczami, inni brunetki przypominające Włoszki. Mimo
dużego zróżnicowania ludzie w obrębie tej samej kultury są zgodni, kogo można
uznać za ładną osobę. Naukowcy, którzy zajęli się zagadnieniem atrakcyjności
byli ciekawi, czy w miarę uniwersalny kulturowo wzorzec piękna jest wrodzony,
czy też nabywany dopiero w okresie socjalizacji. Stwierdzono, że dwumiesięczne
niemowlęta zdecydowanie dłużej i chętniej przyglądają się twarzom uznanym przez
dorosłych za ładne. Dodatkowo stwierdzono, że twarze ładne są zbliżone do
prototypu ludzkiego wyglądu poprzez ich uśrednienie. Średnie proporcje
wszystkich części twarzy sprawiają, że jest ona uznawana za ładną, niczym się
nie wyróżnia, dlatego osoby brzydsze są bardziej charakterystyczne (np.
zapamiętujemy jakąś panią, ponieważ ma duży nos). Piękno oznacza także
symetrię. Ładna twarz powinna mieć identyczne profile.
Stwierdzenie: Mężczyźni wolą kobiety o wcięciu w talii 0.70.
Odpowiedź: Prawda (głównie w kulturze europejskiej i amerykańskiej).
Co jednak nie oznacza, że kobieta nie mająca idealnych wymiarów nie znajdzie
partnera! Naukowcy uważają, że jest to nieuświadomiony proces wybierania takiej
kobiety, której ciało i proporcje sugerują odpowiedni stan zdrowia i predyspozycje
do zapewnienia potomstwa, ponieważ faktycznie istnieje związek między
atrakcyjnym wyglądem a sukcesem reprodukcyjnym.
Osoby uznane za atrakcyjne w
czasach szkolnych miały w przyszłości więcej dzieci i dłużej żyły. Okazało się
także, że kobiety o wcięciu idealnym rzadziej chorują na cukrzycę czy
nowotwory.
Stwierdzenie: Ludzie ulegają złudzeniu, że piękne jest
dobre.
Odpowiedź: Prawda. To zjawisko nazywa się efektem
aureoli. Przyjemna aparycja sprawia, że
w naszej głowie pojawiają się pozytywne skojarzenia, mimo że nie muszą one mieć
realnego odzwierciedlenia. Miły wygląd „promieniuje” na dostrzegane przez nas
inne cechy, np. osobowości, chociaż każdy trzeźwo myślący człowiek wie, że nie
istnieje związek pomiędzy „dobrym wyglądem”, a „dobrym charakterem”.
Atrakcyjność to pierwsza dostrzegalna cecha osoby, dlatego tak ważne jest pozytywne
pierwsze wrażenie.
Stwierdzenie: Im częściej kogoś spotykamy tym bardziej go
lubimy.
Odpowiedź. Prawda, ale tylko w przypadku, kiedy ta osoba nie
zrobiła na nas negatywnego wrażenia na początku znajomości. Naukowy eksperyment
wykazał, że studentki częściej
pojawiające się na wykładzie, pomimo braku kontaktu werbalnego z innymi
studentami, były bardziej lubiane, niż te często nieobecne. W dodatku
zauważono, że osoby, które się nie znają, ale przypadkowo siadają obok siebie, np.
w auli, bardzo często zostają w przyszłości przyjaciółmi.
Stwierdzenie: Zachowanie człowieka w danej sytuacji to
zawsze wynik jego cech osobowościowych i temperamentu.
Odpowiedź: Nie zawsze. Okazuje się bowiem, że bardzo często bezwiednie
naśladujemy tych z kim przebywamy. Kiedy ktoś rusza nogą, jest wielce
prawdopodobne, że my również zaczniemy to robić. Zjawisko naśladowania innych
ludzi to konwergencja.
Stwierdzenie: Lubimy to, co jest związane z nami samymi.
Odpowiedź: Prawda. To stwierdzenie odnosi się nawet do tak
błahych z pozoru rzeczy jak liczby czy nazwy produktów. Zdecydowanie lubimy
cyfrę odnoszącą się do dnia naszego urodzenia. Ponadto naukowcy wykazali, że
wolimy produkty, które zaczynają się od liter naszego imienia, np. Celina
wybierze herbatę Celię, a Sandra Sanyę, nie na odwrót. Wykazano także, że
ludzie często pobierają się z osobami o tym samym nazwisku (aż 47% mężczyzn o
nazwisku Smith bierze za żonę kobietę, która nazywa się… Smith), w stanie
Luizjana w USA mieszka najwięcej Luiz w całej Ameryce Pn., a panowie dentyści
bardzo często mają na imię Denis. Oczywiście to duże uogólnienie, ale
faktycznie badacze znaleźli sporo zależności, których nie sposób zlekceważyć.
Stwierdzenie: Im więcej ktoś ma zalet, tym bardziej jest
przez nas lubiany.
Odpowiedź. Nie. Okazuje się bowiem, że zalety naszych
znajomych nie są tak istotne jak ich wady. Przeciwnie, wszystkie zalety (może
być ich nawet kilkadziesiąt) mogą okazać się nieważne z powodu jakiejś
określonej wady, której nie możemy znieść. Człowiek ma taką naturę, że
mimowolnie częściej skupia się na cechach negatywnych niż pozytywnych, co
nazywamy efektem negatywności. Natomiast za ważne uznajemy to, co sami w sobie
cenimy.
Stwierdzenie: Lubimy ludzi do nas podobnych.
Odpowiedź: Zazwyczaj tak, ale nie zawsze to stwierdzenie
musi być prawdą. Lubimy swoje cechy,
dlatego kiedy wykryjemy je u innych osób, jest to dla nas jak najbardziej pozytywne.
Stwierdzono, że to głównie osoby o wysokiej samoocenie wybierają podobnych do
siebie znajomych (ze względu na pochwałę dla swoich własnych cech). Dodatkowo
podobieństwo jest dla nas nagradzające, ponieważ nasze poglądy okazują się na
tyle ważne, że są podzielane także przez innych. Poza tym oczekujemy, że ludzie
podobni do nas będą chętnie odwzajemniać nasze uczucia. Naukowcy jednak
uważają, że to nie podobieństwo nasila atrakcyjność, ale brak podobieństwa nasila
awersyjność. Mimo to pamiętajmy, że to tylko ogólnie prawa, istnieją bowiem
pary dobierające się na zasadzie komplementarności cech (wzajemnie się
uzupełniają), np. ja nie mam poczucia humory, więc lubię przebywać z kimś o
wesołym usposobieniu.
Źródło informacji: "Psychologia Społeczna" Bogdana Wojciszke
Grafika: Anja Rubik, www.designscene.net
poniedziałek, 11 marca 2013
Ciekawostki z życia wzięte: Dlaczego czasami nie podobają się nam własne zdjęcia?
Można wyróżnić osoby te bardziej i mniej fotogeniczne.
Niektórzy uwielbiają, gdy się je fotografuje, inni zdecydowanie wolą stać po
drugiej stronie obiektywu. Fotografia to na pewno pasjonująca dziedzina, jednak
nie zamierzam skupiać się na żadnych technicznych instrukcjach obsługi aparatu.
To jak wyglądamy na zdjęciu, zależy od czynników zewnętrznych, czyli światła,
tła oraz nas samych, np. czy przyjmiemy odpowiednią pozę. Jednak istnieją
czynniki, które są od nas niezależne i to właśnie one często sprawiają, że jesteśmy
niezadowoleni ze zdjęcia, mimo, że zarówno pan fotograf jak i my sami
staraliśmy się, by na zdjęciu wyglądać bardzo dobrze.
Kiedy siedzimy na krzesełku i patrzymy w obiektyw fotograf
prosi nas o uśmiech, a my natychmiast spełniamy jego prośbę, jednak to nie jest
reakcja spontaniczna, tylko wymuszona, całkowicie przez nas skontrolowana.
Wyróżniamy dwa typy emocji: spontaniczne i fałszywe, czyli świadomie przez nas
zainicjowane. Ma to duże znaczenie dla sposobu jej wyrażania, np. radości na
naszej twarzy, ponieważ, co ciekawe, emocje spontaniczne i fałszywe są
zawiadywane przez różne ośrodki w mózgu. Dowiedziono, że ludzie o uszkodzonych
drogach piramidowych potrafią śmiać się spontanicznie, ale nie umieją wytworzyć
odpowiedniej ekspresji twarzy na zawołanie. Natomiast uszkodzenie dróg
pozapiramidowych powoduje reakcję odwrotną. Nie uśmiechamy się spontanicznie,
ale potrafimy wymusić sztuczny uśmiech na twarzy. Dodatkowo, kiedy uśmiechamy
się fałszywie na naszej twarzy pojawia się asymetria, czyli wyraźniejsza mimika
po wybranej stronie, zazwyczaj lewej, ponieważ ta świadoma mimika jest związana
z odpowiednim funkcjonowaniem kory naszego mózgu. Kiedy robimy to mimowolnie,
kora nie bierze udziału w procesie uśmiechu i asymetria znika. Oczywiście nie
jest to żadne spektakularne zjawisko, raczej minimalna zmiana, związana z
różnymi funkcjami naszych półkul mózgowych.
Co więcej emocje sztuczne,
przede wszystkim uśmiech wyklucza zaangażowanie tych mięśni twarzy, nad którymi
nie mamy kontroli – mięsień okrężnego oka. Ponadto tak pozytywna ekspresja jak
uśmiech i radość w naturalnej sytuacji powoduje rozszerzenie źrenic. Fotograf,
który próbuje ustawić odpowiednie światło, oślepia nas, co wpływa na
pomniejszanie naszych źrenic (małe kojarzone są z niezadowoleniem), co również
w porównaniu z całym wymuszonym uśmiechem, może wyglądać dziwnie i sztucznie.
Źródło informacji: "Podręcznik akademicki, tom 2" J. Stralau'a
Źródło grafiki: Grafika: http://pl.123rf.com
Źródło informacji:
Źródło grafiki: Grafika: http://pl.123rf.com
sobota, 9 marca 2013
Powiedz mi, ile kosztuje moje szczęście
Szczęście to stan pożądany, musi być w cenie. Sprawdziłam,
średnio 3 razy w tygodniu od 80 do nawet 150 zł w okolicach Gdańska, czyli w
granicach 2000 zł na miesiąc. Rzekłoby się, szczęście to rzecz bezcenna, jednak
chyba nie wszystkich na to stać. Patrząc na ogólne bezrobocie, zawyżoną średnią
krajową i tą najniższa 1500 zł dla niektórych może być zupełnie nieosiągalne.
Wczoraj uczestniczyłam w konferencji pt. „Kobieta w
kulturze”. Udało mi się być tylko na sympozjum dotyczącym dzielenia czasu
pomiędzy rodzinę a pracę. Niestety większość wykładów była dla mnie zbyt
ogólna, w dodatku oderwana od rzeczywistości. Często powtarzano zdanie, że
ludzie nie chodzą do psychologów, bo uważają ich za tajemnych magów, a
społeczeństwo w Polsce nie jest na tyle dojrzałe, by bez wstydu i z chęcią
zawitać do takiego gabinetu. Jako że temat dotyczył dzielenia obowiązków i
podziału swojego czasu między dwie najważniejsze dla nas sfery, dom i pracę,
starano się wyjaśnić niektóre mechanizmy funkcjonujące w naszym życiu. Nie mam
pojęcia, dlaczego w większości tych badań brano pod uwagę tylko ludzi z wyższym
wykształceniem i to do tego dość zamożnych. Przecież to zazwyczaj Ci bez
wykształcenia mają więcej dzieci (i nie mówię tu o żadnej patologii, ale
normalnej rodzinie) i mając tak duże wydatki i do tego nie za wysokie pensje
ciężko im spełnić wymagane warunki prawidłowego rozwoju. Moja koleżanka latem
sprzedawała podręczniki szkolne dla dzieci. Często przychodziły mamy z czwórka
czy piątką dzieci. Zmęczone, sfrustrowane, w dodatku nie miały wystarczających
funduszy, by kupić te wszystkie, nietanie przecież książki. Skoro tyle ludzi w
naszym kraju nie stać na książki, leki, czasem nawet podstawową żywność,
ponieważ sytuacja jest trudna, panuje duże bezrobocie a stanowiska typu kasjerka
czy sprzątaczka, czyli bardzo potrzebne w każdej rzeczywistości, nie są dobrze
płatne. Nie są nawet płatne na tyle, by móc normalnie funkcjonować. Do tego dzieci
na wychowaniu i problemy w małżeństwie. Ludzie chodzą sfrustrowani,
niezadowoleni i nie ma im się co dziwić. Jednak jak mają skorzystać z pomocy,
na którą ich nie stać. Oczywiście można iść do poradni zdrowia psychicznego. To
również sprawdziłam. W Bydgoszczy czas oczekiwania na wizytę u psychiatry
wynosi ok. 3 miesiące, chyba, że mamy szczęście, bo właśnie ktoś zwolnił
miejsce. Jednak wyobraźmy sobie, że nasz potencjalny pacjent (psychologowie
używają słowo klient, ale ja uważam, że nie sprzedajemy bułek w sklepie) ma
ciężką depresję. Oczywiście można go zabrać do szpitala psychiatrycznego, ale
wątpię, żeby to doświadczenie było miłe i pożądane. Jeśli nawet wytrwa trzy
miesiące do upragnionej wizyty, przepiszą mu leki i prawdopodobnie dostanie
skierowanie na terapię. Pacjent uda się do rejestracji i pani z szerokim
uśmiechem zaproponuje mu pierwszy wolny termin terapii u pani lub pana
psychologa, za jakieś kolejne dwa bądź trzy miesiące. W ten sposób raczej nikt
nam nie pomoże. Jesteśmy zdani sami na siebie i coraz bardziej depresyjni.
Polska wg. WHO (Światowej Organizacji Zdrowia) jest w czołówce państw o jednym
z najwyższym notowanym wskaźniku
samobójstw. Dane z 2008 roku.
Wiem, że to wszystko jest skomplikowane, z jednej strony
ludzi nie stać na porządną pomoc, psycholog nie zawsze przypadnie nam do gustu
(osobiście nie lubię takich słuchających i potakujących głową, nic to nie
wnosi, równie dobrze mogę porozmawiać z moim psem), z drugiej strony opłaty i
prowadzenie własnej działalności to ogromne koszty, a pan psycholog również
musi z czegoś żyć. Ciężko jest znaleźć złoty środek, który byłby korzystny dla
obu grup.
Warto by było jednak przemyśleć tematykę badań naukowych.
Może spróbować rozwiązać niektóre problemy w jakiś niestandardowy sposób, jak
Sugata Mitra w swoim projekcie, który jako naukowiec jest dla mnie
niedoścignionym autorytetem. Często prowadzone badania są podobne do tych na
Zachodzie czy USA, jednak standard życia w naszym kraju, nie oszukujmy się,
daleko odbiega od niedoścignionych wzorców. Moim zdaniem, bo te wszystkie
przemyślenia to tylko i wyłącznie moja subiektywna ocena, psychologowie
kliniczni i społeczni również, powinni zadać sobie pytanie, jak dotrzeć do
ludzi, którzy najbardziej tego potrzebują, przede wszystkim takich, którzy już
nawet nie mają siły by o tę pomoc prosić. Przecież jednym z głównych funkcji
psychologii jest poprawa jakości życia.
Poprawmy więc jakość życia tym, którzy
są na tyle chorzy, że nie mogą normalnie funkcjonować, a to przecież
najtrudniejsze zadanie. Być może moja wypowiedź nie wszystkim się spodoba,
jednak uważam, że każdy ma prawo do szczęścia, a jest wiele ludzi, którym życie
często rzuca pod nogi kłody w postaci śmierci bliskich, choroby, czy braku
celu.
Źródło grafiki: polnocna.tv
środa, 6 marca 2013
O emocjach. Część II
O emocjach noworodka.
Na początku był płacz...
Na samym początku pojawiają się emocje negatywne, głównie
płacz, a zaraz potem wstręt i obrzydzenie, co można łatwo sprawdzić, podając
noworodkowi coś gorzkiego do ust. Na pewno bardzo szybko się skrzywi. Płacz
zaraz po urodzeniu jest uwarunkowany ewolucyjnie. Dawno temu, za czasów pierwszych
ludzi i obecnie ma takie samo znaczenie – dziecko manifestuje jakąś potrzebę
lub niedogodność (np. mokra pieluszka czy głód). Dzięki temu rodzic wie, kiedy
i mniej więcej jak reagować. Niedługo potem, czyli około 3 lub 4 tygodnia
pojawia się pierwsza emocja pozytywna – uśmiech, który niejako ma wynagradzać
rodzicom całą ich troskę, zaangażowanie i trud włożony w opiekę. Następnie wraz
z kolejnymi etapami rozwoju, pojawiają się nowe umiejętności związane z
emocjami, które jak się okazuje, pojawiają się niezwykle szybko.
Badacz Izard przeprowadził ciekawy eksperyment. Chciał
sprawdzić jak emocje rodziców oddziałują na dzieci. Wybrane do eksperymentu
matki miały za zadanie udawanie różnych emocji, np. smutku, radości i złości za
pomocą mimiki twarzy i modulacji głosu. Okazało się, że twarze dzieci oddają
analogiczne emocje, nawet tych dwuipółmiesięcznych.
Co więcej, kiedy ludzie długo ze sobą przebywają, np. po
wielu latach małżeństwa, okazują emocje w podobny sposób, dlatego ich twarze
wydają się być do siebie podobne! Stwierdzono to na podstawie badania, gdzie
trzeba było na podstawie fotografii dopasować męża do poszczególnych kobiet. Udało
się to niemal w 100% u osób starszych. Młode małżeństwa nie wykazywały żadnych
podobieństw mimicznych, co oczywiście było związane z krótkim okresem przebywania
ze sobą.
Jak kultura wpływa na ekspresję emocji?
Kultura w pewnym stopniu, mimo pewnej uniwersalności, wpływa
na wyrażanie naszych emocji. Np. Eskimosi się jawnie nie złoszczą, ponieważ w
ich kulturze po prostu nie wypada okazywać takiej emocji, natomiast w niektórych
krajach arabskich złość jest związana z honorem, pozytywnym aspektem męskości.
Co ciekawe, dla nas Polaków naturalne jest, że kiedy się z czymś zgadzamy to
potakująco kiwamy głową, natomiast wyrażając sprzeciw, kręcimy głową na boki.
Natomiast w Bułgarii jest zupełnie na odwrót, co jest częstą przyczyną
nieporozumień między turystami a rodzimymi mieszkańcami. Warto to zapamiętać,
jeśli wybierasz się tam na jakąś wycieczkę.
Wykrywacz kłamstw. Idealny sposób na rozpoznanie przestępcy?
Wykrywacz kłamstw, czyli tzw. wariograf ma swoje wady i
zalety, jednak nigdy w procesie sądowym to badanie nie może stanowić dowodu na
czyjąś winę. Badanie wykrywaczem kłamstw to dość skomplikowany proces,
przeprowadzany tylko i wyłącznie przez doświadczonego badacza, który musi
zastosować specjalną procedurę, która może trwać nawet od 3 do 4 godzin.
Rozmowa z badanym ma wyzwolić poczucie, że koniecznie powinien przyznać się do
winy, którą i tak skutecznie oceni wariograf.
Wykrywacz kłamstw to urządzenie, które rejestruje różne
zmiany w funkcjonowaniu naszego organizmu, między innymi puls, ciśnienie krwi,
regularność oddechów itd. W momencie, kiedy kłamiemy te parametry drastycznie
się zmieniają, a przynajmniej tak zakładamy. Jednak nie zawsze tak się zdarza.
Wykrywalność kłamstwa przez wariograf to ok.70%, natomiast 20% osób badanych
przejawia reakcje, które w ogóle ciężko sklasyfikować, natomiast 10% to błędy,
które wynikają ze strachu badanego, który pojawia się w momencie usłyszenia
zarzutu, nawet u osób niewinnych. W końcu potencjalnie są oskarżeni o coś,
czego nie zrobili. Największą zaletą wariografu to częste, samowolne
przyznawanie się do winy przestępcy, przerażonego całą skomplikowaną procedurą
badania.
Źródło informacji: "Podręcznik akademicki, tom 2" J. Stralau'a
"Psychologia eksperymentalna" Schlosberg, Woodworht
Źródło grafiki: eskimos.wikispaces.com
poniedziałek, 4 marca 2013
Milion dolarów dla szkół i edukacji!
Być
może niektórzy z Was pamiętają post o Sugacie Mitrze, inteligentnym, pełnym
pasji człowieku, którego badania mogą zrewolucjonizować systemy edukacji na
całym świecie. W Gazecie Wyborczej w artykule pt. „Milion dolarów na szkołę bez granic, w której dzieci będą
uczyć się od nauczycieli z całego świata” dostępnym tu, informują nas, że badacz otrzymał prestiżową nagrodę TED Prize, czyli czek aż
na milion dolarów, który zamierza przeznaczyć na realizację swojego projektu „szkoły
w chmurze”.
Sugata Mitra planuje wybudować prawdziwą szkołę w Indiach, gdzie dzieci otrzymałyby niepowtarzalną szansę na zapoznanie się z najnowszymi technologiami. Budynek oprócz celów czysto edukacyjnych, pełniłby funkcje prawdziwego laboratorium, którego zadaniem miałoby być zainteresowanie nauką jak największej ilości dzieci.
Ponadto część pieniędzy ma być przeznaczona na rozbudowę systemu wideochatów, za pomocą których nauczyciele mogą uczyć tych, którzy są oddaleni nawet o tysiące kilometrów. Dzięki temu, nauka nie będzie miała już żadnych granic. Oby było więcej takich ludzi jak pan Mitra!
A tutaj wywiad: http://blog.ted.com/2013/03/04/before-the-hole-in-the-wall-a-qa-with-2013-ted-prize-winner-sugata-mitra/
Grafika ze strony: www.stevehargadon.com
Sugata Mitra planuje wybudować prawdziwą szkołę w Indiach, gdzie dzieci otrzymałyby niepowtarzalną szansę na zapoznanie się z najnowszymi technologiami. Budynek oprócz celów czysto edukacyjnych, pełniłby funkcje prawdziwego laboratorium, którego zadaniem miałoby być zainteresowanie nauką jak największej ilości dzieci.
Ponadto część pieniędzy ma być przeznaczona na rozbudowę systemu wideochatów, za pomocą których nauczyciele mogą uczyć tych, którzy są oddaleni nawet o tysiące kilometrów. Dzięki temu, nauka nie będzie miała już żadnych granic. Oby było więcej takich ludzi jak pan Mitra!
A tutaj wywiad: http://blog.ted.com/2013/03/04/before-the-hole-in-the-wall-a-qa-with-2013-ted-prize-winner-sugata-mitra/
Grafika ze strony: www.stevehargadon.com
Subskrybuj:
Posty (Atom)