Co to znaczy „ładny”?
Piękno jest zróżnicowane kulturowo. W odległych zakątkach
naszej planety wzorce piękna mogą nam,
przeciętnym Europejczykom wydać się nieestetyczne, a czasami nawet skrajnie
dziwne i po prostu niezrozumiałe. Oprócz tego każdy z nas indywidualnie operuje
jakimś schematem idealnej urody u kobiety bądź u mężczyzny. Niektórzy wolą
blondynki z niebieskimi oczami, inni brunetki przypominające Włoszki. Mimo
dużego zróżnicowania ludzie w obrębie tej samej kultury są zgodni, kogo można
uznać za ładną osobę. Naukowcy, którzy zajęli się zagadnieniem atrakcyjności
byli ciekawi, czy w miarę uniwersalny kulturowo wzorzec piękna jest wrodzony,
czy też nabywany dopiero w okresie socjalizacji. Stwierdzono, że dwumiesięczne
niemowlęta zdecydowanie dłużej i chętniej przyglądają się twarzom uznanym przez
dorosłych za ładne. Dodatkowo stwierdzono, że twarze ładne są zbliżone do
prototypu ludzkiego wyglądu poprzez ich uśrednienie. Średnie proporcje
wszystkich części twarzy sprawiają, że jest ona uznawana za ładną, niczym się
nie wyróżnia, dlatego osoby brzydsze są bardziej charakterystyczne (np.
zapamiętujemy jakąś panią, ponieważ ma duży nos). Piękno oznacza także
symetrię. Ładna twarz powinna mieć identyczne profile.
Stwierdzenie: Mężczyźni wolą kobiety o wcięciu w talii 0.70.
Odpowiedź: Prawda (głównie w kulturze europejskiej i amerykańskiej).
Co jednak nie oznacza, że kobieta nie mająca idealnych wymiarów nie znajdzie
partnera! Naukowcy uważają, że jest to nieuświadomiony proces wybierania takiej
kobiety, której ciało i proporcje sugerują odpowiedni stan zdrowia i predyspozycje
do zapewnienia potomstwa, ponieważ faktycznie istnieje związek między
atrakcyjnym wyglądem a sukcesem reprodukcyjnym.
Osoby uznane za atrakcyjne w
czasach szkolnych miały w przyszłości więcej dzieci i dłużej żyły. Okazało się
także, że kobiety o wcięciu idealnym rzadziej chorują na cukrzycę czy
nowotwory.
Stwierdzenie: Ludzie ulegają złudzeniu, że piękne jest
dobre.
Odpowiedź: Prawda. To zjawisko nazywa się efektem
aureoli. Przyjemna aparycja sprawia, że
w naszej głowie pojawiają się pozytywne skojarzenia, mimo że nie muszą one mieć
realnego odzwierciedlenia. Miły wygląd „promieniuje” na dostrzegane przez nas
inne cechy, np. osobowości, chociaż każdy trzeźwo myślący człowiek wie, że nie
istnieje związek pomiędzy „dobrym wyglądem”, a „dobrym charakterem”.
Atrakcyjność to pierwsza dostrzegalna cecha osoby, dlatego tak ważne jest pozytywne
pierwsze wrażenie.
Stwierdzenie: Im częściej kogoś spotykamy tym bardziej go
lubimy.
Odpowiedź. Prawda, ale tylko w przypadku, kiedy ta osoba nie
zrobiła na nas negatywnego wrażenia na początku znajomości. Naukowy eksperyment
wykazał, że studentki częściej
pojawiające się na wykładzie, pomimo braku kontaktu werbalnego z innymi
studentami, były bardziej lubiane, niż te często nieobecne. W dodatku
zauważono, że osoby, które się nie znają, ale przypadkowo siadają obok siebie, np.
w auli, bardzo często zostają w przyszłości przyjaciółmi.
Stwierdzenie: Zachowanie człowieka w danej sytuacji to
zawsze wynik jego cech osobowościowych i temperamentu.
Odpowiedź: Nie zawsze. Okazuje się bowiem, że bardzo często bezwiednie
naśladujemy tych z kim przebywamy. Kiedy ktoś rusza nogą, jest wielce
prawdopodobne, że my również zaczniemy to robić. Zjawisko naśladowania innych
ludzi to konwergencja.
Stwierdzenie: Lubimy to, co jest związane z nami samymi.
Odpowiedź: Prawda. To stwierdzenie odnosi się nawet do tak
błahych z pozoru rzeczy jak liczby czy nazwy produktów. Zdecydowanie lubimy
cyfrę odnoszącą się do dnia naszego urodzenia. Ponadto naukowcy wykazali, że
wolimy produkty, które zaczynają się od liter naszego imienia, np. Celina
wybierze herbatę Celię, a Sandra Sanyę, nie na odwrót. Wykazano także, że
ludzie często pobierają się z osobami o tym samym nazwisku (aż 47% mężczyzn o
nazwisku Smith bierze za żonę kobietę, która nazywa się… Smith), w stanie
Luizjana w USA mieszka najwięcej Luiz w całej Ameryce Pn., a panowie dentyści
bardzo często mają na imię Denis. Oczywiście to duże uogólnienie, ale
faktycznie badacze znaleźli sporo zależności, których nie sposób zlekceważyć.
Stwierdzenie: Im więcej ktoś ma zalet, tym bardziej jest
przez nas lubiany.
Odpowiedź. Nie. Okazuje się bowiem, że zalety naszych
znajomych nie są tak istotne jak ich wady. Przeciwnie, wszystkie zalety (może
być ich nawet kilkadziesiąt) mogą okazać się nieważne z powodu jakiejś
określonej wady, której nie możemy znieść. Człowiek ma taką naturę, że
mimowolnie częściej skupia się na cechach negatywnych niż pozytywnych, co
nazywamy efektem negatywności. Natomiast za ważne uznajemy to, co sami w sobie
cenimy.
Stwierdzenie: Lubimy ludzi do nas podobnych.
Odpowiedź: Zazwyczaj tak, ale nie zawsze to stwierdzenie
musi być prawdą. Lubimy swoje cechy,
dlatego kiedy wykryjemy je u innych osób, jest to dla nas jak najbardziej pozytywne.
Stwierdzono, że to głównie osoby o wysokiej samoocenie wybierają podobnych do
siebie znajomych (ze względu na pochwałę dla swoich własnych cech). Dodatkowo
podobieństwo jest dla nas nagradzające, ponieważ nasze poglądy okazują się na
tyle ważne, że są podzielane także przez innych. Poza tym oczekujemy, że ludzie
podobni do nas będą chętnie odwzajemniać nasze uczucia. Naukowcy jednak
uważają, że to nie podobieństwo nasila atrakcyjność, ale brak podobieństwa nasila
awersyjność. Mimo to pamiętajmy, że to tylko ogólnie prawa, istnieją bowiem
pary dobierające się na zasadzie komplementarności cech (wzajemnie się
uzupełniają), np. ja nie mam poczucia humory, więc lubię przebywać z kimś o
wesołym usposobieniu.
Źródło informacji: "Psychologia Społeczna" Bogdana Wojciszke
Grafika: Anja Rubik, www.designscene.net
Ciekawe spostrzeżenia. Niektóre były mi znane, choć nie zdawałam sobie z tego sprawy;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na filmowy melanż:
http://filmowymelanz.blogspot.com/
Problem z psychologią i naukami "nieścisłymi", leży w metodach badawczych. Z tekstu wynika, że osoby, które się nie znają a siadają przypadkowo koło siebie np. na wykładach mają większe szanse na zostanie przyjaciółmi niż osoby, które się nie znają a przypadek powoduje, że też nie siadają koło siebie. Innymi słowy, większe szanse mamy na zaprzyjaźnienie się z kimś kogo mamy szanse poznać, niż z kim kogo nie znamy i nie mamy szansy poznać. No trudno to nazwać "wynikami badań".
OdpowiedzUsuńRaz spotkałem się z badaniami, których wniosek mówił, że umiarkowanie spożywanie alkoholu wpływa dodatnio na nasz organizm. Z punktu widzenia chemicznego i biologicznego alkohol to trucizna. Badania były wykonane przez lekarzy, więc osoby które na chemii, biologii, fizjologii i anatomii znają się dobrze. Badania zostały przeprowadzone w sposób popularny w naukach nieścisłych takich jak psychologia. Badano stan zdrowia pacjenta i zadawano pytanie o spożycie alkoholu, osoby zdrowe i pewne siebie np. taki Charlie Sheen, odpowiedzą, że nie tylko piją na umór ale jeszcze lubią wciągnąć kreskę i naćpać się co tyko mają pod ręką, osoby chore i źle czujące się ze swoim ciałem (stanem zdrowia), z różnych względów (np. wstyd się przyznać, że jestem chory bo piłem), odpowiadają, że unikają alkoholu. Potem mamy doniesienia w mediach, że lampka wina do obiadu jest zdrowa. Mówi się, że substancje zawarte w winie dobrze wpływają na organizm. Powinna nam się zawsze zapalać czerwona lampka, jeżeli nikt nie podaje jakie to substancje są tam dla nas dobre i/lub jak to działa z punktu fizjologicznego na nasz organizm.
Zdecydowanie się zgadzam. Metodologia czasami pozostawia wiele do życzenia. Chociaż uważam, że każde błędne badanie zostanie prędzej czy później zweryfikowane przez jakiegoś rzetelnego naukowca, dodatkowo być może dzięki temu odkryje on coś zupełnie innego? Często można w jakimś artykule przeczytać, że dotychczas uważano prawo A za prawdziwe, a potem okazuje się, że jest zupełnie na odwrót. Informacje z posta pochodzą z podręcznika akademickiego profesora Wojciszke, którego cenie, więc raczej są sprawdzone:). Wiele z nich było przeprowadzanych wiele razy, zazwyczaj kilka eksperymentów czy testów potwierdza jedną hipotezę.Ja opisałam raczej wyniki badań, a nie całą ich skomplikowaną procedurę przedstawioną w podręczniku. Wszystkich zainteresowanych odsyłam do "Psychologii społecznej" B. Wojciszke.
Usuń" Wiele z nich było przeprowadzanych wiele razy, zazwyczaj kilka eksperymentów czy testów potwierdza jedną hipotezę."
UsuńJeżeli wnioski albo założenia są błędne to można i tysiąc razy powtarzać badanie i nadal wynik będzie błędny. Tak jest z tymi osobami siadającymi obok siebie.
Bez badań mogę stwierdzić, że szanse na to, że 2 konkretne osoby z tej samej małej miejscowości się poznają są większe niż gdyby mieszkały w odległych Państwach.
"Wszystkich zainteresowanych odsyłam do "Psychologii społecznej" B. Wojciszke."
Bardzo dużo uznanych psychologów nie ma pojęcia o statystyce więc nie ulegaj sile autorytetu.
Uściślając, częstość czy bliskość kontaktów może nie tyle co tworzy samą sympatię, ale nasila tę początkową (Brockner i Swap, 1976). Jak najbardziej rozumiem Twoje obawy, zdarzają się osoby, które nie mają pojęcia o statystyce, o czym sama przekonałam się na ostatniej konferencji, aczkolwiek tak jak mówiłam, wszystko co budzi naszą wątpliwość możemy sprawdzić sami. Co więcej, zdarza się, że mimo doskonałej metodologii wyniki zostają zniekształcone np. dla sensacyjnego tytułu jakiegoś artykułu przez pana dziennikarza, o czym również niedawno mogłam się przekonać na wykładzie. Jeżeli chodzi o to badanie, to zostało przeprowadzone w formie eksperymentu, ponieważ wybrano studentów i przydzielono im miejsca, istniało więc małe prawdopodobieństwo, że znali się wcześniej. Po jakimś czasie stwierdzono, że osoby, którym przypadkiem trafiło się miejsce obok siebie, się zaprzyjaźniły.
UsuńTu nie chodziło o to, że osoby, które się spotykają mają większe szanse się zaprzyjaźnić, bo się spotykają, ale, że osoby te, pomimo braku kontaktu werbalnego, właśnie dzięki samej *częstości* spotkań, stają się przyjaciółmi.
UsuńTo jeden z wielu efektów, obok efektu aureoli, czy społecznego dowodu słuszności, które potwierdzają się codziennie w obserwacji.
Eksperyment potwierdzający, że częstość kontaktów nasila pozytywne emocje w stosunku do kogoś ilustruje eksperyment ze studentkami, które po prostu pojawiały się na wykładzie, bez wymiany żadnych sygnałów werbalnych. Natomiast eksperyment z miejscami w sali seminaryjnej dotyczył nie samych kontaktów, ale bliskości przestrzennej. Cytuję: "Częstość kontaktów pogłębia więc dowolną emocję początkowo przeżywaną w stosunku do spotykanego człowieka, a w podobny sposób oddziałuje też bliskość przestrzenna - jeżeli ktoś zachowuje się w miły sposób, bardziej go lubimy, gdy siedzi raczej blisko nas niż daleko (...)". Na potwierdzenie czego przytoczono eksperyment z miejscami w sali.Te osoby tylko w pierwszym dniu siedziały w takiej kombinacji, nie mogło więc to wpłynąć realnie na częstość samych spotkań. Autor również dochodzi do wniosku, że to kogo lubimy jest resumując kwestią przypadku.
UsuńKompletnie nie zgadzam się z twoim komentarzem, ponieważ napisałeś go w dniu urodzin dziewczyny która mnie kiedyś rzuciła. Nie masz racji ; )
Usuń